> BORY TUCHOLSKIE /7/, strona 1 | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


Wpisy archiwalne w kategorii

> BORY TUCHOLSKIE /7/

Dystans całkowity:368.00 km (w terenie 200.00 km; 54.35%)
Czas w ruchu:38:51
Średnia prędkość:9.47 km/h
Maksymalna prędkość:44.70 km/h
Suma podjazdów:822 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:46.00 km i 4h 51m
Więcej statystyk
  • DST 90.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 09:00
  • VAVG 10.00km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

III KOCIEWSKA WŁÓCZĘGA

Piątek, 15 maja 2020 | Komentarze: 4


W ramach podreperowania zdrowia psychicznego skołatanego zagrożeniem epidemicznym ruszamy na trzydniowy wypad z daleka od ludzi i ich wirusów. Modyfikujemy zasadę siedź w domu do formy siedź na rowerze. Dla uspokojenia rodziny i służb dodam, że poza niezbędnymi wizytami w sklepach z zachowaniem ostrożności, absolutnie nie zamierzamy kontaktować się w ciągu tych trzech dni z ludźmi... w każdym razie żywymi.


Migawka z wędrówki.





Okolice Borowego Młyna.


Obóz nad jeziorem Trzebucz.


Gdzieś w trasie.


Krzywe Koło.


Bliskie spotkanie ze Strażą Leśną.


Gdzieś w trasie.


Na żółto-zielonym.


...WIĘCEJ TUTAJ.



ZAPRASZAM.




Do wkrótce.





  • DST 104.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 12:00
  • VAVG 8.67km/h
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

II KOCIEWSKA WŁÓCZĘGA

Czwartek, 10 sierpnia 2017 | Komentarze: 4


Kolejna nieśpieszna przejażdżka po Kociewiu. Tym razem z dwoma synami i Piotrem. Kilka ciekawostek północnego Kociewia i cudowny długi wieczór nad Wielkim Ocyplem. Drugiego dnia zaś wspaniałe borowe drogi, dużo obcowania z przyrodą i jedna z największych burz, jakie przeżyłem w namiocie.


Migawka z wędrówki.





Na trasie.


Płociczno.


Wieczór nad Ocyplem Wielkim.


Poranek nad Ocyplem Wielkim.


Mój jest ten kawałek drogi.


Przez las.


...WIĘCEJ SŁÓW I OBRAZÓW ZNAJDZIESZ TRADYCYJNIE NA KOLE.



ZAPRASZAM.




Do wkrótce.





  • DST 37.00km
  • Teren 23.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 12.00km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

ZIELONY PAŁAC

Środa, 6 lipca 2016 | Komentarze: 0


Drugi dzień pobytu. Drugi poranek. Drugi plan na wypad w pojedynkę. Pogoda już nie ta. Jednak pogoda ducha jest OK.








Migawka z wędrówki.





Wyruszam ścieżką Kaszubskiej Marszruty w kierunku Drzewicza.


Na Kaszubskiej Marszrucie.


Słyszałem o ścieżkach KM tyle złego, co dobrego. Moim zdaniem ścieżki są świetne dla turystyki. Szczególnie z dziećmi. Bardzo podoba mi się, że większość ścieżek odsunięta jest od drogi o kilkanaście metrów w głąb lasu. I nawet nie chodzi tu o smród spalin, bo ruch samochodowy jest prawie żaden. Myślę o bezpieczeństwie [dzieciaki mają różne pomysły]. Ścieżki są dobrze utwardzone. Oczywiście zdarza się szyszka, czy gałązka, ale przecież to las, a nie miasto. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to ostre zakręty. Jednak nie przyczepię się, bo jestem turystą, a turysta, tym bardziej z dziećmi nie rozwija takich prędkości, żeby wypaść na łuku :-).


Tymczasem dojeżdżam do Drzewicza i mostku na Brdzie między jeziorami Łąckie i Dybrzk.


Drzewicz. Widok z mostu na Brdzie. W głębi jezioro Dybrzk.


Kawałek za mostem skręcam w prawo i wzdłuż jeziora Dybrzk jadę do Czernicy. We wsi znajduje się ceglano-drewniany młyn zasilany wodą strugi uchodzącej do jeziora Dybrzk. Młyn powstał w 1903 roku, ale pierwsza wzmianka o młynie w tym miejscy pochodzi z połowy XV wieku.


Czernica. Młyn.


