Wpisy archiwalne Styczeń, 2016, strona 1 | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2016

Dystans całkowity:174.00 km (w terenie 10.50 km; 6.03%)
Czas w ruchu:09:40
Średnia prędkość:18.00 km/h
Maksymalna prędkość:46.00 km/h
Suma podjazdów:560 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:14.50 km i 0h 48m
Więcej statystyk
  • DST 14.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO PRACY

Sobota, 30 stycznia 2016 | Komentarze: 0

Kategoria DO PRACY


  • DST 14.00km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:50
  • VAVG 16.80km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 188m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PKM I: Jasień - przystanek

Czwartek, 28 stycznia 2016 | Komentarze: 0


Musiałem odreagować traumatyczne wydarzenia ostatnich dni. A co może lepiej się do tego nadawać, niż rower? Mając do dyspozycji jakieś dwie godziny, poszukałem sobie pretekstu do popedałowania w najbliższej okolicy miejsca zamieszkania. Padło na przystanek Pomorskiej Kolei Metropolitalnej w gdańskiej dzielnicy Jasień. Pierwotnie przystanek miał nazywać się Wróbla Staw, ale słusznie chyba przemianowano go na Jasień. Wróbla Staw jest bowiem jednym z osiedli wchodzących w skład całej dzielnicy Jasień.


Dlaczego tu? Co mnie skłoniło? Otóż w maju 2013 szedłem z Agnieszką i Marysią [jeszcze nienarodzoną] szlakiem kolei staropilskiej. Stwierdziłem, że ciekawie byłoby zobaczyć odmienione miejsca i zrobić zdjęcia porównawcze. Dziś, może trochę z przypadku i o porze raczej niefotograficznej, ale zaczynam porównania.


Migawka z wędrówki.





Do ronda Kartuska / Nowa Myśliwska cisnę ile siły pozwalają. Przez chwilę nie myślę o niczym innym, jak tylko o „drodze”. Przy rondzie znajduję pierwszą informację o pekaemce.


Jasień. PKM.


Stąd jadę ostro w dół wydzielonym pasem dla rowerów, by kilometr i trzy ronda dalej ujrzeć charakterystyczną czerwoną wiatę.


Jasień. PKM.


Ścieżka rowerowa kończy się zadaszoną wiatą ze stojakami dla rowerów.


Jasień. PKM.


Zatrzymuję się na chwilę na wiadukcie. Spoglądam w kierunku przystanku Brętowo. Mniej więcej na wysokości końca peronu, po prawej stronie był przyczółek starego wiaduktu. Nadjeżdża kolejka.


Jasień. PKM.


To samo miejsce w maju 2013.


Przystanek PKM Jasień jest malowniczo położony między dwoma sztucznymi jeziorami: Wróbla Stawem oraz Zbiornikiem Jasień.


Jasień. Zbiornik Jasień.


To samo miejsce w maju 2013.


Na powyższym zdjęciu widać po lewej, za koparkami błoto, z którego powstanie Zbiornik Jasień, a po prawej wyrwę w nasypie kolejowym, która została uzupełniona mostem widocznym na zdjęciu poniżej. Pod mostem przepływa Potok Jasień [Jasieński Potok], zwany też Jasieńską Strzyżą. Uchodzi on niespełna dwa kilometry dalej do Strzyży - ostatniego dopływu Martwej Wisły.


Jasień. Most nad Jasieńskim Potokiem.


Wracam na wiadukt przy przystanku i mam okazję zobaczyć kolejny kurs w kierunku Gdyni.


Jasień. PKM.


Zmierzcha. Chowam aparat i znowu co sił cisnę do domu. I znowu droga przepędza inne myśli.


Muszę zacząć na poważnie fotograficzną analizę porównawczą odwiedzonych w 2013 roku miejsc. Oczywiście wrócę na blogu do tego tematu.


Patrząc na zdjęcia, trudno uwierzyć, że ostatnie dwie wycieczki dzieli zaledwie 5 dni!



Do wkrótce.





  • DST 32.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Temperatura -13.0°C
  • Podjazdy 372m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

ZIMOWA JAZDA PRÓBNA

Sobota, 23 stycznia 2016 | Komentarze: 4


Właściwie nigdy nie byłem na wycieczce rowerowej w głębokim śniegu [no może raz na Żuławach, ale to raczej szron był niż śnieg]. Owszem dojazdy do pracy w mrozie, czy śniegu to owszem, ale regularna wycieczka, choćby krótka, NIE! Czas więc spróbować. Wybór padł na Las Otomiński. Miałem wprawdzie w planach eksplorację grodziska wczesnośredniowiecznego w Pręgowie, ale plan narodził się kilka dni temu, kiedy śniegu było co kot napłakał. Jazda po bezdrożu w głębokim śniegu to nie na mój rower. Muszę wybierać odśnieżone, lub co najmniej rozjeżdżone drogi. Ostatecznie postanowiłem pokręcić się bez celu w trójkącie Otomin - Sulmin - Łapino. Cel w postaci małego co nieco oraz herbatki z duchem u Witka narodził się w trakcie przejażdżki.


