NOC W GRODZIE | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


  • DST 17.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:33
  • VAVG 6.67km/h
  • VMAX 36.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 614m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

NOC W GRODZIE

Piątek, 1 lipca 2016 | Komentarze: 5


Celem odbycia niżej opisanej wycieczki nie były kilometry [w zasadzie nigdy nie są], ani odwiedzenie konkretnych miejsc, lecz sam biwak. Dla mnie miało to być przypomnienie przygód sprzed ćwierć wieku, a dla Janka pierwszy raz. Mimo ściśle określonego celu, nie byłbym sobą, gdybym choć skrawka historii bliższej i dalszej nie przemycił. Tak też powstał pomysł na krótką jazdę z długim wieczorem w średniowiecznym grodzie.


Migawka z wędrówki.





Startujemy z Ujeściska około 17.30. Zamierzałem jechać wcześniej, ale musieliśmy zaczekać aż Agnieszka wróci z pracy i przejmie kontrolę [czyt. opiekę] nad Marysią. Postanowiłem wpleść w naszą krótką wycieczkę dwa elementy krajoznawcze. Oba średniowieczne. Pierwszy w okolicy dzisiejszego Bąkowa i drugi nad jeziorem Otomińskim. Najpierw kierujemy się do Bąkowa. Chcąc uniknąć kontaktu z samochodami kierujemy się do, prowadzącego do Jankowa Gdańskiego, mostu nad obwodnicą. Po drodze spotykamy znajomego, który już kilka dni temu odgrażał się, że przejedzie się kawałek z nami. Od niego dowiaduję się, że tuż za obwodnicą, przy głównej drodze do Kolbud zaczyna się ścieżka rowerowa. Zawracamy więc do bliższego mostu w Kowalach. Stąd taki dziwny kształt naszej trasy. Następnym razem będziemy przebijać się przez osiedla prosto do Kowal.


Kowale. Grzegorz i Janek na wspomnianej ścieżce.


Kilkanaście minut później jesteśmy w rezerwacie Bursztynowa Góra.


Na Bursztynowej Górze.


Długość postojów w rezerwacie dyktują nam królujące tu komary. Pozujemy z Jankiem na tle największego wyrobiska bursztynu. W roli statywu wykorzystujemy Grzegorza.


Na Bursztynowej Górze.


Od wczesnego średniowiecza wydobywano tu bursztyn. Pozostałością po tej działalności są sporej wielkości wyrobiska. Wyrobiska, w większości porośnięte bukami, mają postać lejów, z których największy ma około 40m średnicy i 15m głębokości. W 1954 roku utworzono tu rezerwat przyrody nieożywionej.


Na Bursztynowej Górze. Największy lej.


Janek wczytuje się w informacje o tym miejscu, a Grzegorz szuka zasięgu...


Na Bursztynowej Górze.


...i zaraz ruszamy dalej.


Jeden z większych podjazdów [dla niektórych podprowadzeń].


Najpierw ścieżką, później regularną drogą dojeżdżamy w okolice otomińskiego grodziska położonego na końcu półwyspu wysuniętego na ponad pół kilometra w toń jeziora.


Ku grodzisku. [fot. Grzegorz B.]


Dojeżdżamy na miejsce na długo przed zachodem. Mamy więc sporo czasu na zorganizowanie biwaku.


Widok z grodziska na zatokę.


Oczywiście braliśmy pod uwagę taką sytuację, że miejsce na grodzisku będzie zajęte. To w końcu już wakacje. Miałem jednak w odwodach dwa inne, choć mniej atrakcyjne miejsca.


Jedna z alternatywnych noclegowni.


Grzegorz nas opuszcza kierując się do domu, a nam następna godzina mija na rozbiciu namiotu, ułożeniu w środku legowisk i całego sakwojażu, zgromadzeniu drewna na ognisko oraz nastawieniu wody na makaron.


Patrzenie na podgrzewaną ciecz podobno przyspiesza proces gotowania.


Janek wycina żywą gałązkę leszczyny na rożen. To jedyna ofiara dzisiejszego biwakowania. Musiała być jednak żywa w imię wyższego celu, jakim jest pieczyste [w pewnym sensie].


Dżon rżnie rożen.


Tarcza słoneczna jeszcze nie dotknęła horyzontu, a obóz już gotowy.


Nasz obóz.


Podczas gdy dzień powoli się kończy...


Ostatnie promienie słońca na majdanie.


...my mamy chwilę na toaletę oraz zadumę nad pięknem okolicy.


Zaduma w jednym bucie.


Na zachodzie pojawiają się, jak się później okazało, niegroźne chmury.


Koniec dnia.


Nasze działania skupiają się tymczasem w okolicy ogniska.


Janek struga broń, bo Janek lubi broń białą domowej roboty.


Na obiadokolację zajadamy makaron z klopsami. Później wyrabiam ciasto chlebowe i w związku z tym, że jest trochę za rzadkie, Janek musi obracać rożnem bez przerwy przez pierwsze kilka minut. Jak widać, po pozycji, w której to czyni, przepełnia go szacunek dla chleba.


Janek piecze chleb.


Zmrok zapada...


...a Janek znów struga.


