ZRÓB TO SAM, strona 1 | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


Wpisy archiwalne w kategorii

ZRÓB TO SAM

Dystans całkowity:2.50 km (w terenie 0.50 km; 20.00%)
Czas w ruchu:00:35
Średnia prędkość:4.29 km/h
Maksymalna prędkość:10.00 km/h
Suma podjazdów:30 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:1.25 km i 0h 17m
Więcej statystyk
  • DST 1.00km
  • Czas 00:05
  • VAVG 5:00km/h

SEPARATOR ZANIECZYSZCZEŃ

Czwartek, 21 stycznia 2016 | Komentarze: 5


Dłuższa przerwa w rowerowaniu nigdy nie oznacza przerwy od myślenia o rowerze i okolicach. Wtedy na ogół wspominam wcześniejsze jeżdżenie, planuję późniejsze lub obmyślam, co by tu przerobić, zmodernizować, wynaleźć w rowerze i jego najbliższym otoczeniu. I tak było i tym razem. Tydzień bez roweru sprowokował mnie do zejścia do piwnicy, gruntownego wyczyszczenia i nasmarowania maszyny, mimo, że może z technicznej strony tego nie wymagał [to tak, jak z dzieckiem - niby nie śmierdzi, ale kąpię co wieczór :-)]. Przy okazji czyszczenia łańcucha postanowiłem usprawnić proces odzyskiwania nafty. Myślę, że warto ją odzyskiwać, bo szczególnie w okresie zimowym czyszczenie łańcucha ma miejsce kilka razy w miesiącu, a pół litra nafty kosztuje ponad dychę. Poza tym nie wylewając jej gdzie bądź, mam poczucie, że dokładam swoją cegiełkę do dbałości o środowisko.


Od lat czyszczę napęd naftą i odzyskuję czysty płyn bez osadu zanieczyszczeń metodą przelewania z puszki do puszki. Nie jest to metoda najwygodniejsza i najwydajniejsza. Mój sposób na zmodernizowanie tego procesu może nie jest jakiś odkrywczy, ale może komuś przyda się pomysł na separator zanieczyszczeń.


Separator zanieczyszczeń.


Materiały:
  • butla 5-litrowa po płynie do spryskiwaczy AURA NANO z Biedry,
  • kranik plastikowy z reduktorem osadów,
  • płyta meblowa, sklejka, lub deski,
  • 10 wkrętów do drewna,
  • 2 kołki rozporowe z wkrętami.


Separator zanieczyszczeń. Materiały.


Jeśli chodzi o stelaż z płyt meblowych, to nie jest on w zasadzie niezbędny. Butlę można równie dobrze powiesić na gwoździu. Ja jednak postanowiłem go zrobić z dwóch względów. Dzięki temu całość jest stabilna, a na dodatkowej półce, pod kranikiem mogę postawić butlę na czystą naftę.
Wymiary płyt [tylko pod butlę po spryskiwaczu AURA NANO z Biedry]:
  • 12x12 cm,
  • 12x19 cm,
  • 12x19 cm,
  • 12x40 cm,
  • 12x15 cm - 2 szt [tu sklejka, ale może być płyta, czy deska].


Separator zanieczyszczeń. Skręcony stelaż.


Pora na przygotowanie samego separatora. Butla po płynie otrzymuje dwa otwory. Jeden w denku, które będzie górą separatora. Średnica tego otworu jest o centymetr mniejsza od średnicy litrowej butelki, w której czyszczę łańcuch, a która również zawierała kiedyś płyn do spryskiwaczy. Chodzi o to, by można było małą butelkę postawić na separatorze do ocieknięcia. Drugi otwór u dołu, jak najniżej nad korkiem. W nim zamontowany będzie kranik do spuszczania czystej nafty. Otwory w grubym plastiku wycinam nożem do tapet. Powoli i ostrożnie z troski o butlę i o palce.


Separator zanieczyszczeń. Górny otwór.


Separator zanieczyszczeń. Otwór na kranik.


Separator zanieczyszczeń. Kranik z widocznym, czerwonym reduktorem osadów.