Migawka z wędrówki.





Wyjeżdżam nie, jak zwykle, spod domu, ale z pracy, po nocnej zmianie. Licznik włączam jednak dopiero w okolicy domu, bo statystyka to jednak nauka ścisła i precyzyjna, a te 7 ka-emów wlicza się do kategorii "DO PRACY".


Gdy opuszczam Gdańsk, na zimny, błękitny nieboskłon nieśmiało wkracza słońce.


W okolicy Szadółek.


Pierwszy przystanek - nielegalne [bo zakaz] kąpielisko nad Jeziorem Otomińskim. Miejsce, które dziś tylko nielicznym kojarzy się z kąpielą. Nie raz przeszło mi przez myśl, aby dołączyć do tych nielicznych. Jeszcze trochę! Cierpliwości! Zbieram się w sobie :-)


Jezioro Otomińskie.


Zmarznięte, bo nie zaopatrzone, jak to zwykłem robić, w podwójne czubki skarpet, nogi rozgrzewam krótkim spacerem po lodzie. Jednak przy brzegu, bo od zawsze czuję strach przed włażeniem na zamarznięte zbiorniki.


Jezioro Otomińskie.


Rozgrzawszy palce u nóg, ruszam do Sulmina. Zatrzymuję się na chwilę przy dawnym kościele ewangelickim, dziś pełniącym funkcję galerii.


Sulmin. Galeria Sulmin.


Zawiłe są dzieje tej wzniesionej w XIX wieku świątyni. Funkcję sakralną przestała ona pełnić w chwili wybuchu II Wojny Światowej. Już po wojnie w latach 1949-1950 znajdowało się tam Małe Seminarium Duchowne Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego, będące prywatną kościelną szkołą średnią. W kolejnych latach świątynia pełniła różnorodne role magazynowe, co nie było aż tak rzadką praktyką w latach PRL.


Światełko nadziei zapaliło się dla sulmińskiego kościoła w roku 1979, kiedy to został kupiony przez rzeźbiarza Włodzimierza Wieczorkiewicza, który wraz z żoną Jolantą Cerebież-Tarabicką odrestaurowali go w latach 1980-1985 adaptując na cele mieszkalne oraz urządzając w nim prywatną Galerię Sulmin. Nadzieja zgasła wraz z życiem Włodzimierza Wieczorkiewicza pewnego ulewnego lipcowego dnia w 2001 roku.


Następnym wydarzeniem w historii tego obiektu był pożar z 2005 roku, który strawił dachy i wnętrze galerii. Ruiny wystawiono na sprzedaż. Bodajże w 2006 roku kupili go Alicja Solarewicz-Zawierucha i Mariusz Zawierucha. Nowi właściciele  odrestaurowali kościół i we wrześniu 2012 ponownie otworzyli tu prywatną galerię.


Z Sulmina kieruję się na południe. Po chwili dojeżdżam do jednej z moich astrofotograficznych miejscówek przy starym cmentarzu ewangelickim, na którym znajduje się grobowiec Gralathów.


Sulmin. Grobowiec Gralathów.


Rodzina Gralathów pochodząca z Ratyzbony osiedliła się w Gdańsku w końcu XVII wieku. W kolejnych wiekach członkowie tej rodziny zapisali się w historii miasta. Największą sławą okrył się Daniel Gralath [starszy], pionier badań nad elektrycznostatyką, założyciel Towarzystwa Przyrodniczego i późniejszy burmistrz miasta [1763-1767]. To jego hojności zawdzięczamy Wielką Aleję łączącą Wrzeszcz z Gdańskiem.


Pierwszy syn Daniela Gralatha - Daniel Gralath [młodszy] wsławił się jako autor znakomitej trzytomowej "Historii Gdańska".


Drugi syn Daniela Starszego - Karol Fryderyk osiadł w 1808 roku w Sulminie, natomiast syn Karola Fryderyka Gralatha - Stanisław Karol wybudował tu dwór i doprowadził do założenia szkoły.


