RODZINNE, strona 1 | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


Wpisy archiwalne w kategorii

RODZINNE

Dystans całkowity:571.45 km (w terenie 192.80 km; 33.74%)
Czas w ruchu:51:16
Średnia prędkość:11.15 km/h
Maksymalna prędkość:41.80 km/h
Suma podjazdów:7663 m
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:17.86 km i 1h 36m
Więcej statystyk
  • DST 8.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 16.00km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

ZAKUPY

Niedziela, 24 czerwca 2018 | Komentarze: 0



  • DST 49.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 14.00km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 331m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

KOSA #03

Niedziela, 13 maja 2018 | Komentarze: 0


Dziś wracamy. Ale nie tak od razu.







Kilka migawek z wycieczki:

Pakowanie sakwojażu.


Pamiątkowa fotka.


Jeszcze trochę historii i wspomnień na koniec.


Ostatnie spojrzenie na latarnię.


I w drogę.


Zwiedzamy wieżę kierowania ogniem artyleryjskim.


Maria namierza wrogie jednostki.


Agnieszka na ścieżce nad "małym morzem".


Stąd do Szperku ciągnie się Ryf Mew, na którym odbywa się Marsz Śledzia.

...WIĘCEJ SŁÓW I OBRAZÓW ZNAJDZIESZ TRADYCYJNIE NA KOLE.



ZAPRASZAM.




Do wkrótce.





  • DST 10.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 10.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

KOSA #02

Sobota, 12 maja 2018 | Komentarze: 1


Drugi dzień helskiej wycieczki. Zwiedzamy miasto, spacerujemy. Trochę rowerowej aktywności też jest. Choć niewiele. Rowerami pokonujemy dziś mniej więcej tyle, co pieszo.




Kilka migawek z wycieczki:


Maria prowadzi.


Dziewczyny i łodzie.


Maria, tata i beton.


Na początku Polski.


Maria namierza wroga.


Nasza kwatera u stóp latarni.


Widok z latarni.


I znowu 216 schodów w dół.


Znów piasek.


Koniec dnia.


Pora do domu.


...WIĘCEJ SŁÓW I OBRAZÓW ZNAJDZIESZ TRADYCYJNIE NA KOLE.



ZAPRASZAM.




Do wkrótce.





  • DST 36.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 14.40km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 276m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

KOSA #01

Piątek, 11 maja 2018 | Komentarze: 2


Trafił się wolny dłuższy weekend. Chwila zastanowienia, gdzie by tu na rower z przyczepką. Wybór pada na Kosę, czyli mierzeję helską. Plan na dziś jest taki: samochodem do Władysławowa i stamtąd rowerami do Helu. Wyjazd z Gdańska opóźnia nam się o kilka godzin i we Władysławowie jesteśmy dopiero około 14:00. Wypakowujemy rowery, przyczepkę i cały sakwojaż, jemy obiad i wreszcie około 15:00 ruszamy na Kosę.




W skrócie było tak:




Start.


Meta.


Kilka migawek z wycieczki:


Na starcie.


Marcin wyzywa burzę.


Wyścig z burzą.


Buczki na torze.


Jana zaduma nad wąskim torem.


...WIĘCEJ SŁÓW I OBRAZÓW ZNAJDZIESZ TRADYCYJNIE NA KOLE.



ZAPRASZAM.




Do wkrótce.





  • DST 20.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 10.00km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 259m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