Stelaż jest tak skonstruowany, żeby postawiony na zakrętce separator wchodził weń na wcisk. Dzięki temu nie wysuwa się pod ciężarem nalanej nafty, ale też łatwo go wyciągnąć do ewentualnego umycia. Właśnie - zakrętka. Trzeba ją wyposażyć w dodatkową uszczelkę i naprawdę solidnie dokręcić. Nafta ma bowiem świetne właściwości penetrujące, co przy łańcuchu jest zaletą, a przy separatorze już wadą, bo może wyciekać po zwojach gwintu.


Separator zanieczyszczeń. Gotowa konstrukcja na tle bałaganu.


Separator zanieczyszczeń. Separator na ścianie.


Działanie jest jeszcze prostsze niż budowa. Po wytrzęsieniu łańcucha w nafcie w litrowej butli, stawiam ją do góry dnem na separatorze. Nafta spływa do dużej butli. Gdy ścieknie cała, zalewam łańcuch w małej butelce świeżą naftą i płuczę dalej. Czynność powtarzam do skutku [tzn. do momentu gdy łańcuch przestaje brudzić nową porcję nafty, czyli zwykle 3-4 razy]. Ostatecznie cała brudna nafta ląduje w separatorze. A łańcuch wieszam na gwoździu do odparowania i później smaruję.


Po kilku godzinach zanieczyszczenia osiadają na dnie separatora, czyli w korku i kolanie uchwytu, a czysta nafta po delikatnym uchyleniu kranika i ścieka do małej butli.


Separator zanieczyszczeń. Brudna nafta.


Separator zanieczyszczeń. Oczyszczona nafta gotowa do spuszczenia. Na dnie widoczny osad z zanieczyszczeń.


Prosta rzecz, a cieszy, bo wykonana samodzielnie, a działa. I życie stało się prostsze.


Aha. Jeszcze jedno. Ten kilometr aktywności, to kursowanie piwnica - trzecie piętro - piwnica :-). Najmniej przyjemny element mojego majsterkowania.



Do wkrótce.



Kategoria ZRÓB TO SAM


  • DST 1.50km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:30
  • VAVG 20:00km/h
  • VMAX 6:00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 30m

BIEGAJĄC ROWEREM

Czwartek, 17 września 2015 | Komentarze: 9


Marysia dostała z okazji drugich urodzin rowerek biegowy. Do tej pory bawiła się nim w domu, oswajając ze sprzętem. Dziś odbyła się pierwsza jazda w terenie. Oboje zdali egzamin: i Marysia i rowerek. I, jako, że jest to jedyny istniejący egzemplarz rowerku, moje słowa nie są reklamą, lecz raczej chwaleniem się wykonaną robotą i oczywiście chwaleniem Marysi.


Migawka z wędrówki.



Postanowiłem, pod pretekstem tej nad wyraz dla mnie krótkiej aktywności, pokrótce przedstawić proces produkcji rowerku biegowego. Na początek FAQ, czyli najczęściej zadawane przez znajomych pytania.


Pierwsze pytanie: Właściwie dlaczego? Odpowiedź: Bo mogę. Bo mi się chce. Bo lubię zrobić coś własnoręcznie dla dziecka.


Drugie pytanie: Ile to kosztowało? Odpowiedź: Wbrew nasuwającej się myśli o oszczędności kasy, aspekt ekonomiczny nie był brany pod uwagę. Zresztą na budowie pojedynczego rowerku niewiele da się zaoszczędzić. Szczególnie biorąc pod uwagę czas, jaki temu trzeba poświęcić. Do zbudowania rowerku wykorzystałem:
  • sklejkę 10mm i 18mm, którą miałem w piwnicy [0zł],
  • koła 12-calowe z popularnego portalu aukcyjnego [65zł razem z przesyłką],
  • szpilki 12mm [2szt.] i 6mm [2szt] wraz z podkładkami nakrętkami meblowymi [wszystko miałem - 0zł],
  • nakrętki kołpakowe [4szt. - ok.10zł]
  • płytę pilśniową 3mm ze starych piłkarzyków, gąbkę 10mm z wkładu starej torby fotograficznej oraz skórę ze starej torebki damskiej [0zł] - na tym przykładzie widać, jaki ze mnie chomik :-)
  • zawiasy drzwiowe [2kpl. - ok.10zł].
W sumie wydałem więc 85zł, ale musząc wszystko kupić wydałbym pewnie ze 150zł, czyli więcej niż rowerki marketowe.