Zaraz za młynem zatrzymuję się przy kapliczce upamiętniającej pobyt tu podczas spływów kajakowych księdza Karola Wotyły.


Czernica. Kapliczka.


Czernica. Kapliczka.


Niedługo później dojeżdżam do Męcikału.


Męcikał. Kościół pw. Błogosławionego Księdza Józefa Jankowskiego.


Przy wyjeździe z Męcikału na południe w kierunku Chojnic odnajduję pomnik .


Pomnik partyzantów Gryfa Pomorskiego.


Ruszam obejrzeć to, po co tu tak naprawdę przyjechałem. Jadę czarnym szlakiem Marszruty na południe, a następnie gruntówką oraz ścieżką w głąb lasu. Najpierw oczom moim ukazuje się głaz upamiętniający poległych partyzantów.


Głaz.


Po chwili oglądam szkic sytuacyjny bunkra...


Szkic sytuacyjny bunkra.


...i sam bunkier, a właściwie jego relikt.


Bunkier Gryfa Pomorskiego.


Bunkier Gryfa Pomorskiego.


Wracam do wsi i stamtąd ruszam czerwonym, pieszym Szlakiem Kaszubskim im. Juliana Rydzkowskiego w kierunku Swornegaci. Odbijam kilkaset metrów, by obejrzeć most kolejowy na Brdzie.


Męcikał. Most kolejowy nad Brdą.


Wracam na szlak i ruszam nim przez piachy na zachód. Z czasem piachy ustępują przyjemnej, acz pełnej korzeni drodze leśnej.


Szlak wzdłuż jeziora Jelenie.


Bezimienny grób w Borach.


Struga Siedmiu Jezior. W głębi jezioro Bełczak [chyba].


Dojechawszy do czarnej drogi, którą biegnie szlak z Drzewicza do Klosnowa, odbijam w kierunku Drzewicza, by zobaczyć kładkę, którą wypatrzyłem na mapie. Kładką poprowadzona jest ścieżka edukacyjna o nazwie Pętla Lipnickiego. Nawet gdybym chciał złamać zakaz i przejechać się kładką, więcej bym nosił niż jechał. Co kawałek schodki. Na początku ścieżki jest jednak miejsce do zaparkowania i przypięcia rowerów. Być może wrócę tu z rodziną.


Kładka na Pętli Lipnickiego.


Cofam się do szlaku Strugi Siedmiu Jezior i dalej nim wzdłuż jeziora Płęsno docieram w okolice Bartusia. Stamtąd już rzut beretem do bazy w Owinku. Popołudnie spędzam raczej biernie, ciesząc się jednak aktywnością najmłodszej latorośli.


Marysia cyklistka.


Marysia cyklistka.


Marysia treserka.


Marysia piłkarka.


Po południu nadchodzi takie sine coś i pozostaje z nami do wieczora dnia następnego.


Pora zabierać zabawki i nogi za pas.


I jeszcze w takiej wersji [bo zdecydować się nie mogę].


Gniew Jeziora.



Do wkrótce.





  • DST 9.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 29.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

KOKOSZKA

Środa, 6 lipca 2016 | Komentarze: 0


Przejażdżka po Sworach i rekonesans ornitologicznej ścieżki edukacyjnej w Kokoszce. Bez zdjęć.


  • DST 35.00km
  • Teren 32.00km
  • Czas 03:55
  • VAVG 8.94km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

ŚWIT NAD ZBRZYCĄ

Wtorek, 5 lipca 2016 | Komentarze: 0


Kilka dni w Borach. Trochę rowerowo, trochę pieszo. Pokażę to rowerowo. Baza w Owinku nad jeziorem Karsińskim. Kilometr do Sworów i chyba ze dwa do bramy parku.


Świt pierwszego dnia. Ruszam w pojedynkę przez Swory i dalej wzdłuż Zbrzycy na północ. Biegnie tędy rowerowy, zielony szlak o nazwie Naszyjnik Północy oraz pieszy, niebieski szlak Zbrzycy.


Migawka z wędrówki.





Pierwszym z wielu jezior na trasie dzisiejszej przejażdżki jest oczywiście Karsińskie. Drugie - Witoczno mijam zaraz za Sworami. Zatrzymuje mnie widok setek pajęczyn na łące nieopodal jeziora.


Okolice jeziora Witoczno.


Kawałek dalej droga zbliża się do Zbrzycy, wzdłuż której jakiś czas będę jechał.


Zbrzyca.