Noc ciepła i spokojna. Nadciągające chmury nie dały deszczu. Spokojnie można było spać pod gołym niebem. Rano budzi mnie śpiew ptaków [wspaniale!] i odległy dźwięk syreny strażackiej [gorzej!].


Pierwszy widok po przebudzeniu.


Miejsce dobre, bo słońce pada na namiot dopiero około pół do ósmej.


Widok z majdanu na obóz.


Dźwięk syreny strażackiej oddalił się więc spokojnie można przystąpić do porannych czynności. Zanim wyciągnę Janka z namiotu, nastawiam wodę na herbatę i układam wczorajsze placki chlebowe wokół mikro-ogniska. Placki wzięły się stąd, że, jak wspomniałem, ciasto było zbyt rzadkie i część jednak odpadła z rożna. Poranne dopiekanie zaś było konieczne, bo przez noc placki, mimo, że zabrane w menażce do namiotu, zrobiły się gumowe.


Herbata się parzy. Chleb się dopieka.


Zajadając chrupiące już placki i popijając herbatą rozglądamy się po okolicy. Nie jesteśmy sami.


Towarzystwo ludzkie.


Towarzystwo ptasie.


Chleb popijamy herbatą i na deser tradycyjnie wciągamy sezamki.


Herbatka na pniu.


Następnie składamy obóz, pakujemy się i po chwili refleksji na brzegu...


Ostatnie minuty przed odjazdem.


...opuszczamy ten urokliwy zakątek.


Ruszamy do domu.


Teraz odrobinę o grodzisku.
Powstało ono prawdopodobnie około IX-X wieku na długim, kilkusetmetrowym półwyspie jeziora otomińskiego. Dziś półwysep ten jest wprawdzie zniekształcony, ale dziesięć stuleci temu, otaczająca go od wschodu zatoka nie była jeszcze zarastającym bagnem. Mimo, że można znaleźć opisy mówiące o tym, iż, gród założony był na zalesionym półwyspie, śmiem twierdzić, że większa część tego terenu była wówczas pozbawiona drzew. Nie wyobrażam sobie bowiem lepszej zasłony dla nacierającego wroga, niż gęsty las.


Majdan grodziska otoczony jest [dziś] 3-4 metrowej wysokości wałem i fosą. Drugi trochę mniej [ale jednak] widoczny wał i fosa otaczają od południowego wschodu rozległe podgrodzie. Wszystkie te elementy są świetnie widoczne w terenie do dziś.


Otomin. Wał główny grodziska.


Otomin. Fosa wewnętrzna.


Janek wychodzi z fosy wewnętrznej.


Ścieżka przez podgrodzie.


Pokonujemy zewnętrzną fosę. Ja jeszcze na wale.


Slalom między sucharami. [fot. Jan Buczkowski]


Mijamy strażnika grodu.


Strażnik grodu.


I wracamy do domu z głębokim przekonaniem, że oto narodziła się nowa, świecka tradycja. Tradycja uciekania z domu pod namiot. Musimy wciągnąć w to tylko jeszcze pozostałe trzy piąte rodziny Buczkowskich. Niebawem...



Do wkrótce.






Komentarze
Buczek
| 05:38 sobota, 23 lipca 2016 | linkuj --> Nefre
Wyprawka raczej niż wyprawa :-), ale owszem super było. Ostatni tego typu biwak to, jak napisałem, ponad pół życia temu. A pieczenie chleba to moja codzienność, więc postanowiłem spróbować na ognisku. I samo pieczenie i smak zupełnie inny.

--> zarazek
No, taka właśnie bardziej przygoda, niż wycieczka.

--> kbialy2002
A widzisz i to właściwie pod nosem [gdańszczanina]. A ja się o tej kopalni dowiedziałem dopiero jakiś rok temu. Czasem podróżujesz daleko, nie wiedząc, co masz za miedzą.

--> MARECKY
Kiedyś już próbowałem pieczenia chleba na ognisku, ale w postaci placków. Teraz również skończyło się po części na plackach. Taka forma wymaga mniej czasu.
Jeśli chodzi o wycieczki, to też wolę większe dystanse, choć nie ma dla mnie wielkiego znaczenia, ile wykręcę km. Najważniejsze jest to, co zobaczę, co przeżyję.

Pozdrawiam wszystkich
MARECKY
| 14:56 piątek, 22 lipca 2016 | linkuj Takiego pieczenia chleba jeszcze nie praktykowałem. Prawie jak sękacz :-)

Ps. Ja tam lubię wycieczki, kiedy celem jest tylko droga (czyli kilometry) :-P

Pozdrawiam.
kbialy2002
| 10:26 piątek, 22 lipca 2016 | linkuj Byłem kiedyś z Tczewską grupą w tych okolicach... Pięknie tam... Odwiedziliśmy też tą grotę po kopalni...
zarazek
| 07:29 czwartek, 21 lipca 2016 | linkuj Fajna przygoda. :)
Nefre
| 07:22 czwartek, 21 lipca 2016 | linkuj Super wyprawa.... nie trzeba jechać kilkaset km aby fajnie spędzić czas.... Sama też lubię jeździć pod namiot-tak jak wspomniałeś człek sobie przypomina i wraca do tego co było bardzo dawno temu..... jestem pod wrażeniem, że chciało Wam się piec chleb.....:)))) Pozdrawiam serdecznie
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa serwa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]