RYDWANEM W TEREN

Niedziela, 29 kwietnia 2018 | Komentarze: 1


Marysia wyrosła z fotelika, a na rowerku jeszcze w teren i na większe dystanse się nie nadaje. Rowerek ćwiczymy więc na ścieżkach okołoosiedlowych, a na dłuższe trasy kupiliśmy przyczepkę. Jest to dla mnie trochę nowość. Woziłem wprawdzie w takiej samej przyczepce chłopaków, ale to było ponad dziesięć lat temu, a jak wiadomo, nikomu lat nie ubywa. No może poza Krzyśkiem Ibiszem.
Wydawało mi się, że przyczepka nadaje się do jazdy terenowej mniej więcej w tym samym stopniu, co wózek, czyli raczej średnio. Ale muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczyła. Wszyscy troje dajemy radę. To znaczy przyczepka daje radę pokonać nawet konkretny teren, ja daję radę fizycznie ją pociągnąć nawet na stromszych podjazdach, a i Marysia nie narzeka [zbyt intensywnie] na wyboje, mimo, że jedyną amortyzacją przyczepki jest powietrze w oponach. Reasumując. Od tej chwili będzie się tu pojawiać więcej relacji z wycieczek rodzinnych - przyczepkowych. Dodałem też kategorie: "rodzinne" i "przyczepka", ale to chyba raczej tak dla siebie i dla statystyki.




Migawka z wędrówki.






Na terenową inicjację z przyczepką wybraliśmy się do Lasu Otomińskiego. Najpierw po utwardzonym [chodnikami i ulicami] do Wróblówki znajdującej się na granicy lasu i dalej już w terenie szlakiem rowerowym nad Jezioro Otomińskie.


W Lesie Otomińskim.


W Lesie Otomińskim.


W drodze.


Piknik.


Piknik.


Podczas krótkiego pikniku Marysia cały czas mówi: "mieliśmy tu być tylko jedną godzinkę i jechać na plac zabaw". Ja przekonuję Marysię, że najfajniejsza droga na plac zabaw wiedzie dookoła jeziora, na co ona przystaje i ruszamy w jeszcze bardziej wymagający teren.


W Lesie Otomińskim.


W Lesie Otomińskim.


W Lesie Otomińskim.


W Lesie Otomińskim.


No i nareszcie to co niespełna pięcioletnią dziewczynkę cieszy najbardziej - plac zabaw i towarzystwo innych dzieci.


Na placu zabaw.


Na placu zabaw.


Kilka razy podczas tej wycieczki teren pokonał był mnie i przyczepkę. Niestety grząski piach na podjeździe plus kilkunastokilogramowy balast na dyszlu wysadza skutecznie z siodła.


Było prowadzone.



Do wkrótce.





  • DST 9.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 29.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

KOKOSZKA

Środa, 6 lipca 2016 | Komentarze: 0


Przejażdżka po Sworach i rekonesans ornitologicznej ścieżki edukacyjnej w Kokoszce. Bez zdjęć.


  • DST 18.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 4.50km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

ODWIEDZAMY BARTUSIA

Wtorek, 5 lipca 2016 | Komentarze: 0


Po porannej przejażdżce w pojedynkę i śniadaniu ruszam z rodzinką dookoła jeziora Karsińskiego. Jak już wspomniałem z bazy w Owinku do bramy parku mamy około 2 kilometrów, z czego pierwsze półtora twardą drogą gruntową. Następne pół kilometra to głęboki piach.



Migawka z wędrówki.





Od końca wsi do samej bramy parku prowadzimy rowery w głębokim piasku. Przy bramie parku zatrzymujemy się na chwilę.


Przystanek przy bramie parku.


Zastanawiamy się, czy brnąć w ten piach dalej, czy zawrócić. Fakty są takie, że nie tylko ja z fotelikiem nie mogę jechać, ale nawet chłopaki bez obciążenia nie dają rady. Nie wiemy, czy ten piach kończy się następnym zakrętem, czy ciągnie się przez następne pięć kilometrów. Marysia nie ma tego rodzaju dylematów. Dojedzie tam, gdzie ja dam radę.


Marysia rządzi w Parku Narodowym.


Janek natomiast, spojrzawszy na piach za siebie oraz drugie tyle przed sobą, przeżywa kryzys.


Janek wróży z piasku. Jadę, nie jadę, jadę, nie jadę... jadę!


Tak jest. Jednogłośnie [czyli głosem głowy rodziny :-)] ruszamy na próbę dalej. Szybko orientujemy się, że dalej można jechać singielkiem wśród drzew.