Sulmin. Grobowiec Gralathów.


Kaplica grobowa została wzniesiona w początku XIX wieku przez Karola Fryderyka Gralatha i on jako pierwszy w niej spoczął w 1818 roku.


W następnych latach w grobowcu spoczął jego syn - Stanisław Karol Gralath, a także żona, szwagier i bratanek tego ostatniego. Ostatni pochówek odbył się 1907 roku. Złożono tam wtedy ciało Marii Maquet, wdowy po Jerzym Fryderyku - bratanku Stanisława Karola Gralatha.


W okresie międzywojennym przy kaplicy powstał cmentarz dla mieszkańców wsi.


Sulmin. Cmentarz.


Dalej jadę na południowy zachód drogą gruntową, początkowo po śladach samochodu, później już tylko śladami biegówek.


W Lesie Otomińskim.


Stromym wąwozem zjeżdżam do kładki na Raduni i nią przeprawiam się na drugi brzeg.


Kładka na Raduni.


Uroki zamrożonej rzeki zatrzymują mnie na kilka kadrów.


Radunia.



Radunia.


Radunia.


Na drugi brzeg nawet biegówki nie dotarły. Nie dam rady jechać na swoich wąskich oponach. Prowadzę po kostki w śniegu. Ale i tak jest cudownie.


Był „Helikopter w ogniu”, jest i „Rower w śniegu”.


Jeszcze tylko spojrzenie za siebie, w kierunku prześwitującej przez gołe drzewa Raduni.



Radunia.


Kilkadziesiąt metrów dalej przecinam znany mi dobrze, nieczynny od 1994 roku tor z Pruszcza Gdańskiego do Starej Piły.


Na linii kolejowej numer 229.


Dalej również prowadzę...


Rower w śniegu.


Kilkaset metrów dalej docieram do pięknie odśnieżonej drogi z Widlina do Łapina. Znów mogę dosiąść stalowego rumaka.


Na drodze do Łapina.


Po drodze jeszcze rzucam okiem na starą papiernię w Łapinie...


Łapino. Papiernia.


I w zasadzie kończę krajoznawczą część wędrówki wizytą u Witka. Śniadanko, kawka, herbatka i lampka jednej z kolekcji witkowych nalewek. Poza tym rozmowy o nieznanej mi bliżej, choć nieodległej okolicy oraz plany wspólnej eksploracji grodziska w Pręgowie [oczywiście na wiosnę].


Po tym wszystkim przyodziewam się z powrotem w moje warstwy i ruszam przez Kolbudy, Lublewo, Bąkowo, Otomin i Szadółki do mojego Ujeściska.



Do wkrótce.





  • DST 1.00km
  • Czas 00:05
  • VAVG 5:00km/h

SEPARATOR ZANIECZYSZCZEŃ

Czwartek, 21 stycznia 2016 | Komentarze: 5


Dłuższa przerwa w rowerowaniu nigdy nie oznacza przerwy od myślenia o rowerze i okolicach. Wtedy na ogół wspominam wcześniejsze jeżdżenie, planuję późniejsze lub obmyślam, co by tu przerobić, zmodernizować, wynaleźć w rowerze i jego najbliższym otoczeniu. I tak było i tym razem. Tydzień bez roweru sprowokował mnie do zejścia do piwnicy, gruntownego wyczyszczenia i nasmarowania maszyny, mimo, że może z technicznej strony tego nie wymagał [to tak, jak z dzieckiem - niby nie śmierdzi, ale kąpię co wieczór :-)]. Przy okazji czyszczenia łańcucha postanowiłem usprawnić proces odzyskiwania nafty. Myślę, że warto ją odzyskiwać, bo szczególnie w okresie zimowym czyszczenie łańcucha ma miejsce kilka razy w miesiącu, a pół litra nafty kosztuje ponad dychę. Poza tym nie wylewając jej gdzie bądź, mam poczucie, że dokładam swoją cegiełkę do dbałości o środowisko.


Od lat czyszczę napęd naftą i odzyskuję czysty płyn bez osadu zanieczyszczeń metodą przelewania z puszki do puszki. Nie jest to metoda najwygodniejsza i najwydajniejsza. Mój sposób na zmodernizowanie tego procesu może nie jest jakiś odkrywczy, ale może komuś przyda się pomysł na separator zanieczyszczeń.


Separator zanieczyszczeń.


Materiały:
  • butla 5-litrowa po płynie do spryskiwaczy AURA NANO z Biedry,
  • kranik plastikowy z reduktorem osadów,
  • płyta meblowa, sklejka, lub deski,
  • 10 wkrętów do drewna,
  • 2 kołki rozporowe z wkrętami.


