> SUWALSZCZYZNA /10/, strona 1 | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


Wpisy archiwalne w kategorii

> SUWALSZCZYZNA /10/

Dystans całkowity:162.15 km (w terenie 93.00 km; 57.35%)
Czas w ruchu:13:58
Średnia prędkość:11.61 km/h
Maksymalna prędkość:41.80 km/h
Suma podjazdów:2811 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:16.21 km i 1h 23m
Więcej statystyk
  • DST 2.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 15:00km/h
  • Temperatura 35.0°C

Wokół SPK [Suwalszczyzna - Dzień 5]

Czwartek, 6 sierpnia 2015 | Komentarze: 0


Żar leje się z nieba. Rowery stoją w szopie. My robimy objazd samochodem. Klima na maksa i w drogę.










Najpierw jedziemy zobaczyć rezerwat Rutka. Parkujemy przy szosie i robimy sobie krótki spacer do platformy widokowej. Moim zdaniem tu jest jeden z najładniejszych widoków w SPK. Tyle, że nie o tej porze roku i dnia. I znów powtarzam: Wrócę tu!


Rezerwat Rutka. Pięć Buczków na platformie widokowej.


Rezerwat Rutka. Widok na jezioro Linówek.


Rezerwat Rutka. Moje dziewczyny buszują w trawie.


Wracamy do samochodu i klimy. Jedziemy do Szurpił. Izba pamięci Jaćwingów zamknięta. Podjeżdżamy jak najbliżej Zamkowej Góry i zostawiwszy samochód na parkingu wędrujemy jakieś półtora kilometra.


Szurpiły. W drodze na Zamkową Górę.


Aga z Marysią zostają u stóp góry, a ja z chłopakami zdobywamy gród Jaćwingów.


Zamkowa Góra. Żaden upał nas nie powstrzyma.


Zamkowa Góra. Ograniczony widok na Jezioro Szurpiły.


Wracamy do samochodu i jedziemy wśród pięknych krajobrazów przez Jeleniewo, Czajewszczyznę, Gulbieniszki, Sidory i Polimonie do Smolnik. Tu zatrzymujemy się na obiad i robimy zakupy. Następnie do Starej Hańczy i do wody. I to w zasadzie byłoby na tyle, jeśli chodzi o Suwalszczyznę. Jutro rano ruszamy na Mazury.



Do wkrótce





  • DST 39.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 18.28km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 537m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieś, Której Nie Ma [Suwalszczyzna - Dzień 5]

Czwartek, 6 sierpnia 2015 | Komentarze: 2


Dziś znowu będzie grzało. Żeby uniknąć upału, ale pokręcić pedałami postanawiam ponownie wstać o świcie i wyruszyć sam. Cel wycieczki: Golubie - Wieś, Której Nie Ma, czyli dziś będzie to, co tygryski lubią najbardziej - turystyka krajoznawczo-eksploracyjna. No, powiedzmy w takiej usportowionej wersji :-)







Wyruszam przed wschodem, ale dzień mnie dogania między Kłajpedą, a Antosinem.


Kłajpeda/Antosin. Dzień się zaczyna. Pamiętam, że kolory były dziwne. Ale że aż tak?


Asfaltem jadę do Oklin i tam skręcam na zachód wbijając w czerwony szlak relacji Gołdap - Stańczyki - Okliny, a kończący się nad Biebrzą. Jest on bardzo kiepsko oznakowany. Drogowskazów na trasie próżno szukać. Co kilka kilometrów dopatrzyłem się znaku na drzewie. Równolegle z czerwonym, pieszym szlakiem biegnie na szczęście zielony szlak „Rowerowy Pierścień Suwalszczyzny” oznaczona kolorem zielonym i symbolem R-65, który miejscami pomaga, miejscami myli drogę. Tak, jak na poniższych zdjęciach. Dojeżdżam zielonym szlakiem do rozdroża, gdzie znajduję dwa drogowskazy, w lewo i w prawo. I co zrobić? A no na czuja.


Rakówek. Szlak z rozdwojeniem jaźni.


Rakówek. Szlak z rozdwojeniem jaźni.


Na czuja wybieram prawą drogę, która okazuje się właściwa i dojeżdżam do Pobłędzia. Za wsią przejeżdżam wiaduktem nad linią kolejową Gołdap - Żytkiejmy [ta sama, co biegnie przez Stańczyki]. W pobliżu tego miejsca od wspomnianej linii kolejowej odchodzi młodsza odnoga zbudowana przez hitlerowców. Jeszcze o niej wspomnę.


Pobłędzie. Na wiadukcie.


Mógłbym tu odbić dawną linią kolejową w kierunku Golubia, ale postanawiam choć zahaczyć o puszczę. Jej skrajem docieram do małej wsi Degucie, za którą wjeżdżam w las i kieruję się drogą na południe. Mijam sporo tzw. sucharów - małych śródleśnych zbiorników wodnych.


Okolice Deguć [albo Deguci]. Gdzieś w puszczy.