Singielek, a po prawej droga pełna piachu.


Tym oto wygodnym sposobem docieramy do Jeziora Płęsno...


Jesioro Płęsno.


...i mostku na Strudze Siedmiu Jezior. Stary mostek chyba był już na wykończeniu, gdyż nad nim wybudowano nową kładkę. Ciekawe, że mostku nie rozebrano.


Wąska kładka na szerokim mostku na Strudze Siedmiu Jezior.


Tuż za kładką znajdujemy miejsce parkingowe z wiatą i oczywiście tytułowego Bartusia - 600-letni dąb szypułkowy o obwodzie pnia równym 670 cm.


Parking w cieniu Bartusia.


Najpierw młodzież posila się kanapkami...


Parking w cieniu Bartusia.


...i najmłodsza przedstawicielka młodzieży natychmiast przystępuje do spalania wchłoniętych kalorii.


Parking w cieniu Bartusia.


Potem idziemy obejrzeć Bartusia.


Dąb Bartuś.


Ciekawość Marysi przewyższa jej zdolności eksploracyjne... na razie.


Jak się tam dostać?


Po półgodzinnym postoju ruszamy w kierunku Swornegaci Małych.


Po kolei: Marcin, Janek, Agnieszka, Paweł za aparatem i Marysia za Pawłem.


W Swornegaciach Małych odwiedzamy sklep, w którym nabywamy płyny i lody. Dalej zamierzałem jechać żółtym szlakiem pieszym, zachodnim brzegiem jeziora Karsińskiego przez Kokoszkę do Swornegaci, jednak młodzież wjechawszy na Kaszubską Marszrutę pocisnęła w kierunku Chocińskiego Młyna. Cóż było robić?


Na Kaszubskiej Marszrucie między Swornegaciami Małymi, a Chocińskim Młynem.


Przez Chociński Młyn i Swory wracamy do bazy w Owinku.



Do wkrótce.





  • DST 27.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:56
  • VAVG 9.20km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO MŁYNU DORAUA

Sobota, 28 maja 2016 | Komentarze: 0


Podczas naszego czterodniowego pobytu w Borach postanowiłem zrobić krótki rodzinny rekonesans na południe od Ocypla, w którym mieszkaliśmy. Z kilku ciekawostek rejonu wybrałem miejscowość Kasparus oraz leżącą nieopodal osadę Szlaga.







Migawka z wędrówki.





Wyruszamy w dziewięcioosobowym składzie z Ocypla na południe. Przecinamy Świętą Strugę i przy jeziorkach o wdzięcznych, kojarzących się z postaciami z kreskówki, nazwach - Firek i Bździrek kierujemy się na południe z zamiarem dotarcia do Kasparusa. Po drodze chcemy zobaczyć wieś Długie, więc skręcamy z głównej drogi w kierunku jeziora o tej samej nazwie.


W drodze do wsi Długie.


Chcemy przejechać przez Długie z północy na południe wzdłuż jeziora. Jednak jeden z mieszkańców ma inne zdanie. Droga kończy się nam bramą i tablicą TEREN PRYWATNY. Do wsi Długie nie da się tędy dotrzeć. Wracamy na główną drogę i z pominięciem wsi Długie jedziemy na południe. Jakieś dwa kilometry przed Kasparusem Marysia woła: Wypuście mnie! Ogłaszam więc krótki przystanek.


Przystanek w drodze do Kasparusa.


Ryszard i Marek przeznaczają przerwę w pedałowaniu na odetchnięcie świeżym powietrzem...


Przystanek w drodze do Kasparusa.


...a Marysia daje wszystkim do zrozumienia, kto rządzi w Borach!


Przystanek w drodze do Kasparusa.


Dojechawszy do Kasparusa orientujemy się, że właśnie zaczęła się półgodzinna przerwa w sklepie. Siesta, czy jak? Zatrzymujemy się na przystanku, gdzie oczekujemy na otwarcie sklepu posilając się babeczkami.


