> ŻUŁAWY /4/, strona 1 | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


Wpisy archiwalne w kategorii

> ŻUŁAWY /4/

Dystans całkowity:249.45 km (w terenie 20.50 km; 8.22%)
Czas w ruchu:15:11
Średnia prędkość:16.43 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Suma podjazdów:1818 m
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:62.36 km i 3h 47m
Więcej statystyk
  • DST 26.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 15.00km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

WELCOME TO KORYŁKA

Sobota, 25 lutego 2017 | Komentarze: 0


Poczułem nieodpartą chęć odwiedzenia Żuław. Wyszedłem do pracy 4 godziny wcześniej i w związku z tym, że to trochę mało czasu, by poważnie zapuścić się na Żuławy musnąłem zaledwie deltę Wisły. Po raz kolejny odwiedziłem Krępiec, do którego to miejsca mam duży sentyment.


Migawka z wędrówki.





Na żuławskim polu.


Nowy krajobraz Krępca.


Motława w Krępcu o zachodzie słońca.


WIĘCEJ SŁÓW I OBRAZÓW ZNAJDZIESZ NA KOLE.



ZAPRASZAM.




Do wkrótce.





  • DST 77.00km
  • Teren 3.50km
  • Czas 04:30
  • VAVG 17.11km/h
  • VMAX 35.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 447m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

WIATA PRZYJACIELEM TURYSTY [Tczew - Lasowice - Palczewo - Tczew]

Niedziela, 21 czerwca 2015 | Komentarze: 2


To był nie tylko najdłuższy dzień w roku, ale również drugi dzień weekendu otwartych dni zabytków żuławskich. Postanowiłem potraktować te fakty jako pretekst do przejechania się po Wielkich Żuławach Malborskich. Wprawdzie z repertuaru dni otwartych wybrałem jeden tylko obiekt, ale za to dwa inne sam sobie otworzyłem. Poza tym odwiedziłem kilka bardzo ciekawych miejsc, o których do niedawna nie miałem pojęcia. Wycieczka zaowocowała więc ciekawymi momentami. Były też momenty mniej ciekawe podczas których musieliśmy zabijać czas przeczekując deszcz w wiatach przystankowych lokalnej komunikacji.



Migawka z wędrówki.





Do Tczewa podrzuca nas eskaemka zapięćsiódma z Gdańska i od razu po dotarciu opuszczamy miasto, by zabytkowym mostem przeprawić się na prawy brzeg Wisły.


Krótką chwilę spędzamy z aparatami na moście,...



...po czym ruszamy do Starej Wisły



Stara Wisła. Cmentarz.



Odwiedzamy Kończewice z pięknym, najwyższym chyba na Żuławach chełmem na wieży kościelnej. Kościół pochodzi z połowy XIV wieku, ale w wiekach późniejszych był znacznie rozbudowywany. Wieża wraz z osadzonym na ośmiokątnej izbcy chełmem ma 21 metrów wysokości.



Przecinamy Berlinkę i po chwili widzimy już masywną bryłę gnojewskiego kościoła p.w. św. Szymona i Judy.



Gnojewo. Cmentarz.



Gnojewo. Wnętrze kościoła.



Gnojewo. Kościół. Polichromie z 1717.



Zanim opuścimy Gnojewo, rzucamy jeszcze okiem na jedną z ostatnich na Żuławach kapliczek gotyckich...



...i ruszamy Berlinką na wschód. Po jakichś trzech kilometrach, na odcinku których tniemy tak szybko, że doganiamy rowerzystę z napędem spalinowym, skręcamy w lewo i przez Kapustowo jedziemy ku Stogom Malborskim. Zanim jednak podjedziemy do cmentarza mennonitów, odwiedzamy jedną z zagród typowych dla tych holenderskich osadników.



Stogi Malborskie. Dom.



Po chwili jesteśmy na największej mennonickiej nekropolii na Żuławach, gdzie poza oczywistą, prowadzoną od lat dokumentacją nagrobków, trochę bawię się ostrością.





Dalej jedziemy przez Kościeleczki i Tragamin do Lasowic Wielkich. Droga wiedzie wśród rozćwierkanych pól i łąk.



Lasowice Wielkie. Kościół p.w. Wszystkich Świętych.



Nagle odzywa się dzwon wzywający parafian na mszę. Korzystając z okazji uwieczniamy Dzwonnika z Lasowic w akcji.