Po kilku kilometrach, kolejnym wiaduktem nad tym samym torem opuszczam puszczę i wjeżdżam do Golubia. Opuszczam puszczę - fajnie to brzmi.


Golubie. Na wiadukcie.


Wiadukt i samo starotorze jest o tej porze roku bardzo niedostępne.


Golubie. Wiadukt.


Wjeżdżam na teren wsi i zatrzymuję się na głównej krzyżówce.


Golubie. Prawą drogą przyjechałem od wiaduktu.
Lewa droga prowadzi na starotorze i do Stańczyków.
Za mną [tam zmierzam] dalsze tereny wsi Golubie.


Jadę kawałek na południe i na następnej krzyżówce skręcam na wschód w kierunku Pobłędzia. Wśród elektrycznych pastuchów, których nie można nawet zapytać o drogę, szukam śladów po nieistniejącej wsi.


Golubie. Pomnik strzeżony prądem.


Pomnik upamiętniał pierwotnie żołnierzy gminy Gollubien poległych w działaniach wojennych w latach 1914-1918. Niegdyś otoczony był ogrodzeniem, a na umieszczonej na nim tablicy wymienione były nazwiska poległych osób.


Dziś na pomniku widnieją resztki innej tablicy ufundowanej przez wizytujących tu w 1996 roku Niemców.

Zum Gedanken der Einwohner von Gollubien-Unterfelde. Gollubien - Unterfelde 7.1.1996,
Ku pamięci mieszańców Gollubien-Unterfelde. Gollubien-Unterfelde 7.1.1996.

Upamiętnia ona również mieszkańców wsi Gollubien, z tym że odnosi się do nowszych czasów. Mianowicie do roku 1944, kiedy to mieszkańcy wsi zostali wymordowani przez Rosjan. Wieś Unterfelde [tak nazywała się w latach 1938-1945] była jedną z pierwszych ówczesnych niemieckich wsi napotkanych jesienią 1944 roku przez 3 Front Białoruski. Żołnierze Armii Czerwonej dokonali pogromu mieszkańców wsi, a samą wieś zrabowali i zniszczyli. Po wojnie nieliczni, ocaleli z pogromu [ci, którzy zdążyli schronić się w puszczy] wrócili do Golubi, jednak na początku lat 70-tych zostali zmuszeni do emigracji w wyniku nacisków ZSRR, a sama wieś została zrównana z ziemią, po to, by zatrzeć pamięć o niechlubnym pogromie, jakiego dopuścili się czerwonoarmiści. Jednak pamięć trwalsza jest od kamienia.


Golubie. Pomnik ofiar dwóch wojen.


Jadę dalej w kierunku Pobłędzia, rozglądając się uważnie.


Golubie. Krajobraz powiejski.


Golubie. Relikty zabudowań.


Golubie. Relikty zabudowań.


Na fundamentach Golubia rolnicy łamią sobie lemiesze.


Golubie. Relikty zabudowań.


Cofam się do ostatniej krzyżówki i kieruję się dalej na południe w stronę Prawego Lasu. W kępie drzew dostrzegam to, czego się tu spodziewam. Cmentarz. Bezdotykowo pokonuję pastucha elektrycznego i penetruję cmentarzyk.


Golubie. Cmentarz.


Z daleka widoczny nagrobek o współczesnej formie upamiętnia 32-letnią Janinę Zaniewską. Wiąże się z nią pewna historia. Otóż któregoś mroźnego lutowego dnia w 1942 roku, drogą z niemieckiej wsi Unterfelde [Golubie], być może ze stacji kolejowej, w stronę Prawego Lasu, który do 1939 roku był w Polsce, szła młoda kobieta z dzieckiem na rękach. Mróz był na tyle silny, a ona na tyle wyczerpana, że nie zdołała iść dalej. Przystanęła na chwilę pod wzgórzem, aby odpocząć. Zamarzła. Synek szczęśliwie ocalał. Po latach, jako dorosły już człowiek, wrócił do Golubi, by uczcić pamięć matki symbolicznym nagrobkiem.


Golubie. Cmentarz. Taki widok na Golubie ma dziś pani Zaniewska.


Golubie. Cmentarz.


Ze sporym niedosytem opuszczam Wieś, Której Nie Ma. Wiem, że nie odnalazłem wszystkiego, co jest tu do odnalezienia. Wiem też, że jeszcze tu wrócę. Nie wiem tylko kiedy. Kieruję się dalej na południe do Prawego Lasu. W pewnym momencie napotykam znajomą krzyżówkę dróg i znajomy bunkier. Zdaję sobie sprawę, jak blisko byliśmy wczoraj właściwej drogi ku Stańczykom.


Prawy Las. Bunkier.


Prawy Las. Bunkier.


Wiem, że muszę kierować się na południowy wschód. Wprawdzie Mierkinie są dokładnie na wschodzie, ale obiecałem Agnieszce, że przywiozę na śniadanie bułki. Najbliższe bułki, o ile ja wiem, są w sklepie w Błaskowiźnie. Cisnę więc. Na chwilę zatrzymuję się w Zarzeczu.