W Kasparusie.


Smak babeczek oddaje w pewnym stopniu błogi wyraz twarzy Janka. Inna rzecz, że Janek zjadłby siebie, gdyby był słodki :-). Nad wszystkim czuwa Agnieszka, co widać w odbiciu w szybie.


W Kasparusie.


Mnie oczywiście nosi. Jadę zobaczyć znajdującą się nieopodal dawną szkołę.


Kasparus. Dawna szkoła.


To tu 8 stycznia 1907 rozpoczął się dramatyczny w skutkach strajk szkolny. Po wprowadzeniu w tutejszej szkole zajęć religii w języku niemieckim, doszło do starć rodziców z pruskimi nauczycielami oraz żandarmerią. Wielu mieszkańców zostało ukaranych więzieniem lub wysokimi grzywnami, co doprowadziło wiele rodzin do ubóstwa. W 55 rocznicę strajku we wsi został postawiony pomnik ku czci Obrońców Mowy Polskiej.


Kasparus. Obrońcom Mowy Polskiej.


Ciekawym obiektem w Kasparusie jest drewniany budynek dawnej remizy.


Kasparus. Remiza.


Dawniej remiza posiadała wysoką, również drewnianą wieżę.


Kasparus. Remiza dawniej. Źródło: kociewiacy.pl


Kasparus. Remiza dziś.


Kolejnym obiektem wartym zobaczenia jest neogotycki, drewniano-ceglany, ryglowy kościół pod wezwaniem św. Józefa wzniesiony w 1926 roku.


Kasparus. Kościół.


Pierwszym proboszczem kasparuskiej parafii był ksiądz Marian Flechnerowski zamordowany przez hitlerowców w 1939 roku za odmowę nauczania religii po niemiecku. Legenda głosi, że Ksiądz Marian wytrzymał trzy dni, a czwartego zaśpiewał „Jeszcze Polska nie zginęła”. Ktoś go podkablował i hitlerowcy wywieźli go do obozu przejściowego w Skórczu, skąd zabrali go do pobliskiego lasu i zamordowali. Przy wejściu do kościoła umieszczono tablicę upamiętniającą księdza.


Kasparus. Kościół.


Warto zwrócić uwagę na zabytkową plebanię z połowy XIX wieku.


Kasparus. Plebania.


Ryszard z Piotrem odnajdują Świętą Strugę, która gdzieś tam w głębi łączy swe wody z Brzezianką dawniej tworząc Jezioro Kasparuskie i staw młyński. Dziś nurty strumieni łączą się po prostu, by może ze dwa kilometry dalej oddać swe wody Wdzie.


Kasparus. Nad Świętą Strugą.


Posileni ruszamy asfaltem ku osadzie Szlaga.


Kasparus. W drogę.


Kilometr dalej uwagę moją zwraca głaz znajdujący się przy drodze. To mogiła pięciu mieszkańców Kasparusa zamordowanych przez hitlerowców.


Kasparus. Mogiła.


5 września 1939 roku w Szladze w tajemniczych okolicznościach został zabity 67 letni mieszkaniec Kasparusa, Niemiec Augustyn Wizner. Nieznani sprawcy strzelili mu w plecy z dubeltówki i dobili go szpadlem. Hitlerowcy w odwecie 30 października 1939 roku w pobliżu leśniczówki Żurawki rozstrzelali 5 mieszkańców Kasparusa, na których wskazała, jak się okazało bezpodstawnie, żona Wiznera. Rozstrzelano Jakuba Andrearczyka (49 lat), sołtysa Kasparusa Józefa Kłomskiego (41 lat), Franciszka Manuszewskiego (30 lat), Piotra Szpradę (54 lata) i jego brata Rocha Szpradę (56 lat). Kasparus zaś miał zostać spalony. Konflikt jednak załagodził młody Durau [syn Ferdynanda - właściciela młyna w Szladze]. Ale tych pięciu niewinnych ludzi leży przed Szlagą, z zemsty Wiznerki.