Później dojeżdżam do osady Śluza i mostu na Zbrzycy. Nie przekraczam go jednak, tylko wzdłuż jezior Śluza i Parszczenica, choć w sporym od nich oddaleniu, jadę na północny zachód. Kilka zdjęć z dalszej drogi.


W drodze.


W drodze.


W drodze. Gdzieś tam w głębi jezioro Parszczenica.


Po minięciu Parszczenicy szlak [a ja z nim] zawraca na wschód i wspina się wyżej.


W drodze.


Mijam wieś Modziel i drogowskaz na Mogiel i zbliżam się do leśniczówki Laska. Nadal jadę niebieskim szlakiem i odrobinę gorzej oznakowanym Naszyjnikiem Północy. Przecinam potok Kłoniecznica i kieruję się do ku osadzie Laska.


Na szlaku.


Po prawej rozciągają się łąki, do nawodnienia których służy zabytkowy system rowów i kanałów wybudowanych przez Prusaków w latach 80-tych XIX wieku. Łąki wtedy należały do prywatnego właściciela ziemskiego, a później do Zarządcy Wielkiego Kanału Brdy. System nawadniania zasilany jest wodą z potoku Kłonecznica. Woda z potoku dostaje się do kanału głównego o mało romantycznej nazwie Doprowadzalnik A, z którego kierowana jest do kolejnych mniejszych doprowadzalników z kolejnymi literkami alfabetu. Całkowita długość rowów wynosi 6545 metrów, a czas nawodnienia całego systemu szacowany jest na 1-3 dni. Prawdopodobnie w zależności od ilości wody płynącej Kłonecznicą.


Laska. XIX-wieczny system nawadniania łąk.


Laska. XIX-wieczny system nawadniania łąk.


Dojeżdżam do osady Laska. Tu chcę obejrzeć przystań kajakową, która zapewne mi się przyda, gdy Marysieńka jeszcze trochę podrośnie...


Laska. Przystań na Zbrzycy.


...oraz Dąb Łokietka.


Laska. Dąb Łokietka.


Laska. Dąb Łokietka.


Dąb ów rośnie na podwórku takiego oto ładnego domku.


Laska.


Dwa szlaki, które mi dotąd towarzyszyły biegną dalej na wschód wzdłuż Zbrzycy. Ja natomiast ruszam na południe pieszym, zielonym szlakiem Zaborskim oplatającym łańcuszek jezior śródleśnych.


Jezioro Zmarłe.


Za jeziorem Zmarłym gubię szlak i przez to trafiam na szosę, ale następnym zjazdem wracam do łańcuszka jezior. Dalej wzdłuż jezior Gardliczno Małe i Duże jadę wygodnym singielkiem.


Na szlaku wzdłuż jeziora Gardliczno Małe.


Na szlaku wzdłuż jeziora Gardliczno Duże.


Zamierzałem jechać przez Młynek do Drzewicza, ale zadzwoniła Agnieszka, że czekają na mnie z jajecznicą i kawą. W nadziei, że jajecznica i kawa jest dopiero w fazie produkcji, a nie stygnięcia, planuję na skróty dostać się do Sworów. Jest jednak w moim planie jeden niepewny punkt. Nie wiem, czy w Kamionce na Brdzie jest most. Jedynym źródłem wiedzy na ten temat, jakie zabrałem ze sobą jest mapa Kaszubskiej Marszruty. Na niej jednak w miejscu, gdzie mam nadzieję zastać most, narysowany jest swornegacki kościół św. Barbary. Ot fantazja kartografa. Jadę więc, a nadzieja przepełnia me serce.


Kamionka. Jest most!!!


Kamionka. Widok z mostu na jezioro Witoczno. Tam po drugiej stronie jechałem rano.


W bazie śniadam z rodziną i przygotowujemy się do wspólnego pedałowania.



Do wkrótce.





  • DST 18.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 4.50km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

ODWIEDZAMY BARTUSIA

Wtorek, 5 lipca 2016 | Komentarze: 0


Po porannej przejażdżce w pojedynkę i śniadaniu ruszam z rodzinką dookoła jeziora Karsińskiego. Jak już wspomniałem z bazy w Owinku do bramy parku mamy około 2 kilometrów, z czego pierwsze półtora twardą drogą gruntową. Następne pół kilometra to głęboki piach.



Migawka z wędrówki.





Od końca wsi do samej bramy parku prowadzimy rowery w głębokim piasku. Przy bramie parku zatrzymujemy się na chwilę.