Zarzecze. Krzyż, jakich tu wiele.


Z pobliskiego domu wychodzi mieszkaniec Zarzecza, który opowiada mi co nie co o wsi Golubie i o tym, co w niej przeoczyłem. Ta rozmowa utwierdza mnie w przekonaniu, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Niewykluczone, że zahaczę o Zarzecze, by wyciągnąć od uczynnego zarzeczanina więcej informacji.


Do Błaskowizny muszę jechać przez Hańczę, do Hańczy natomiast wybieram drogę po starotorzu. Jest to młodsza odnoga wspominanej już przeze mnie pruskiej linii Gołdap - Żytkiejmy. Odnogę tę wybudowali hitlerowcy w celu wyworzenia* wywożenia z okolic Bachanowa kruszywa do budowy bunkrów między innymi w Mamerkach oraz Gierłoży. W Bachanowie i Błaskowiźnie były specjalne młyny kruszące kamienie z okoliczych głazowisk.


Zarzecze. Starotorze relacji Pobłędzie - Bachanowo. Widok w kierunku Pobłędzia.


W Błaskowiźnie odczekuję 5 minut do otwarcia sklepu, kupuję bułki i po chwili siedzimy wszyscy w wiacie w Mierkiniach i śniadamy. Jest 08:30, a już grzeje niemiłosiernie. Nie mam sumienia męczyć rodziny rowerami przy ponad 35 stopniach. Chowam rower. Dziś pokręcimy się po SPK samochodem.


*) ale wstyd. I nikt nie zwrócił mi uwagi!



CDN...





  • DST 4.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 4.00km/h
  • VMAX 6.00km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 50m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bez roweru :-( [Suwalszczyzna - Dzień 4]

Środa, 5 sierpnia 2015 | Komentarze: 0


Po wczorajszym maratonie, a także przy dzisiejszym upale, odpuszczamy rowery. Upalny dzień zaczynamy od leniwego poranka.







Mierkinie.


Później krótki spacer połączony z pozyskaniem runa.


Mierkinie.


Mierkinie.


Od rana słyszałem: Tata, ziazio [jezioro - tłum. autora]. No to już. Nad jezioro do Starej Hańczy, wbrew tematowi, udajemy się na rowerach, z przyczyn wspomnianych kilka relacji wstecz.


Stara Hańcza.


Dzień kończymy ogniskiem z kiełbaskami. Wiem, wiem. Upalny dzień i jeszcze ogień. No ale obiecałem, a pod wieczór temperatura spadła i było znośnie.


Mierkinie.


Jutro na rowery, bo sfiksuję.



CDN...





  • DST 52.35km
  • Teren 33.00km
  • Czas 04:07
  • VAVG 12.72km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 971m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

(o)Błędni wędrowcy [Suwalszczyzna - Dzień 3]

Wtorek, 4 sierpnia 2015 | Komentarze: 7


Jak już wspomniałem w poprzedniej relacji, rower naprawiony. Dajemy dziś drugą szansę Stańczykom. Nawiasem pisząc, o zobaczeniu mostów w Stańczykach myślę od..., kurczę, ze 20 lat. Jakoś nie było okazji. Tym razem nie jedziemy szlakiem z Mierkiń prosto na Golubie, jak próbowaliśmy wczoraj, ale podjeżdżamy asfaltem do Kłajpedy i kawałek dalej, niż wczoraj wyjechaliśmy, skręcamy w lewo. Plan jest taki, by musnąć południowy brzeg jeziora Pobłędzie i przez Golubie dojechać do linii kolejowej, a dalej szlakiem po starotorzu do Stańczyków. Plan, planem, a życie, rzycią. Ale po kolei.





Zaczynamy od śniadania w pięknych okolicznościach Dworczyska.


Mierkinie. Śniadamy.


Wyruszamy wcześniej, niż w ostatnich dniach, by w największy upał być już w drodze powrotnej, albo nawet na miejscu. Jak napisałem w Kłajpedzie skręcamy na szutrówkę w kierunku zachodnim, która po chwili doprowadza nas do Kłajpedki.


Kłajpedka. W głębi 3/5 uczestników wycieczki. Po prawej piwniczka, jakich tu pełno.


Zanim docieramy do jeziora Pobłędzie, droga wyrowadza nas w kierunku południowym. Przejeżdżamy przez Wersele i trafiamy do Prawego Lasu. Trochę mnie to zaskakuje [Prawy Las mieliśmy mijać w drodze powrotnej], ale wykorzystuję okazję, by zobaczyć dobrze zachowany bunkier niemiecki z czasu II Wojny Światowej.


Prawy Las. Bunkier.


Nie do wiary, jak blisko byliśmy Golubia. Na krzyżówce dróg przy bunkrze powinniśmy byli skręcić w prawo, by po dwóch kilometrach dojechać do Golubia i stamtąd mieć już prostą drogę do Stańczyków.


Prawy Las. Krzyżówka przy bunkrze.