Trzecie pytanie: Ile to zajęło? Odpowiedź: Czasu miałem sporo, ponieważ planowałem dać go Marysi na drugie urodziny 7 sierpnia. Z drugiej strony wiedziałem, że, z braku czasu, praca będzie wykonywana dorywczo. Tzn. jak się dorwę, to coś zrobię. Tu parę cięć, tam kilka otworów. Dziś coś skleję, za tydzień coś skręcę. Może więc potrwać.
Reasumując: Pomysł narodził się w Prima Aprilis [poważnie], rowerek był gotowy na początku lipca. To trzy miesiące, choć uczciwej pracy nad projektem było z 10-12 godzin.


Projekt: Po zdjęciu wymiarów [rozstaw kół, wysokość, rozpiętość kierownicy] ze sklepowego rowerku biegowego, rozrysowałem wstępny projekt. Sam kształt ramy i widelca trochę podpatrzyłem, trochę wymyśliłem. W trakcie projektowania i przymiarek projekt ulegał dodatkowym zmianom.


Relacja:


W celu właściwego zaprojektowania geometrii rowerku wykonuję pierwszy prototyp z kartonu [poniższe zdjęcie]. Wygląda dość topornie :-).
Przymierzam do niego przyszłą właścicielkę i na tej podstawie nanoszę zmiany i wykonuję drugi prototyp [niższy i smuklejszy].


Po drugiej przymiarce na podstawie prototypu wycinam z papieru szablony elementów...


...a następnie same elementy ze sklejki 10mm i 18mm. Tnę zwykłą wyrzynarką z wąskim brzeszczotem dedykowanym do sklejki. Mimo tego i zachowania ostrożności zdarzają się wystrzępienia. Tego chyba nie da się uniknąć domową metodą. Większość z nich jednak udało mi się schować w środku konstrukcji.


Sklejam korpus. Wymyślam, że stery zrobię z zawiasów drzwiowych. Zaczynam zastanawiać się nad wagą. Nie, nie. Nie swoją. Moja waga żyje swoim życiem. Nad wagą rowerku. Na tym etapie szacuję ją na jakieś 3-3,5 kg. Jest ona w zasadzie ważna w momencie przenoszenia rowerku, a córka nosić go nie będzie. Jednak wydaje mi się, że zbyt duża waga może wpływać też na jakość jazdy. Zobaczymy.


Rama w zasadzie gotowa. Elementy sklejone, powierzchnie oszlifowane, krawędzie sfazowane. Brakuje tylko [albo aż] kierownicy i siodełka [na zdjęciu jeszcze w wersji tekturowej]. Mimo, że sklejone elementy trzymają się solidnie, ściskam je dodatkowo wykorzystując szpilki 6mm z nakrętkami meblowymi.


Kierownica i maskownica śrub w przednim widelcu są gotowe. Trwa klejenie „sztycy” [w imadle] i wyginanie siedziska [obok imadła].


Lakierowanie elementów drewnianych. Widelec z kierownicą, maskownica i rama.


Gotowe elementy przed złożeniem w całość. Siodełko to dwie warstwy wygiętej płyty 3mm obłożone gąbką i obciągnięte skórą ze starej torebki.


Gotowy rowerek czeka półtora miesiąca na wręczenie mojej dwulatce.




Test terenowy.






Prezentacja w terenie.




Podsumowanie: Rowerek waży 3,5kg. Marysia podczas pierwszej jazdy w terenie radziła sobie na nim świetnie. Podczas drugiej, dnia następnego, już próbowała łapać równowagę, czym utwierdziła mnie w przekonaniu, że to początki cyklozy. A tatę przepełnia satysfakcja, że zrobił dziecku coś, co sprawia, że radość jest odczuwana. I tym optymistycznym akcentem, kończę tę mało wędrówkową relację.



Do wkrótce.