Przystanek przy bramie parku.


Zastanawiamy się, czy brnąć w ten piach dalej, czy zawrócić. Fakty są takie, że nie tylko ja z fotelikiem nie mogę jechać, ale nawet chłopaki bez obciążenia nie dają rady. Nie wiemy, czy ten piach kończy się następnym zakrętem, czy ciągnie się przez następne pięć kilometrów. Marysia nie ma tego rodzaju dylematów. Dojedzie tam, gdzie ja dam radę.


Marysia rządzi w Parku Narodowym.


Janek natomiast, spojrzawszy na piach za siebie oraz drugie tyle przed sobą, przeżywa kryzys.


Janek wróży z piasku. Jadę, nie jadę, jadę, nie jadę... jadę!


Tak jest. Jednogłośnie [czyli głosem głowy rodziny :-)] ruszamy na próbę dalej. Szybko orientujemy się, że dalej można jechać singielkiem wśród drzew.


Singielek, a po prawej droga pełna piachu.


Tym oto wygodnym sposobem docieramy do Jeziora Płęsno...


Jesioro Płęsno.


...i mostku na Strudze Siedmiu Jezior. Stary mostek chyba był już na wykończeniu, gdyż nad nim wybudowano nową kładkę. Ciekawe, że mostku nie rozebrano.


Wąska kładka na szerokim mostku na Strudze Siedmiu Jezior.


Tuż za kładką znajdujemy miejsce parkingowe z wiatą i oczywiście tytułowego Bartusia - 600-letni dąb szypułkowy o obwodzie pnia równym 670 cm.


Parking w cieniu Bartusia.


Najpierw młodzież posila się kanapkami...


Parking w cieniu Bartusia.


...i najmłodsza przedstawicielka młodzieży natychmiast przystępuje do spalania wchłoniętych kalorii.


Parking w cieniu Bartusia.


Potem idziemy obejrzeć Bartusia.


Dąb Bartuś.


Ciekawość Marysi przewyższa jej zdolności eksploracyjne... na razie.


Jak się tam dostać?


Po półgodzinnym postoju ruszamy w kierunku Swornegaci Małych.


Po kolei: Marcin, Janek, Agnieszka, Paweł za aparatem i Marysia za Pawłem.


W Swornegaciach Małych odwiedzamy sklep, w którym nabywamy płyny i lody. Dalej zamierzałem jechać żółtym szlakiem pieszym, zachodnim brzegiem jeziora Karsińskiego przez Kokoszkę do Swornegaci, jednak młodzież wjechawszy na Kaszubską Marszrutę pocisnęła w kierunku Chocińskiego Młyna. Cóż było robić?


Na Kaszubskiej Marszrucie między Swornegaciami Małymi, a Chocińskim Młynem.


Przez Chociński Młyn i Swory wracamy do bazy w Owinku.



Do wkrótce.





  • DST 48.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:25
  • VAVG 14.05km/h
  • VMAX 30.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 292m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

SZUKAJĄC OLBRZYMÓW

Niedziela, 29 maja 2016 | Komentarze: 2


Zawsze, będąc w Borach, wstaję o świcie i wybieram się pieszo, lub, ostatnio chętniej, rowerem na rekonesans okolicy. Ostatni dzień pobytu był jednocześnie pierwszym, który rozpoczął się bez ulewnego deszczu. Udało mi się więc tylko raz wybrać na przejażdżkę o poranku. Za cel obrałem miejsce, które nazywa się na mapach Bukową Górą, a znajduje się blisko małej wioski o wdzięcznej nazwie Będźmierowice.

Migawka z wędrówki.





Wstaję o piątej. Błękit, słoneczko, pierzaste obłoki i żadnego deszczu. Ruszam przez Ocypel ku północnemu brzegowi jeziora i biegnącej tam nieczynnej linii kolejowej nr 238 wiodącej ze Szlachty w gminie Osieczna przez Skórcz do Smętowa i dalej do Opalenia, przez znany mi [obustronnie] most na Wiśle do Prabut i Myślic. Linia na odcinku Szlachta - Ocypel - Skórcz została otwarta w 1908 roku, a w 1994 roku przejechał nią ostatni pociąg pasażerski [w 1999 towarowy]. Dziś torowisko zarasta sosnami i inną roślinnością. W Ocyplu zachował się budynek dworca oraz zrujnowana wieża ciśnień.