Jednak my skręcamy w lewo [co mnie podkusiło?] i w ciągu najbliższych kilometrów kilka razy próbujemy nadać naszej jeździe kierunek północny. Bez powodzenia. Tak, jakby dostępu na północ broniła przebiegająca tu granica między suwalszczyzną, a mazurami. Może jaćwiescy bogowie nie chcą nas wypuścić.


Błąd nawigacyjny w Prawym Lesie skutkuje tym, że jedyna sensowna droga prowadzi nas do Przerośli. Zatrzymujemy się z 20 kilometrami na liczniku na centralnym placu w cieniu drzew. Marysia szcześliwa bawi się na placu zabaw. My obmyślamy, co dalej. Do Stańczyków jest stąd 5 kilometrów. To w sumie z powrotem do Przerośli da 30. A potem jeszcze powrót do Mierkiń. Oj będą mnie przeklinać.


Przerośl. Odpoczynek w cieniu drzew. Agnieszka prezentuję „sponsora” imprezy - Cisowiankę.


Po krótkim odpoczynku i uzupełnieniu płynów w bidonach, ruszamy ku Stańczykom. Po drodze mijamy malownicze Jezioro Boczne o niesamowitej barwie.


Nowa Przerośl. Jezioro Boczne


Wreszcie w narastającym upale docieramy do Stańczyków.


Stańczyki. Pierwszy rzut oka na mosty.


Mosty przeprowadzające przez dolinę Błędzianki linię kolejową Gołdap - Żytkiejmy wzniesiono w latach 1912-14 [północny] i 1923-26 [południowy]. Doświadczenia I Wojny Światowej sprawiły, że pojawił się pomysł budowy tzw. mostów podwójnych [Doppelbrücke], co miało utrudnić saperom, artylerii, czy rozwijającemu się lotnictwu ich zniszczenie. Uroczyste uruchomienie linii kolejowej i za razem otwarcie mostów nastąpiło jesienią 1927 roku. Dziś te czterdziestometrowej wysokości, pięcioprzęsłowe, żelbetowe konstrukcje są najwyższymi mostami w Polsce.


Stańczyki. Pociąg na moście nad Błędzianką.


Stańczyki. Otwarcie mostów nad Błędzianką.


Zostawiwszy rowery na parkingu ruszamy na nasyp, gdzie znajduje się kasa. Tak, wstęp na mosty jest płatny. Nasypem dochodzimy do mostów. Przechodzimy południowym, młodszym mostem, fotografując północny. Tak dyktuje nam światło.


Stańczyki. Most północny.


Stańczyki. Most północny.


Stańczyki. Most północny.


Przeprawiwszy się na drugą stronę doliny, schodzimy nad Błędziankę, którą przekraczaliśmy już dziś dwukrotnie. Pierwszy raz w pobliżu jeziora Wersele, gdzie rzeka ma swój początek. Drugi raz między Prawym Lasem, a Przeroślą.


Stańczyki. Zejście pod mosty.


Stańczyki. Nad Błędzianką.


Stańczyki. Pod mostami.


Stańczyki. Mosty nad Błędzianką.


Stańczyki. Mosty nad Błędzianką.


Stańczyki. Mosty nad Błędzianką i malutka Marysia dla uzmysłowienia skali.


Po nasyceniu się widokiem mostów, do których jadę od 20 lat, wracamy do rowerów i, mając w perspektywie długą drogę powrotną, niezwłocznie ruszamy. Pierwszy odcinek drogi do Przerośli jest bardzo piaszczysty. I tu niestety ma miejsce kolejna, najmniej przyjemna przygoda tego wyjazdu. Mianowicie wąska opona mojego wehikułu grzęźnie w piachu i zaliczam glebę z Marysią w foteliku. Na szczęście upadek skutkuje jedynie zadrapanym przedramieniem Marysi. Ja natomiast mam zdarty łokieć, co zauważam dopiero kilkaset metrów dalej [adrenalina znieczula] i obite żebra, które odzywają się dopiero na drugi dzień.


Wracamy do Przerośli, a później asfaltem [żeby szybko] przez Olszankę, Kruszki do Błaskowizny. Tu nareszcie odnajdujemy bar serwujący kartacze. Posileni jedziemy do odległej o 5 kilometrów bazy w Mierkiniach, wszyscy się kąpiemy, a ja i Marysia oglądamy pamiątki z wycieczki.


Mierkinie. Oględziny ran.



CDN...





  • DST 6.40km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:32
  • VAVG 12.00km/h
  • VMAX 32.10km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlak(g) by to! [Suwalszczyzna - Dzień 2]

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 | Komentarze: 1


Od lat chciałem wybrać się do Stańczyków, by zobaczyć na własne oczy sławne mosty nad Błędzianką nazywane Akweduktami Puszczy Rominckiej. Dziś wreszcie mam szansę zrealizować ten plan. Szlak przez Golubie do Stańczyków przechodzi akurat przy naszej bazie w Mierkiniach. Myślę sobie: lepiej być nie może. Koniec końców, naprawdę ten dzień mógł wyglądać lepiej. Ruszamy szlakiem na zachód, by po chwili zorientować się, że przerzutka w Agnieszki rowerze nie działa. Jest to 3-pozycyjna przerzutka planetarna typu Nexus, tyle, że podobno bardzo nietypowa. Szybkie oględziny. Końcówka linki urwała się i gdzieś przepadła. W piwnicy naprawiłbym w pół godziny, tu nawet o prowizorce nie ma mowy. Pozostaje więc najcięższy bieg i nijak nie można choćby zablokować na lżejszym. Aga stwierdza, że spróbuje jechać na najcięższym biegu. Na Suwalszczyźnie! Szacun za samozaparcie.