Podczas, gdy ja z Ryszardem i, ma się rozumieć, Marysią krótko przystajemy przy mogile, reszta poczuwszy wiatr we włosach gna asfaltem w dół. Oczywiście nie udaje nam się dogonić ich przed Szlagą i musimy ich zawracać.


Święta Struga i osada Szlaga.


Przyjechaliśmy zobaczyć pozostałości świetnie niegdyś prosperującego młyna tartacznego.


Szlaga. Ruiny młyna.


Pierwsi osadnicy przybyli tu po pierwszym rozbiorze Polski i prawdopodobnie wtedy spiętrzyli wody Świętej Strugi i wybudowali młyn wodny. Na początku XIX wieku właścicielem młyna był Albert Schwartz. Spiętrzone wody Świętej Strugi (staw młyński) liczyły wówczas 2,10 ha. Pierwszy dom mieszkalny i zabudowania gospodarcze mieściły się przy młynie po lewej stronie stawu młyńskiego. W 1885 roku spłonął dom mieszkalny, a także młyn. Schwartz sprzedał część swojej własności przybyłemu z Niemiec Ferdynandowi Dohrau. Ten w 1895 roku zbudował okazały drewniany dom mieszkalny z ornamentowanymi oknami, z zamontowanymi okiennicami. Postawił murowane, z czerwonej cegły zabudowania gospodarcze oraz młyn wodny z turbiną Kaplana. Z Drezna sprowadził nowoczesny mlewnik i gniotownik firmy Seck, wialnię, odsiewacze. W pobliżu młyna zbudował tartak napędzany silnikiem parowym Jamesa Watta. Ferdynand Dohrau na początku XX wieku przekazał ziemię na pobliskim wzgórzu pod cmentarz ewangelicki. Od tej pory chowano tu zmarłych ewangelików z całej okolicy. W 1936 roku została tu pochowana 69 letnia żona Ferdynanda, Matylda zd. Bőttcher.


Latem 1992 roku do Szlagi przyjechał z Niemiec tajemniczy mężczyzna. Wynajął w Kasparusie pokój na jedną noc. Następnego dnia, wcześnie rano udał się do Szlagi na cmentarz i z grobu Matydy Dohrau wydobył niewielką metalową skrzynkę, szybko zapakował do bagażnika i odjechał.


Szlaga. Ruiny młyna.


Szlaga. Wspomnienie po stawie młyńskim.


Szlaga. Ekipa na ruinach młyna.
Od lewej u góry: Ryszard, Alicja, Marzena, Paweł, Marysia.
Od lewej u dołu: Marek, Marcin, Piotr, Jan, Agnieszka.


W tym momencie ciemnieje i zaczynamy czuć burzę w powietrzu. Z uwagi na najmłodszego członka załogi, postanawiamy nie eksplorować tym razem okolic Szlagi, a można tu jeszcze zobaczyć kilka ciekawych rzeczy.  Resztki zabudowań tartaku, wspomniany cmentarzyk z grobem żony właściciela młyna oraz trakt napoleoński. W 1812 roku maszerowały przez Tucholę, Osie, Tleń, Szlagę wojska francuskie na podbój Rosji podczas tzw. Drugiej Wojny Polskiej, tędy też wracały na przełomie 1812 i 1813 roku po wielkiej klęsce Wielkiej Armii w inwazji na Rosję.


My ruszamy najkrótszą drogą na Wdecki Młyn. Ta najkrótsza droga odchodzi od asfaltu nieopodal mijanej przez nas niedawno mogiły. Cofamy się. Przy zjeździe z asfaltu dostrzegamy wśród drzew dziwną konstrukcję. Podjeżdżam z Marysią bliżej, nie po to, jak się okazuje, by oddać hołd, lecz po to, by ze zdziwieniem zorientować się, że jest to pomnik poświęcony „poległym” w walce o utrwalenie władzy ludowej funkcjonariuszom UB. Podobno zostali oni zabici przez ludzi Łupaszki. Trzeba przyznać, że UBelisk równie urodziwy jest, co system, którego bronili „polegli”.