Na linii kolejowej nr 238.


Wzdłuż nasypu kolejowego dojeżdżam do wiaduktu drogowego, przy którym w sposób nieplanowany [tak mnie poprowadziła borowa droga] odbijam od toru w kierunku jeziora.


Wiadukt nad linią 238.


Wkrótce jednak nawracam w kierunku zachodnim i malowniczymi drogami, miejscami w grząskim piachu, jadę ku Osiecznej. Promienie niskiego jeszcze słońca przebijają bór.


W borze.


Zanim jednak dojeżdżam ponownie do linii kolejowej, przystaję przy pojedynczym grobie ofiary zbrodni hitlerowskiej. Takich miejsc i takich historii w Borach jest mnóstwo.


Mogiła w lesie.


Chwilę później przejeżdżam pod wiaduktem.


Wiadukt pod Osieczną.


Za wiaduktem wyjeżdżam na szosę. Widok przebijających się przez drzewa promieni słonecznych kusi, by jechać na wschód.


Chwila na szosie.


Mój cel jednak jest na północnym zachodzie, tam więc się kieruję. Przejeżdżam przez Osieczną i dalej przez Osówek. Kierując się ciągle na północny zachód dojeżdżam do miejscowości Kęsza i sąsiadującej z nią małej wioski Będźmierowice.


Prawie u celu.


Teraz pozostaje mi jedynie [jedynie! :-)] odnaleźć to, co zobaczyć tu przybyłem. Nie mam dokładnych współrzędnych tylko ogólny namiar. Najpierw droga zmienia się w ścieżkę...


Ścieżka będźmierowicka.


...następnie ścieżka zmienia się w bezdroże.


Bezdroże będźmierowickie.


Białe plamy na powyższym zdjęciu to nie śmieci. To pułapki pajęcze. Postanawiam przyjrzeć się takiej pułapce.


Pułapka...


...i jej właściciel.


Wreszcie docieram do sporej kępy większych drzew, kryjącej pierwszy z interesujących mnie obiektów. W głębi na poniższym zdjęciu.


U celu.


Jestem w miejscu gdzie w czasie II Wojny Światowej działała niemiecka stacja radarowa służąca do kierowania ogniem artylerii przeciwlotniczej, samolotami oraz światłem reflektorów. Stacje radarowe składały się zazwyczaj z radaru dalekiego zasięgu oraz dwóch radarów naprowadzających, zwykle typu Würzburg, po roku 1942 w większej wersji Würzburg-Riese [tytułowe olbrzymy]. Radary instalowane były w różnych konfiguracjach w zależności od położenia, terenu oraz czasu powstania stacji. Funkcjonowanie stacji radarowej polegało na namierzeniu bombowca RAF-u przez radar dalekiego zasięgu [np. Freya o zasięgu 120km] jeszcze zanim wleciał on w obszar bezpośrednio kontrolowany przez daną stację. Następnie kontrolę nad obiektem przejmował radar bliskiego zasięgu [np. Würzburg-Riese o zasięgu 70km] pracujący w parze z drugim bliźniaczym radarem. Zadaniem tej drugiej anteny było naprowadzanie myśliwców Luftwaffe na cel.


Radar FuMG 65 Würzburg-Riese w Douvres Radar Museum w północnej Normandii.
Źródło: Wikipedia.


Obiekt, a właściwie dwa obiekty, które mnie zainteresowały w Będźmierowicach to żelbetonowe podstawy dwóch radarów Würzburg-Riese stanowiących stację radarową 2 kategorii wykrywania o kryptonimie Star [Funkmeßstellung 2. Ordnung Star].


Podstawa radaru Würzburg-Riese.


Betonowa konstrukcja zyskała nowe zastosowanie. Ktoś zadaszył ją przy pomocy folii rozpostartej na żerdziach. Wzniesiono nawet gustowny przedsionek. Wokół pełno śmieci, wśród których dominują puszki i butelki.


Podstawa radaru Würzburg-Riese. Wnętrze.


Teraz już idąc za ciosem jadę odnaleźć podstawę drugiego z pary radarów. Znów ogólna lokalizacja i odrobina intuicji doprowadza mnie na miejsce. Mimo, że to bliźniaczy obiekt, to okazuje się, że warto było go odszukać, bo tu mało kto zachodzi i podstawa nie została przerobiona na klub miłośnika napojów wyskokowych.


Podstawa radaru Würzburg-Riese.