Jedziemy. Po dwóch, czy trzech kilometrach trafiamy na drogę bez przejazdu. Cofamy się kilkadziesiąt metrów i na rozdrożu wybieramy inną drogę. Droga kończy się lasem. [później dociera do mnie, że tam właśnie trzeba było się przebijać na Stołupiankę]. Trzecia wybrana przez nas droga skręca stopniowo na północ, a następnie na wschód, bez możliwości odbicia w pożądanym, zachodnim kierunku. Ostatecznie wyjeżdżamy w Kłajpedzie. Na tym krótkim odcinku Agnieszka musi kilka razy prowadzić rower pod górę.


Z cyklu: Gdzie to ja nie byłem!


Postanawiamy zjechać do Starej Hańczy, pomoczyć się w jeziorze i podjąć decyzję, co dalej robić.


Wracamy do bazy i nie uzyskawszy pomocy [choćby wsparcia narzędziowego] od gospodarzy postanawiamy jechać z rowerem na bagażniku do Suwałk. Uznajemy, że trzy biegi to ubogo, ale jeden i to najcięższy to już bieda. W Suwałkach, po dłuższych poszukiwaniach i kilku odmowach ["bo nietypowa przerzutka, bo skomplikowane, bo mało opłacalne"], znajdujemy znakomity serwis "Rotour" Bogusława Roszkowskiego przy ulicy Minkiewicza 31. POLECAM!


Późnym popołudniem wracamy nad Hańczę i zostawiwszy sprawny już rower idziemy... na grzyby.



CDN...





  • DST 17.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 12.75km/h
  • VMAX 37.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 440m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mgły niezastane [Suwalszczyzna - Dzień 2]

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 | Komentarze: 3


Dziś będzie gorąco. Wczoraj, widząc prognozy, postanowiłem uciec przed upałem i choć troszkę pokręcić. Budzę się i nie bez trudności wstaję o 0430. Jeszcze przed wschodem ruszam przez Starą Hańczę ku odległym o jakieś 6 kilometrów Smolnikom. Cel: punkt widokowy "U Pana Tadeusza" i zarejestrowanie mgieł podnoszących się z jezior kleszczowieckich, czyli Kojle i Perty na tle najbardziej charakterystycznego wzgórza Suwalszczyzny - Góry Cisowej.





Tuż przed Smolnikami wita mnie słońce przebijające przez gęste korony drzew. Dojeżdżam do punktu widokowego na jezioro Jaczno. Zostawiam rower i ze statywem oraz aparatem wspinam się na punkt widokowy. Widok nie powala. Myślę, że po południu będzie lepsze światło. Może wrócę.



Smolniki. Widok na jezioro Jaczno.


Smolniki. Widok na wschód z tego samego miejsca.


Kolejny interesujący mnie punkt widokowy znajduje się na drugim końcu wsi. Po drodze jednak zatrzymuję się przy kaplicy na cmentarzu parafii św. Anny.


Smolniki. Kaplica.


Smolniki. Kaplica.


Smolniki. Kaplica.


Po chwili dojeżdżam do punktu widokowego "U Pana Tadeusza". Punkt jest zagospodarowany. Jest zadaszona platforma widokowa, toaleta, miejsce na ognisko i... kasa. Wstęp 2 zł dorosły i 1 zł dziecko. W kasie jednak nie ma nocnej zmiany. I dobrze, bo nie wziąłem ani grosza.


Smolniki. Punkt widokowy "U Pana Tadeusza".


Urodę tego miejsca wykorzystał Tadeusz Konwicki w realizacji legendarnego filmu „Dolina Issy” według prozy Czesława Miłosza oraz Andrzej Wajda w ekranizacji „Pana Tadeusza”.


Smolniki. Panorama z Górą Cisową. Mgieł, jak na lekarstwo.


Opuszczam Smolniki i przed wsią Polimonie skręcam w prawo, by przez Kleszczówek dojachać do jeziora Kojle [jedno z widzianych z góry jezior kleszczowieckich]. Następnie zawracam na północ i wspinam się z powrotem w okolice Smolnik. Tu odnajduję widok, który wydaje mi się urokliwszy nawet od tego "U Pana Tadeusza". Może przez te konie?


Smolniki. Panorama z Górą Cisową.


W drodze do Starej Hańczy cały czas widzę Księżyc. Zdejmuję go z ładnie oświetlonymi przez niskie słońce drzewami.


W drodze do Starej Hańczy.