Skręt na Wdecki Młyn. W głębi pomnik tym, co za ludową...


Ruszamy na Wdecki Młyn.


W drodze do Wdeckiego Młyna.


Im dłużej jedziemy tym więcej słońca, a co za tym idzie mniej oznak nadciągającej burzy. Przy młynie wypogadza się do tego stopnia, że postanawiamy zrobić sobie dłuższy popas. Marysi tuż po opuszczeniu Szlagi kończy się prąd, więc delikatnie zdejmujemy ją wraz z fotelikiem z roweru i układamy na przystani kajakowej.


Drzemka we Wdeckim Młynie.


Popas we Wdeckim Młynie.


Demonstracja bica we Wdeckim Młynie.


Zaduma we Wdeckim Młynie.


A oto i sam Wdecki Młyn.


Reasumując, pogoda dopisała, ekipa dała radę, wycieczka fajna... a do Szlagi jeszcze wrócę... ze starą niemiecką mapą natürlich.



Do wkrótce.





  • DST 24.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 12.63km/h
  • VMAX 28.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 315m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRETEKST IV: Faktoria

Niedziela, 3 kwietnia 2016 | Komentarze: 0


Wpisy w kategorii „Preteksty” z założenia dotyczą krótkich [kilkugodzinnych] przejażdżek po okolicy mojego miejsca zamieszkania. Za każdym razem wyznaczam jakiś jeden cel przejażdżki. Są to takie strzały w cele znajdujące się w promieniu 20-30 kilometrów od Gdańska.

Wstęp do cyklu oraz linki do poszczególnych relacji dostępne TUTAJ.



Piękna, słoneczna niedziela, rodzinne rowerowanie w dobrym towarzystwie i okruchy historii dawnej i dawniejszej, czyli to co tygrysek lubi najbardziej. Jak już tytuł zdradza, wybieramy się do Faktorii w Pruszczu Gdańskim. O samej faktorii słów kilka jeszcze będzie, a teraz migawka i mapka.


Migawka z wędrówki.





Ruszamy z Ujeściska w składzie ośmioosobowym. Oczywiście staramy się unikać jezdni i samochodów. Ścieżką rowerową w dolinę Oruńskiego Potoku i wzdłuż niego aż do ujścia do Kanału Raduni, który, nawiasem pisząc, wybudowali Krzyżacy w celu zasilenia Gdańska w wodę i gdańskich młynów w energię. Następnie wygodną, choć dzieloną z pieszymi, ścieżką po koronie wału ruszamy w kierunku Pruszcza Gdańskiego. W Świętym Wojciechu wychodzi słoneczko, co prowokuje mnie do zatrzymania się i zdjęcia grupy pamiątkowo na tle XVI-wiecznego kościoła pw. św. Wojciecha.


Święty Wojciech. Przystanek przy kościele pw. św. Wojciecha.


Miejscowość zawdzięcza swoją obecną nazwę mszy, którą w 997 roku na górującym nad nią wzgórzu odprawił biskup praski - Vojtěch Slavníkovec, podróżujący tędy na misję chrystianizacyjną na ziemie Prusów. Co ciekawe w czasach przedchrześcijańskich osada ta nazywała się według różnych źródeł „Dąb”, „Dębica” lub „Dębno”, co miało związek z, czczonym przez pogan, drzewem-bóstwem. Ów dąb został ścięty właśnie w 997 roku na rozkaz biskupa Wojciecha.


Święty Wojciech. Marysia uzupełnia płyny.


Święty Wojciech. Młodzi na starym tle.