Detal mostku przy kościele.



W poszukiwaniu domu podcieniowego trafiamy na informację, że znajduje się on kilometr w kierunku Tragamina. Nie rozumiemy, jak mogliśmy go przeoczyć. Cofamy się do Tragamina, a w zasadzie południowo-zachodniej kolonii Lasowic Wielkich i odnajdujemy ukryty za drzewami dom podcieniowy wybudowany w 1837 roku dla niejakiego Zimmermanna.



Ponownie przez Lasowice Wielkie kierujemy się na północny wschód, by w nieodległych Lasowicach Małych obejrzeć kolejny dom podcieniowy.



Jeszcze 4-5 lat temu można było obejrzeć go w całości z gniazdem bocianim na szczycie bocznego skrzydła. Dziś właściwie należałoby odzyskać z niego piękne rzeźbione drzwi oraz belkę z podcienia z napisem świadczącym kto, kiedy i dla kogo wzniósł ten dom i złożyć w muzeum jako epitafium kolejnego wspaniałego żuławskigo zabytku, który w majestacie prawa i opieki konserwatorskiej odszedł w niebyt.



Za drzwiami czarna kuchnia.



Od zachodu nadciąga ulewa. Na szczęście przy krzyżówce z drogą Świerki - Lipinka trafiamy na wiatę przystankową i w niej chronimy się przed deszczem.



W krótkiej przerwie między dwoma rzęsistymi opadami robimy wypad do Lipinki, żeby obejrzeć tamtejszy cmentarz. Niewiele jest do oglądania.



W szybko nasilającym się deszczu wracamy do naszej bazy, czyli wiaty przy krzyżówce i znów przeczekujemy deszcz. Wiata przyjacielem turysty. Niezaprzeczalnie. Kiedyś, podczas powrotu rowerem do Gdańska znad Biebrzy, zdarzyło mi się spać w takiej wiacie. Nie była to może najbardziej komfortowa miejscówka w moim życiu, bo o niebo lepiej byłoby nocować w wiacie typowo turystycznej, ale było sucho, gdy dookoła padało.


Dłuższą przerwę w opadzie wykorzystujemy na dotarcie do niedalekiej wsi Świerki. Tu na przemian przeczekujemy deszcz i zwiedzamy. A zwiedzamy:


Turpistyczny dom podcieniowy.



Cmentarz. Tu dopada mnie deszcz.



A także kościół i drugi dom podcieniowy w tej wsi. Dom ciekawy, właściciel mniej.


W związku z przeczekiwaniem deszczu w wiacie przystankowej straciliśmy w sumie jakąś godzinę. Chcąć zdążyć na godziny otwarte żuławskiego zabytku do Palczewa, musieliśmy przyspieszyć. W efekcie przyspieszenia odpuściliśmy sobie Nowy Staw. Zatrzymaliśmy się tylko na chwilę przy Ołówku...


Nowy Staw. Galeria Żuławska w dawnym kościele ewangelickim zwanym Ołówkiem. W tle to, co nad nami przed chwilą przeszło.



Gdzieś przed Pręgowem Żuławskim.



Wreszcie, pół godziny przez zamknięciem, docieramy do palczewskiego wiartraka.



Palczewo. W wiatraku.



Palczewo. W wiatraku.



Palczewo. Widok z czapy wiatraka w kierunku wsi.



W Palczewie oglądamy jeszcze jedyny chyba całkowicie drewniany kościół na Żuławach...



...i jedziemy do Boręt. Tu naszym celem, wbrew pozorom, nie są ruiny kościoła gotyckiego p.w. św. Katarzyny, czy XIX-wieczny kościół pod tym samym wezwaniem, ale dom podcieniowy. Co ciekawe podczas mojej pierwszej wizyty w Borętach, kilka lat temu, miałem informację o istnieniu domu podcieniowego. Przejechawszy wieś dwukrotnie nie znalazłem niczego, co mogłoby być choćby wspomnieniem domu podcieniowego. Mieszkaniec zapytany wówczas o dom z wystawką na słupach też nic nie wiedział. Kilka miesięcy temu jednak czytałem gdzieś relację z rowerowej wycieczki po Żuławach i tam było zdjęcie domu podcieniowego w Borętach Drugich. I o to „drugich” chodziło. Boręty Drugie dzieli od Boręt „właściwych” półtora kilometra pola.