W drodze do Starej Hańczy.


W drodze powrotnej zatrzymuję się jeszcze w Starej Hańczy, która odkrywa swój urok jedynie podczas wizyty o tak wczesnej porze. Żadnych tłumów, żadnej wrzawy, woda nie zmącona, kilka obrazów...


Stara Hańcza. Aleja lipowa.


Stara Hańcza. Mostek na Czarnej Hańczy.


Stara Hańcza. Czarna Hańcza.


Stara Hańcza. Jezioro Hańcza.


Stara Hańcza. Jezioro Hańcza.


Stara Hańcza. Drzewo w parku przydworskim.


Stara Hańcza. Stara grusza.


Godzinę później śniadam z rodzinką w wiacie przy Dworczysku i zaczynamy szykować się do kolejnej wycieczki.



CDN...





  • DST 24.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 9.60km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 445m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła Hańczy [Suwalszczyzna - Dzień 1]

Niedziela, 2 sierpnia 2015 | Komentarze: 6


Dziś w planie klasyczne kółeczko, czyli żółtym szlakiem rowerowym dookoła Hańczy. Trasa dobrze opisana w różnych źródłach. Mam oczywiście mapkę. Powinno pójść, jak po sznurku. Zaczynamy jednak od śniadanka w wiacie przy Dworczysku.







Mierkinie. Śniadamy.





Początkowo jedziemy bez przystanków około 10 kilometrów szosą do Turtula. Turtul to część osady Malesowizna. To miejsce wyjątkowe, jedno z najstarszych pojaćwieskich miejsc osadniczych na Suwalszczyźnie, gdzie od I połowy XVII wieku funkcjonował jedyny między Hańczą, a Wigrami młyn wodny.

Tur-tul-tur-tul.

Czyż nazwa tego pięknego miejsca nie kojarzy się z pracą urządzeń młyńskich? Można by wysnuć teorię o takiej genezie nazwy, jednak naprawdę pochodzi ona od nazwiska młynarza wymienionego w dokumencie z 1645 roku. Obecne zabudowania, czyli dom młynarza oraz ruiny młyna wzniesiono w 1930 roku. Młyn funcjonował do lat 60 XX wieku, natomiast w domu młynarza od 1993 roku mieści się Dyrekcja Suwalskiego Parku Krajobrazowego.


Turtul. Dom młynarza.


Turtul. Ruiny młyna.


Turtul. Czarna Hańcza.


Turtul. Nasza piątka na tle ruin młyna.


Turtul. Dziewczyny na mostku.


Turtul. Poznajemy nadhańczańską faunę i florę.


Turtul. Staw turtulski.


Zostawiam rodzinkę na chwilę i wspinam się na punkt widokowy.


Turtul. Widok ze wzgórza.


Nasyciwszy oczy widokami i posiliwszy się kanapkami, ruszamy dalej. Zatrzymujemy się na chwilę przy pierwszym punkcie ścieżki poznawczej „U źródeł Szeszupy”, a właściwie z rozpędu wjeżdżamy na ślepą kładkę, sądząc, że ścieżka wiedzie tędy dalej.


Turtul. Tu ma swoje źródło Szeszupa.


Wracamy na szlak i jedziemy dalej w kierunku wsi biorącej swoją nazwę od młodej tu jeszcze rzeczki, która toczy swe wody aż do Niemna.


Widoczek w drodze do Szeszupki.


W Szeszupce zatrzymujemy się na chwilę przy starym ewangelickim cmentarzu. Jest on świadectwem zamieszkiwania na tych ziemiach ewangelików przybyłych tu na przełomie XVIII i XIX wieku. Ewangelicy byli obecni na Suwalszczyźnie do ostatnich miesięcy II Wojny Światowej, kiedy to opuścili te tereny wraz z armią hitlerowską wycofującą się pod naporem Rosjan.


Szeszupka. Przy cmentarzu ewangelickim. Tato, tato, oć!


Szeszupka. Cmentarz ewangelicki.


Szeszupka. Cmentarz ewangelicki.


Następnym punktem programu jest wieś Wodziłki. Wieś ta składa się kilku malowniczo położonych gospodarstw i zamieszkana jest niemal w całości przez staroobrzędowców (wyznawców niezreformowanego rosyjskiego prawosławia). Centralny punkt wsi stanowi świątynia zwana molenną. Według źródeł molenna powstawała w latach 1904-1914, co jest dość dziwne z uwagi na jej niewielkie rozmiary. Tak, czy inaczej jest to wyjątkowy w skali naszego kraju zabytek i do dziś odbywają się w niej nabożeństwa.


Wodziłki. Molenna.


Podczas, gdy młodzież posila się owocami, ja rozglądam się po okolicy.


Wodziłki. Na szlaku.


Wodziłki. Obora.


Wodziłki. Molenna.