Separator zanieczyszczeń. Materiały.


Jeśli chodzi o stelaż z płyt meblowych, to nie jest on w zasadzie niezbędny. Butlę można równie dobrze powiesić na gwoździu. Ja jednak postanowiłem go zrobić z dwóch względów. Dzięki temu całość jest stabilna, a na dodatkowej półce, pod kranikiem mogę postawić butlę na czystą naftę.
Wymiary płyt [tylko pod butlę po spryskiwaczu AURA NANO z Biedry]:
  • 12x12 cm,
  • 12x19 cm,
  • 12x19 cm,
  • 12x40 cm,
  • 12x15 cm - 2 szt [tu sklejka, ale może być płyta, czy deska].


Separator zanieczyszczeń. Skręcony stelaż.


Pora na przygotowanie samego separatora. Butla po płynie otrzymuje dwa otwory. Jeden w denku, które będzie górą separatora. Średnica tego otworu jest o centymetr mniejsza od średnicy litrowej butelki, w której czyszczę łańcuch, a która również zawierała kiedyś płyn do spryskiwaczy. Chodzi o to, by można było małą butelkę postawić na separatorze do ocieknięcia. Drugi otwór u dołu, jak najniżej nad korkiem. W nim zamontowany będzie kranik do spuszczania czystej nafty. Otwory w grubym plastiku wycinam nożem do tapet. Powoli i ostrożnie z troski o butlę i o palce.


Separator zanieczyszczeń. Górny otwór.


Separator zanieczyszczeń. Otwór na kranik.


Separator zanieczyszczeń. Kranik z widocznym, czerwonym reduktorem osadów.


Stelaż jest tak skonstruowany, żeby postawiony na zakrętce separator wchodził weń na wcisk. Dzięki temu nie wysuwa się pod ciężarem nalanej nafty, ale też łatwo go wyciągnąć do ewentualnego umycia. Właśnie - zakrętka. Trzeba ją wyposażyć w dodatkową uszczelkę i naprawdę solidnie dokręcić. Nafta ma bowiem świetne właściwości penetrujące, co przy łańcuchu jest zaletą, a przy separatorze już wadą, bo może wyciekać po zwojach gwintu.


Separator zanieczyszczeń. Gotowa konstrukcja na tle bałaganu.


Separator zanieczyszczeń. Separator na ścianie.


Działanie jest jeszcze prostsze niż budowa. Po wytrzęsieniu łańcucha w nafcie w litrowej butli, stawiam ją do góry dnem na separatorze. Nafta spływa do dużej butli. Gdy ścieknie cała, zalewam łańcuch w małej butelce świeżą naftą i płuczę dalej. Czynność powtarzam do skutku [tzn. do momentu gdy łańcuch przestaje brudzić nową porcję nafty, czyli zwykle 3-4 razy]. Ostatecznie cała brudna nafta ląduje w separatorze. A łańcuch wieszam na gwoździu do odparowania i później smaruję.


Po kilku godzinach zanieczyszczenia osiadają na dnie separatora, czyli w korku i kolanie uchwytu, a czysta nafta po delikatnym uchyleniu kranika i ścieka do małej butli.


Separator zanieczyszczeń. Brudna nafta.


Separator zanieczyszczeń. Oczyszczona nafta gotowa do spuszczenia. Na dnie widoczny osad z zanieczyszczeń.


Prosta rzecz, a cieszy, bo wykonana samodzielnie, a działa. I życie stało się prostsze.


Aha. Jeszcze jedno. Ten kilometr aktywności, to kursowanie piwnica - trzecie piętro - piwnica :-). Najmniej przyjemny element mojego majsterkowania.



Do wkrótce.



Kategoria ZRÓB TO SAM


  • DST 14.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO PRACY

Środa, 13 stycznia 2016 | Komentarze: 0

Kategoria DO PRACY


  • DST 15.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

RCKiK

Poniedziałek, 11 stycznia 2016 | Komentarze: 0



  • DST 14.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO PRACY

Niedziela, 10 stycznia 2016 | Komentarze: 0

Kategoria DO PRACY


  • DST 14.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO PRACY

Sobota, 9 stycznia 2016 | Komentarze: 0

Kategoria DO PRACY


  • DST 14.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO PRACY

Środa, 6 stycznia 2016 | Komentarze: 0

Kategoria DO PRACY


  • DST 14.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO PRACY

Wtorek, 5 stycznia 2016 | Komentarze: 0

Kategoria DO PRACY