Podstawa radaru Würzburg-Riese. Wnętrze.


Podstawa radaru Würzburg-Riese. Domysł: Przepusty na kable?


Jeszcze ujęcie z moim rumakiem dla uzmysłowienia skali.


Podstawa radaru Würzburg-Riese.


Zainteresowanym historią polecam relację z mojego pierwszego kontaktu z pozostałościami niemieckich radarów. Miało to miejsce jesienią 2013 roku na Żuławach, a relacja nosi tytuł Łoże z baldachimem. A tu mapa niemieckich radarów na terenie Polski.


Chwila relaksu pod brzozą.


...i ruszam z powrotem. Oczywiście nie po swoich śladach, tylko inną drogą. Cofam się tylko kilkaset metrów w stronę Osówka i skręcam na Osieczną z zamiarem jednak jej ominięcia po stronie północno wschodniej.


Na Osieczną.


Piękne borowe drogi prowadzą mnie, jak po sznurku.


W drodze.


Co kilka kilometrów las przecinają strużki otoczone łąkami. To równie malownicze zakątki, co leśne ostępy.


W drodze.


Uroda tutejszych dróg nie pozwala jechać nieprzerwanie. Znowu staję i dobywam aparatu.


W drodze.


Obrany kierunek jest nieprzypadkowy. Zamierzam odwiedzić małe, śródleśne jeziorka znajdujące się w okolicy miejscowości Klaniny na zachód od jeziora Ocypel. Na pierwszym z nich znajduje się mała wyspa z domkiem. Nazwa jeziora w zależności od mapy brzmi Sztuczno, lub Szczerno.


Jezioro Sztuczno / Szczerno.


Za drugim mniejszym jeziorem Okunówek skręcam na wschód i przeciąwszy szosę Borzechowo - Osieczna dojeżdżam ponownie do linii kolejowej 238 przy wiadukcie, z którego kilka godzin temu fotografowałem torowisko.


Ponownie przy wiadukcie na linii 238.


Muszę przyznać, że wyżyłem się rowerowo. Dystans wprawdzie nie powala, ale przecież nie o to chodzi. Poza tym pięć dych po grząskich piaskach to całkiem nieźle. I kolejny kawałek historii odkryty.



Do wkrótce.





  • DST 27.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:56
  • VAVG 9.20km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO MŁYNU DORAUA

Sobota, 28 maja 2016 | Komentarze: 0


Podczas naszego czterodniowego pobytu w Borach postanowiłem zrobić krótki rodzinny rekonesans na południe od Ocypla, w którym mieszkaliśmy. Z kilku ciekawostek rejonu wybrałem miejscowość Kasparus oraz leżącą nieopodal osadę Szlaga.







Migawka z wędrówki.





Wyruszamy w dziewięcioosobowym składzie z Ocypla na południe. Przecinamy Świętą Strugę i przy jeziorkach o wdzięcznych, kojarzących się z postaciami z kreskówki, nazwach - Firek i Bździrek kierujemy się na południe z zamiarem dotarcia do Kasparusa. Po drodze chcemy zobaczyć wieś Długie, więc skręcamy z głównej drogi w kierunku jeziora o tej samej nazwie.


W drodze do wsi Długie.


Chcemy przejechać przez Długie z północy na południe wzdłuż jeziora. Jednak jeden z mieszkańców ma inne zdanie. Droga kończy się nam bramą i tablicą TEREN PRYWATNY. Do wsi Długie nie da się tędy dotrzeć. Wracamy na główną drogę i z pominięciem wsi Długie jedziemy na południe. Jakieś dwa kilometry przed Kasparusem Marysia woła: Wypuście mnie! Ogłaszam więc krótki przystanek.


Przystanek w drodze do Kasparusa.


Ryszard i Marek przeznaczają przerwę w pedałowaniu na odetchnięcie świeżym powietrzem...


Przystanek w drodze do Kasparusa.


...a Marysia daje wszystkim do zrozumienia, kto rządzi w Borach!


Przystanek w drodze do Kasparusa.


Dojechawszy do Kasparusa orientujemy się, że właśnie zaczęła się półgodzinna przerwa w sklepie. Siesta, czy jak? Zatrzymujemy się na przystanku, gdzie oczekujemy na otwarcie sklepu posilając się babeczkami.


W Kasparusie.


Smak babeczek oddaje w pewnym stopniu błogi wyraz twarzy Janka. Inna rzecz, że Janek zjadłby siebie, gdyby był słodki :-). Nad wszystkim czuwa Agnieszka, co widać w odbiciu w szybie.