Pod koniec XVIII wieku pojawili się na Suwalszczyźnie Rosjanie szukający schronienia przed prześladowaniami na tle religijnym, jakich doznali w ojczyźnie po reformie ksiąg liturgicznych i rytuałów w prawosławiu. Reformę tę przeprowadził w XVII wieku patriarcha rosyjski Nikon [chyba wypada mi więc molennę fotografować Pentaxem ;-)]. W roku 1788 staroobrzędowcy założyli wieś Wodziłki, a rok później Łopuchowo. Podczas II Wojny Światowej część starowierców hitlerowcy wywieźli na roboty przymusowe do Niemiec, skąd większość już nie wróciła. Wodziłki przed wojną zamieszkiwało 100 rodzin, do dziś zostało sześć.


Wodziłki. Przy molennie.


Wodziłki. Molenna.


Wodziłki. Pagórkowate krajobrazy. Gdzieś za tymi drzewami jest Błaskowizna.


Po drodze do Łopuchowa zatrzymuję się jeszcze, by rzucić okiem na zagłębienie Szeszupy.


W drodze do Łopuchowa.


Tymczasem Agnieszka podąża za dwoma znikającymi w oddali punktami: Marcinem i Janem.


W drodze do Łopuchowa. Widzisz UFO?


Nadganiam i razem wjeżdżamy do Łopuchowa. Głazowisko mijamy i podjeżdżamy do drugiego na dzisiejszej trasie cmentarza ewangelickiego, spod którego dostrzec można najbardziej charakterystyczne wzgórze Suwalszczyzny - Górę Cisową.


Łopuchowo. Cmentarz Ewangelicki.


Łopuchowo. Cmentarz Ewangelicki.


Łopuchowo. Cmentarz Ewangelicki.


Za Łopuchowem czeka nas cięższy odcinek z fragmentami wymagającymi prowadzenia rowerów.


Okolice Łopuchowa.


Planując wycieczkę, myślałem, żeby gdzieś tu odbić w stronę jeziora i poszukać półwyspu zwanego Rogiem Jeleniewicza i głazu narzutowego tzw. Granicznego. Jednak odpuściłem spodziewając się terenu raczej trudnego i widząc parcie młodzieży ku niemal już wyczuwalnemu barowi w Dzierwanach.


Okolice Łopuchowa.


Docieramy wreszcie do obiecanego i mocno wyczekiwanego baru Pod Klonem.


Dzierwany. Pod Klonem.


Cierpliwie czekamy na zamówione jedzonko. Niestety tylko mrożonki. A tak liczyliśmy na kartacze.


Dzierwany. Pod Klonem.


Marysia po chwili zaczyna się wiercić na swoim kamiennym tronie.


Dzierwany. Pod Klonem.


Ale już po chwili znajduje dla siebie nową atrakcję w postaci stylowej piaskownicy.


Dzierwany. Pod Klonem.


Wreszcie posilamy się fasolką, zapiekankami i frytkami.


Dzierwany. Pod Klonem.


Po dłuższym posiedzeniu kierujemy się do odległej o 1 kilometr Starej Hańczy.


Stara Hańcza.


Majątek w Starej Hańczy istniał prawdopodobnie od połowy XVII wieku i obejmował większość okolicznych wsi. Sercem majątku był niezwykle malowniczo położony dwór na północnym brzegu jeziora Hańcza. Po budynku wzniesionym w XVIII wieku pozostały do dziś jedynie zruinowane piwnice. Podczas I Wojny Światowej rozegrała się tu bitwa między odziałami rosyjskimi i niemieckimi, w wyniku których zniszczeniu uległa część zabudowań gospodarczych. W czasie II Wojny Światowej dwór był siedzibą leśnictwa, a po wojnie placówką milicji. W 1946 roku uległ on całkowitemu zniszczeniu w pożarze, którego okoliczności wybuchu są nie do końca jasne. Dziś teren dworu jest pod ochroną konserwatorską, a nad jeziorem ludzie zorganizowali sobie kąpielisko.

Stara Hańcza. Tak wyglądał dwór.


Nie silę się na fotografowanie tego miejsca przy niekorzystnym świetle. Wrócę tu któregoś ranka z lepszym światłem i bez tłumów plażowiczów. Wracamy do bazy.


Później dziatwa relaksuje się w pięknych okolicznościach Dworczyska, a ja obmyślam plan zmęczenia ich jutro.


Mierkinie.



CDN...





  • DST 1.50km
  • Teren 1.50km
  • Czas 00:34
  • VAVG 22:40km/h
  • VMAX 10:00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 47m

Dotknąć jeziora [Suwalszczyzna - Dzień 0]

Sobota, 1 sierpnia 2015 | Komentarze: 0


Od kilku dobrych godzin jesteśmy nad najgłębszym jeziorem w Polsce, a nawet go dobrze nie widzieliśmy. Postanawiamy dzień zakończyć spacerem nad brzeg Hańczy. Logicznym wyborem dla takiego spaceru byłaby Stara Hańcza odległa zaledwie o kilometr, jednakże jedyna doń droga to jezdnia asfaltowa, gdzie Marysię musiałbym cały czas nieść, albowiem żywą nad wyraz istotą jest, a ruch samochodowy, choć mały, to jednak istnieje. Wobec powyższego wybieramy najbliższe zejście na brzeg.