Jak się okazało po dojechaniu na miejsce, ten wzniesiony w pierwszej połowie XIX wieku dom podcieniowy, który jeszcze miesiąc temu stał sobie w najlepsze [i niszczał] w Borętach Drugich, teraz jest już jedną nogą w Wielkopolsce. Podobno rozbiera go i będzie przenosił właściciel skansenu spod Poznania.


Boręty Drugie. Dom podcieniowy.




W ten sposób kończę wycieczkę po Wielkich Żuławach Malborskich na długo pozostając pod wrażeniem sześciokondygnacyjnego wnętrza wiatraka przemiałowego w Palczewie. Kończę tę wedrówkę, odkrywając w ostatniej chwili dom, który przez lata umykał mojej uwadze, a który wkrótce rozpocznie nowe życie kilkaset kilometrów stąd. Taki los czeka wiele zaniedbanych zabytków. I oby taki los właśnie je czekał, bo alternatywą w ogromnej większości wypadków jest obrócenie się w pył i zapomnienie.


Powyższy opis to tylko zajawka. Więcej zobaczysz i przeczytasz na:


Żuławy.info


Do wkrótce.





  • DST 80.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:15
  • VAVG 15.24km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 820m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

KRAINA ZAROŚLI [Małdyty - Elbląg]

Poniedziałek, 18 maja 2015 | Komentarze: 2


Pogezania (prus: Paugudian - kraj porośnięty zaroślami). Dla większości osób to niewiele mówiąca nazwa, mimo, iż Warmia, czy Mazury już owszem. Pruska kraina plemienna - Pogezania to wąski pas pagórkowatej ziemi, graniczący na zachodzie, na Zalewie Drużnieńskim [późniejszym jeziorze Drużno] i rzece Dzierzgoń z Pomezanią, a na wschodzie, na rzece Pasłęka z Warmią, przez długie stulecia znajdujący się we władaniu pruskiego plemienia Pogezan.


Prusowie [wśród nich Pogezanie] oraz Jaćwingowie [których odwiedzę na przełomie lipca i sierpnia], co najmniej od połowy XI wieku najeżdżali i pustoszyli jedną z najbogatszych dzielnic Polski, jaką było Mazowsze. Na początku XIII wieku w celu obrony północnej granicy Mazowsza książe Konrad I Mazowiecki stworzył sieć grodów obronnych oraz powołał Zakon Braci Dobrzyńskich, będący jedynym zakonem rycerskim, który ukształtował się na ziemiach polskich.


Działania podjęte przez księcia okazały się niewystarczające do zapewnienia bezpieczeństwa granicy z plemionami pogańskimi. W początkach XIII wieku na zaproszenie Konrada Mazowieckiego przybyli na te tereny Rycerze Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, popularnie zwani Krzyżakami i zrobili Pogezanom, że użyję kultowych już słów Ferdynanda Kiepskiego, jesień z dupy średniowiecza. Krzyżacy przybyli tu krzewić chrześcijaństwo przy pomocy ognia i miecza, a takim argumentom, zaiste, trudno było się oprzeć. Jednak dzielni, ale, na swoje nieszczęście, innowierni Pogezanie, opierali się.


Opierali się dzielnie aż do 1239 roku, kiedy to książę Otto z Brunszwiku na czele licznych wojsk zdobył Pogezanię i wysłał większą część jej mieszkańców przed oblicze swego Pana. Reszty spustoszenia w społeczności Pogezan dokonały powstania mające miejsce w drugiej połowie XIII wieku.


Po zdławieniu wielkiego powstania Prusów [1260-1274] wyludniona ziemia już pod panowaniem krzyżackim uległa szybkiemu procesowi kolonizacyjnemu, który wchłonął niedobitki Pogezan. Większość terenów dawnej pruskiej Pogezanii znalazło się na obszarze komturii elbląskiej. Pogezania nazywana była wtedy [przypuszczam, że nieoficjalnie z uwagi na panowanie krzyżackie] Hoggerlandią [łać. Hockerlandia] na cześć legendarnego księcia pruskiego - Hoggo, by z czasem stać się oficjalnie Oberlandem, czyli Pogórzem. Dziś Pogezania i Pomezania połączone są w sztuczny [ahistoryczny] twór zwany Powiślem.