W Kasparusie.


Mnie oczywiście nosi. Jadę zobaczyć znajdującą się nieopodal dawną szkołę.


Kasparus. Dawna szkoła.


To tu 8 stycznia 1907 rozpoczął się dramatyczny w skutkach strajk szkolny. Po wprowadzeniu w tutejszej szkole zajęć religii w języku niemieckim, doszło do starć rodziców z pruskimi nauczycielami oraz żandarmerią. Wielu mieszkańców zostało ukaranych więzieniem lub wysokimi grzywnami, co doprowadziło wiele rodzin do ubóstwa. W 55 rocznicę strajku we wsi został postawiony pomnik ku czci Obrońców Mowy Polskiej.


Kasparus. Obrońcom Mowy Polskiej.


Ciekawym obiektem w Kasparusie jest drewniany budynek dawnej remizy.


Kasparus. Remiza.


Dawniej remiza posiadała wysoką, również drewnianą wieżę.


Kasparus. Remiza dawniej. Źródło: kociewiacy.pl


Kasparus. Remiza dziś.


Kolejnym obiektem wartym zobaczenia jest neogotycki, drewniano-ceglany, ryglowy kościół pod wezwaniem św. Józefa wzniesiony w 1926 roku.


Kasparus. Kościół.


Pierwszym proboszczem kasparuskiej parafii był ksiądz Marian Flechnerowski zamordowany przez hitlerowców w 1939 roku za odmowę nauczania religii po niemiecku. Legenda głosi, że Ksiądz Marian wytrzymał trzy dni, a czwartego zaśpiewał „Jeszcze Polska nie zginęła”. Ktoś go podkablował i hitlerowcy wywieźli go do obozu przejściowego w Skórczu, skąd zabrali go do pobliskiego lasu i zamordowali. Przy wejściu do kościoła umieszczono tablicę upamiętniającą księdza.


Kasparus. Kościół.


Warto zwrócić uwagę na zabytkową plebanię z połowy XIX wieku.


Kasparus. Plebania.


Ryszard z Piotrem odnajdują Świętą Strugę, która gdzieś tam w głębi łączy swe wody z Brzezianką dawniej tworząc Jezioro Kasparuskie i staw młyński. Dziś nurty strumieni łączą się po prostu, by może ze dwa kilometry dalej oddać swe wody Wdzie.


Kasparus. Nad Świętą Strugą.


Posileni ruszamy asfaltem ku osadzie Szlaga.


Kasparus. W drogę.


Kilometr dalej uwagę moją zwraca głaz znajdujący się przy drodze. To mogiła pięciu mieszkańców Kasparusa zamordowanych przez hitlerowców.


Kasparus. Mogiła.


5 września 1939 roku w Szladze w tajemniczych okolicznościach został zabity 67 letni mieszkaniec Kasparusa, Niemiec Augustyn Wizner. Nieznani sprawcy strzelili mu w plecy z dubeltówki i dobili go szpadlem. Hitlerowcy w odwecie 30 października 1939 roku w pobliżu leśniczówki Żurawki rozstrzelali 5 mieszkańców Kasparusa, na których wskazała, jak się okazało bezpodstawnie, żona Wiznera. Rozstrzelano Jakuba Andrearczyka (49 lat), sołtysa Kasparusa Józefa Kłomskiego (41 lat), Franciszka Manuszewskiego (30 lat), Piotra Szpradę (54 lata) i jego brata Rocha Szpradę (56 lat). Kasparus zaś miał zostać spalony. Konflikt jednak załagodził młody Durau [syn Ferdynanda - właściciela młyna w Szladze]. Ale tych pięciu niewinnych ludzi leży przed Szlagą, z zemsty Wiznerki.


Podczas, gdy ja z Ryszardem i, ma się rozumieć, Marysią krótko przystajemy przy mogile, reszta poczuwszy wiatr we włosach gna asfaltem w dół. Oczywiście nie udaje nam się dogonić ich przed Szlagą i musimy ich zawracać.


Święta Struga i osada Szlaga.


Przyjechaliśmy zobaczyć pozostałości świetnie niegdyś prosperującego młyna tartacznego.


Szlaga. Ruiny młyna.