Krowią ścieżką, omijając krowie placki, dochodzimy do krowiego wodopoju, gdzie z ludzkiego pomostu dotykamy jeziora.


Mierkinie.


Mierkinie.



CDN...





  • DST 13.90km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:47
  • VAVG 17.74km/h
  • VMAX 30.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 196m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

NW na NE [Suwalszczyzna - Dzień 0]

Sobota, 1 sierpnia 2015 | Komentarze: 0


Tytuł trochę tajemniczy: NW na NE. Objaśniam: Nieszczęśliwe Wypadki na Północnym Wschodzie, czyli cykl relacji [relacyjek] z rodzinnego, rowerowego liźnięcia Suwalszczyzny i Mazur.


Z tymi nieszczęśliwymi wypadkami to oczywiście olbrzymie przerysowanie, ale parę przygód było. A to zgubienie drogi w lesie, a to awaria roweru, a to gleba z dzieckiem w foteliku, a to złamanie bagażnika samochodowego i groźba zgubienia w trasie 4 rowerów. Nie uprzedzajmy jednak faktów. I dodam, że wszystko skończyło się na tyle dobrze, że nie zaćmiło przyjemności obcowanie z północnym wschodem.


Zapraszam.





Z Gdańska wyjeżdżamy o godzinie 3 nad ranem po to, by dać Marysi szansę na przespanie drogi, a nam na jej spokojne pokonanie [drogi, nie Marysi]. Przez pierwsze kilometry towarzyszy nam Księżyc w pełni. Nie jest to zwyczajna pełnia, choć z astronomicznego punktu widzenia całkiem normalna. To druga pełnia w tym miesiącu [mam na myśli lipiec, bo pełnia dokładnie była wczoraj po południu], a to nieczęsto się zdarza. Anglicy nazywają takie wydarzenie Blue Moon i jest to synonim czegoś zdarzającego się bardzo rzadko.


Postanawiamy złożyć krótką wizytę w Suwałkach, gdzie zaliczamy krótki spacer i szybkie zakupy.


Suwałki. Przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa.


Następnie kierujemy się przez Jeleniewo, Szurpiły i Hańczę do Mierkiń, gdzie przez najbliższe 6 dni będzie nasza baza. Mijane po drodze krajobrazy dają nam przedsmak widoków, jakie będziemy oglądać wkrótce z siodełek rowerowych. Około godziny 10 parkujemy w Dworczysku nad Hańczą. Następne godziny upływają nam na śniadaniu, oczekiwaniu na pokój [przyjechaliśmy wcześniej, niż mieliśmy] oraz na zakwaterowaniu. Marysia w tym czasie bawi na placu zabaw, o którym słucham już od Suwałk: Tato, buła! [to od bujania]. Jak widać po stroju, upały jeszcze tu nie dotarły.







Po rozpakowaniu się postanawiamy podjechać do najbliższego sklepu w odległej o 5 km Błaskowiźnie. To urok Suwalszczyzny: 5 km do sklepu, 14 km do bankomatu - ale 100 m do lasu i 300 m do jeziora. Już w drodze Agnieszka proponuje, żebyśmy podjechali do głazowiska w Bachanowie. Nie byłbym sobą, gdybym odmówił.





Do Głazowiska od małego parkingu przy szosie dojeżdżamy ścieżką wśród łąk. W wyniku kołysania fotelikiem Marysia zasypia. Na ochotnika ze śpiącą Marysią zostaje inicjatorka przejażdżki - Agnieszka.


Bachanowo.


Chłopaki zdobywają pierwszy głaz.


Bachanowo.


Schodzimy ścieżką w dół, by obejrzeć głazowisko. Spośród kilkunastu zdjęć wybieram:


Bachanowo.


Następnie zgodnie z planem jedziemy sprawdzić sklep. Aga sprawdza, czy jest pieczywo - ja sprawdzam jakie rodzaje napojów chmielowych proponuje ten sklep. Kończy się na bułkach i Łomży niepasteryzowanej. Wracamy do bazy.



CDN...





  • DST 2.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 15:00km/h
  • Aktywność Chodzenie

Owoce lasu [Suwalszczyzna - Dzień 0]

Sobota, 1 sierpnia 2015 | Komentarze: 0


Czując zrozumiały niedosyt po dzisiejszej krótkiej przejażdżce, postanawiamy z Agnieszką przejść się na spacer w kierunku niedalekiego lasu. Nie udaje się namówić chłopaków, ale za to Marysia z ochotą biegnie z nami. Ku naszemu zaskoczeniu znajdujemy sporą ilość grzybów - głównie borowiki i koźlarze. Fakt, że połowa z robakiem, ale i tak plon, jak na krótki spacerek o tej porze roku, niezły.


Mierkinie. Marysia na grzybach.


Zbiory zapewniły mi zajęcie na następne pół godziny, które umiliłem sobie Łomżą.


Mierkinie. Paweł po grzybach ;-)



CDN...