Tyle tytułem wstępu. Oto czwarty już raz odwiedzam dawne ziemie Pogezan, by odkryć dla siebie kolejny fragment przestrzeni i czasu. Zgodnie z naszymi domysłami jest to wędrówka pachnąca rzepakiem.


Migawka z wędrówki.





Wędrówkę naszą rozpoczynamy w Małdytach, gdzie oglądamy wieżę ciśnień,...



...oficynę XVII-wiecznego pałacu,...



...oraz stary cmentarz ewangelicki.



W Jarnołtowie odwiedzamy Immanuela Kanta...



...a także gotycki kościół p.w. Chrystusa Króla.



W Budwitach, które odwiedzaliśmy już w styczniu ubiegłego roku nadrabiamy zaległość, zajeżdżając do ukrytego w sporej kępie drzew pałacu.



Kolejny etap naszej wędrówki stanowi pewnego rodzaju niewiadomą. Zamierzamy bowiem na własne oczy zobaczyć Wymarłą Wieś. Jest to wieś,o której pierwsza wzmianka pochodzi prawdopodobnie z 1315 roku. Wtedy nazywała się Gloken, później pisane przez „ck”, by po II Wojnie Światowej stać się swojsko brzmiącą Niedźwiadą. Do Niedźwiady prowadzą dwie drogi: jedna z Sasin, druga z Budyt. Obie nieużywane od dziesiątek lat i prawie nieprzejezdne. My wybieramy tę z Budyt.


Radzimy sobie jadąc śladami ciągnika przez pole, najpierw rzepaku, później pszenicy.



Wreszcie dojeżdżamy do wsi, o obecności której świadczą niszczejące fundamenty domostw, ziejące pustką, na wpół zasypane wejścia do piwnic, porośnięte zielskiem sterty cegieł i zdziczałe sady owocowe. Niemi świadkowie kwitnącej tu niegdyś cywilizacji.






Dalej przez Sasiny jedziemy do Mostu Moniera na Kanale Elbląskim. Następny przystanek planujemy w Drulitach. W tym celu za mostem nie skręcamy w lewo ku pochylni Buczyniec, lecz wspinamy się drogą na wschód, zbaczając nieco z głównej trasy. Dojechawszy na miejsce zastajemy kompletnie ogrodzoną posesję z dwiema zamkniętymi bramami. Zmora turysty, który nie po to zjechał kilka kilometrów z głównej trasy, by oglądać z daleka przez płot. To jak lizać lizaka przez folię. Wnikliwsza analiza jednak wykazuje, że jedna z bram zamknięta jest jedynie na zasuwkę, a napis „PCHAĆ” umieszczony na tabliczce na jednym ze skrzydeł bramnych zdaje się zapraszać do wejścia na teren pałacu. Nie zwykłem się opierać w takich sytuacjach. Parafrazując Juliusza Cezara: Pchnąłem. Wszedłem. Zwiedziłem.


Drulity i zwiedzanie zespołu pałacowo - folwarcznego z XIX wieku.



Drulity i zwiedzanie zespołu pałacowo - folwarcznego z XIX wieku.



Wracamy nad kanał i kierujemy się wzdłuż niego na północ. Pierwszą odwiedzoną przez nas pochylnią jest Pochylnia Kąty.



Następnie przez Pochylnię Oleśnica...



...dojeżdżamy do Pochylni Jelenie tonącej w morzu rzepaku. [fot. Piotr Zwierzyński]



Wjeżdżamy na umiarkowanie ruchliwą drogę 527 i wytyczoną wzdłuż niej ścieżką rowerową dojeżdżamy do Jelonków [tudzież Jelonek]. Tu chcemy zobaczyć domy podcieniowe, z których Jelonki słyną... no w niektórych kręgach.









Z Jelonek jedziemy dalej na zachód drogą 527. Mijamy Marwicę i kawałek dalej skręcamy do Topolna Wielkiego, gdzie ja oglądam ruiny pałacu, a Piotr patrzy na zegarek. To jest ten moment wędrówki, kiedy zaczynamy szacować czas, by zdążyć na pociąg.






Po krótkich oględzinach ruszamy dalej w stronę Żuław. Mijamy wieś Wysoka. Zatrzymujemy się przy dawnym folwarku, po wojnie Państwowym Gospodarstwie Rolnym, a dziś prywatnym przedsiębiorstwie. Piotr ucina sobie krótką pogawędkę z pracującym na terenie człowiekiem, a ja... wiadomo, kilka zdjęć.