Pierwsi osadnicy przybyli tu po pierwszym rozbiorze Polski i prawdopodobnie wtedy spiętrzyli wody Świętej Strugi i wybudowali młyn wodny. Na początku XIX wieku właścicielem młyna był Albert Schwartz. Spiętrzone wody Świętej Strugi (staw młyński) liczyły wówczas 2,10 ha. Pierwszy dom mieszkalny i zabudowania gospodarcze mieściły się przy młynie po lewej stronie stawu młyńskiego. W 1885 roku spłonął dom mieszkalny, a także młyn. Schwartz sprzedał część swojej własności przybyłemu z Niemiec Ferdynandowi Dohrau. Ten w 1895 roku zbudował okazały drewniany dom mieszkalny z ornamentowanymi oknami, z zamontowanymi okiennicami. Postawił murowane, z czerwonej cegły zabudowania gospodarcze oraz młyn wodny z turbiną Kaplana. Z Drezna sprowadził nowoczesny mlewnik i gniotownik firmy Seck, wialnię, odsiewacze. W pobliżu młyna zbudował tartak napędzany silnikiem parowym Jamesa Watta. Ferdynand Dohrau na początku XX wieku przekazał ziemię na pobliskim wzgórzu pod cmentarz ewangelicki. Od tej pory chowano tu zmarłych ewangelików z całej okolicy. W 1936 roku została tu pochowana 69 letnia żona Ferdynanda, Matylda zd. Bőttcher.


Latem 1992 roku do Szlagi przyjechał z Niemiec tajemniczy mężczyzna. Wynajął w Kasparusie pokój na jedną noc. Następnego dnia, wcześnie rano udał się do Szlagi na cmentarz i z grobu Matydy Dohrau wydobył niewielką metalową skrzynkę, szybko zapakował do bagażnika i odjechał.


Szlaga. Ruiny młyna.


Szlaga. Wspomnienie po stawie młyńskim.


Szlaga. Ekipa na ruinach młyna.
Od lewej u góry: Ryszard, Alicja, Marzena, Paweł, Marysia.
Od lewej u dołu: Marek, Marcin, Piotr, Jan, Agnieszka.


W tym momencie ciemnieje i zaczynamy czuć burzę w powietrzu. Z uwagi na najmłodszego członka załogi, postanawiamy nie eksplorować tym razem okolic Szlagi, a można tu jeszcze zobaczyć kilka ciekawych rzeczy.  Resztki zabudowań tartaku, wspomniany cmentarzyk z grobem żony właściciela młyna oraz trakt napoleoński. W 1812 roku maszerowały przez Tucholę, Osie, Tleń, Szlagę wojska francuskie na podbój Rosji podczas tzw. Drugiej Wojny Polskiej, tędy też wracały na przełomie 1812 i 1813 roku po wielkiej klęsce Wielkiej Armii w inwazji na Rosję.


My ruszamy najkrótszą drogą na Wdecki Młyn. Ta najkrótsza droga odchodzi od asfaltu nieopodal mijanej przez nas niedawno mogiły. Cofamy się. Przy zjeździe z asfaltu dostrzegamy wśród drzew dziwną konstrukcję. Podjeżdżam z Marysią bliżej, nie po to, jak się okazuje, by oddać hołd, lecz po to, by ze zdziwieniem zorientować się, że jest to pomnik poświęcony „poległym” w walce o utrwalenie władzy ludowej funkcjonariuszom UB. Podobno zostali oni zabici przez ludzi Łupaszki. Trzeba przyznać, że UBelisk równie urodziwy jest, co system, którego bronili „polegli”.


Skręt na Wdecki Młyn. W głębi pomnik tym, co za ludową...


Ruszamy na Wdecki Młyn.


W drodze do Wdeckiego Młyna.


Im dłużej jedziemy tym więcej słońca, a co za tym idzie mniej oznak nadciągającej burzy. Przy młynie wypogadza się do tego stopnia, że postanawiamy zrobić sobie dłuższy popas. Marysi tuż po opuszczeniu Szlagi kończy się prąd, więc delikatnie zdejmujemy ją wraz z fotelikiem z roweru i układamy na przystani kajakowej.


Drzemka we Wdeckim Młynie.


Popas we Wdeckim Młynie.


Demonstracja bica we Wdeckim Młynie.


Zaduma we Wdeckim Młynie.


A oto i sam Wdecki Młyn.


Reasumując, pogoda dopisała, ekipa dała radę, wycieczka fajna... a do Szlagi jeszcze wrócę... ze starą niemiecką mapą natürlich.



Do wkrótce.