Po dojechaniu do Pruszcza Gdańskiego kierujemy się prosto na Faktorię. Nie wchodzimy jednak od razu na jej teren, bo przed nim jest obiecany plac zabaw. Spędzamy tam około godziny, która upływa Marysi na huśtaniu, zjeżdżaniu i przesypywaniu, młodszej młodzieży na szaleństwach w skateparku, a starszej młodzieży ;-) na przygotowanej przez Ryszarda kawce-niespodziance. Po tej godzinie upraszamy Marysię na chwilowe opuszczenie nowych przyjaciół z placu zabaw i udajemy się do kasy Faktorii.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Widok z jednej z wież.


W przeszłości Pruszcz Gdański znajdował się nad jeziorem lagunowym, gwarantującym bezpośrednie połączenie z morzem i stanowił pierwszy punkt na szlaku łączącym bursztynonośne wybrzeża Bałtyku z terenami Cesarstwa Rzymskiego. Taka lokalizacja wpłynęła na rozwój kontaktów handlowych. Faktoria to otwarta w 2011 roku rekonstrukcja osady handlowej z okresu wpływów rzymskich, w której, poza budynkami przypominającymi architekturę z pierwszych wieków naszej ery, można zobaczyć ekspozycje wyników wieloletnich badań archeologicznych prowadzonych na stanowiskach w Pruszczu Gdańskim. Prezentowane są tu eksponaty muzealne, znajdujące się w gdańskich zbiorach Muzeum Archeologicznego.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Wystawa bursztynu w Chacie Wodza.


Wódz zdaje się nie ma nic przeciwko patrzącym nań z góry turystom.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Oto Wodzu!


Niektórym zaczyna burczeć, wobec czego szukamy sobie miejsca do spożycia małego co nieco.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Idziemy śniadać.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Śniadamy.


Po posiłku Marysia wskazuje na wieżę. Chcę tam iść - komunikuje. Stromo, nie stromo - kaprys córki - wchodzimy.


Pruszcz Gdański. Faktoria.


Zejść będzie trudniej, niż wejść. Zdecydowaliśmy się tyłem. Najpierw ja, za mną Maria. Ze względów estetycznych nie zobrazuję tego fotografią.


Pruszcz Gdański. Faktoria.


Odwiedzamy zagrodę z kozłami.


Pruszcz Gdański. Faktoria.


Towarzyskimi kozłami.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Kozioł.


Następnie zwiedzamy poszczególne obiekty w tym, między innymi, Chatę Kowala i Bursztynnika.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Chata Bursztynnika i, w głębi, Chata Kowala.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Warsztat kowala.


W Chacie Kowala Marysia znajduje bliźniaczkę swojej lali, śpiącą w koszu wiklinowym.


Pruszcz Gdański. Faktoria. W chacie kowala.


Tak upływa nam kolejna godzina, po której opuszczamy Faktorię i wracamy na plac zabaw.


Pruszcz Gdański. Faktoria. Ostatnie spojrzenie.


Na placu zabaw kolejna godzina, aż Marysia zaczyna wykazywać wyraźne oznaki zmęczenia.


Pruszcz Gdański. Zapatrzeni w potomstwo.


Pruszcz Gdański. Buczek i Pani Buczkowa.


Projekt powrotu przez Juszkowo, Straszyn i Jankowo odkładamy na następny raz i decydujemy się na ponowny przejazd wygodnym wałem kanału Raduni.


Orunia. W drodze powrotnej.


Bardzo udana i przyjemna wycieczka w gronie rodzinno-przyjacielskim. Już planujemy następną.



Do wkrótce.



Kategoria 000-050, RODZINNE


  • DST 12.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 4.50km/h
  • VMAX 26.70km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fotelikowa inauguracja sezonu

Poniedziałek, 28 marca 2016 | Komentarze: 2


Temperatura powyżej 10, więc w ramach rozpoczęcia przez Marysię sezonu fotelikowego [na rowerku biegowym rozpoczęła już tydzień temu] ruszamy ze znajomymi na krótki objazd okolicznych stawów i placów zabaw. Nie szalejemy z długością wycieczki. I tak Marysia wraca z rumieńcami. Fajna pogoda, fajna jazda i fajne towarzystwo.





Do wkrótce.



Kategoria RODZINNE, 000-050