Z Wysokiej zjeżdżamy w dolinę, by tuż za Grądowym Młynem [warto zobaczyć ruiny zespołu młyńskiego z przełomu XIX i XX wieku] odbić płytówką w prawo do Stankowa, dalej Nowe Dolno z domem podcieniowym i obrotowym mostem na Dzierzgoniu. Mostem tym opuszczamy dawne ziemie Pogezan i wjeżdżamy na Żuławy. Jedziemy asfaltem ku Markusom. Jednak do nich nie dojeżdżamy, ponieważ w Wiśniewie skręcamy w lewo i najpierw brukiem, później dziurawym asfaltem kierujemy się do ostatniej zachowanej, a jeszcze przez nas nieodwiedzanej parowej przepompowni wody na Żuławach. Po drodze dwukrotnie przecinamy znany z wędrówki „Tu, gdzie teraz jest ściernisko...” tor kolei Elbląg - Myślice. Zauważam ruinę mostu kolejowego.



Markusy. Przepompownia w budowie i komin przepompowni parowej.



Markusy. Komin przepompowni parowej.



Po drodze jeszcze zatrzymuję się przy cmentarzu w Zwierznie, z którego w zasadzie zachowały się zaledwie słupy bramy wejściowej. Cmentarz bardzo zarośnięty. Nie szukam śladów po nagrobkach, bo po pierwsze wiem, że niewiele znajdę, po drugie pociąg czekać nie będzie, a do Elbląga jeszcze kilka kilometrów.



Była to kolejna wędrówka przez dawne ziemie pruskiego plemienia Pogezan. Oczywiście, zgodnie z oczekiwaniami, nie znalazłem żadnych śladów ich tutaj bytności, jedynym bowiem śladem jest ich pogańska krew, którą przesycona jest ta ziemia. Mimo to wędrówka pozostawiła na długo ślad w pamięci oraz dobrze już znane uczucie graniczące z pewnością, że JESZCZE TU WRÓCĘ!


Powyższy opis to tylko zajawka. Zapraszam do obejrzenia całej relacji na:


Żuławy.info


Do wkrótce.





  • DST 66.45km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:42
  • VAVG 17.96km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 551m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

ŻUŁAWSKI BEZPLAN [Gdańsk - Miłocin - Osice - Pruszcz Gdański - Gdańsk]

Czwartek, 7 maja 2015 | Komentarze: 0


Jak sama nazwa wskazuje, nie było konkretnego planu dla tej wycieczki. Celem było przejechanie się po Żuławach, z racji bliskości terytorialnej, Gdańskich. Dawno mnie tam nie było, a powroty zawsze miłe.








O 0300 wstaję. O 0330 wychodzę. O 0400 zaczyna padać. Tak zaczął się ten dzień. Później było już tylko lepiej. Chmury po kwadransie deszczu ustąpiły błękitowi i tak pozostało do końca tej krótkiej wycieczki, a w zasadzie do późnego popołudnia.


Jeszcze przed wschodem zatrzymuję się gdzieś na pograniczu Dziewięciu Włók i Bystrej, by zmierzyć się z wiatrakami.



Kilkanaście minut później witam dzień wśród wierzb, na polu między Wocławami, a Miłocinem.



W Miłocinie zastaję wyremontowany dom podcieniowy z 1731 roku...












...uporządkowany i zadbany cmentarz, a na nim, pilnowane przez kota, fragmenty pomnika ofiar Wojny Światowej odnalezione w Gdańsku w roku 2009. [czytaj więcej na Żuławy.info pod datą 09 października 2009]...




...oraz odsłonięte i wyeksponowane resztki fundamentu kościoła ewangelickiego z końca XVI wieku, a rozebranego w 1954 roku.




Wszystko to opatrzone jest tablicami informacyjnymi, na których widnieją zdjęcia podstępnie wykradzione z mojej strony. Władze gminy Cedry Wielkie zamieściły te zdjęcia bez uzgodnienia ze mną, bez zgody i bez wspomnienia nawet o źródle. Zdjęcia są w niskiej rozdzielczości [ściągnięte ze strony], bo o dobry jakościowo materiał to trzeba by było już POPROSIĆ!


Wkurzenie mija mi z kolejnymi kilometrami. W Cedrach Wielkich odwiedzam kościół pw. Świętych Aniołów Stróżów wzniesiony w połowie XIV wieku.




Drzwi otwarte, więc zaglądam. Wyposażenie tego spalonego w 1946 roku i odbudowanego w latach 80-tych ubiegłego wieku kościoła jest współczesne.




W przedsionku leży dzwon oddany Cedrom Wielkim przez Niemców. [czytaj więcej na Żuławy.info w artykule „Powrót dzwonu”.




Przy okazji wizyty w Cedrach Wielkich zamierzam odwiedzić niepozorny budynek dawnej stacji kolei wąskotorowej, dziś pełniący funkcję sklepu.




Dalej jadę śladem toru do Giemlic, w których godnymi uwagi obiektami są bogato zdobione sztukateriami budynki folwarku oraz kościół pw. Św. Jana Chrzciciela. Zdjęcie kościoła wykonane w 2009 roku [nawiasem pisząc też skradzione i bezprawnie wykorzystane na okładce książki o Giemlicach]. I jak w tym kraju ma być dobrze, kiedy ciągle nie szanuje się cudzej własności.




Z Giemlic podążam na zachód do Osic. Po drodze ładny widok na wzniesiony w 2010 roku dom podcieniowy.



Dojeżdżam do Osic, by na dłuższą chwilę zatrzymać się przy kościele pw. św. Antoniego z Padwy wzniesionym w XV wieku z wieżą dobudowaną w 1767 roku.




Przy kościele smutny widok połamanych zniszczonych nagrobków. „Milczące Kamienie”.








Przypominam sobie ładny detal, który wypatrzyłem parę lat temu. Robię drugie podejście.




Po sesji z aniołkiem, diabłem i lwem ruszam w kierunku Suchego Dębu. W tej wsi trochę się kręcę w poszukiwaniu ciekawych obiektów. Podejmuję trudną, w tym przypadku, i co tu kryć nieudaną próbę ciekawego zdjęcia kościoła pw. św. Anny i św. Joachima z pominięciem szpetnego zbiornika gazu [ukryty za szuwarami]...




...i jadę czerwonym szlakiem pieszym na północ. Po drodze wypatruję stary dom mieszkalny.




Zatrzymuję się na chwilę w drodze do Grabin-Zameczku. Po prawej, porośnięte rzepakiem, najwyższe wzniesienie Żuław - 14,6 m n.p.m. Wiem, wiem, trzeba trochę wyobraźni, żeby zobaczyć na tym zdjęciu wzgórze.




Wizytę w Grabinach-Zameczku rozpoczynam od bezskutecznej próby przebicia się do zamku od strony Motławy przez park. Próba podyktowana jest informacjami o niemożności dostania się do zamku przez wiecznie zamkniętą bramę główną od strony wsi. W dostępnej z tej strony części parku oglądam zachowane fragmenty przepustu, którym zasilana była zamkowa fosa oraz młyn [tzw. Kanał Młyński]...




...oraz między innymi gatunkami, pomnikowe platany.




Dostrzegam stąd też młyn.




Nie dostawszy się do zamku od zachodu, postanawiam zajechać od frontu i zweryfikować infomacje o zamkniętej bramie. Na szczęście można je włożyć między bajki. Przez otwartą na oścież bramę wjeżdżam na teren.




Zainteresowanych zamkiem krzyżackim w Grabinach-Zameczku odsyłam ponownie na Żuławy.info, gdzie po krótce opisuję jego historię i pokazuję kilka zdjęć.


Mijam bramę z herbem Gdańska...




...i schodzę ukrytą w zaroślach ścieżką do kładki prowadzącej na teren parku. Zauważam postępujący rozkład kładki, co można porównać ze zdjęciem sprzed, bodajże, siedmiu lat.

2015


2008



W Grabinach-Zameczku w zasadzie postanawiam zakończyć wycieczkę. Czeka mnie jeszcze szybki przejazd do Pruszcza Gdańskiego i dalej ścieżką pieszo-rowerową na wale Kanału Raduni do Gdańska.




Nienaturalna pozycja roweru na ostatnim zdjęciu wywołana jest przez nasilający się wiatr. Ułamek sekundy później usłyszałem bum i rower leżał. Postanowiłem nie powtarzać zdjęcia. Takie jest ciekawsze.



Do wkrótce.