Moje powitanie:
J a m
j e s t
B u c z e k
z e w s i
n a d
K ł o d a w ą.
Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.
W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.
Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.
Więcej [choć niewiele] o mnie.
Moje relacje:
CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI /4 RELACJE/ |
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA /9 RELACJI/ |
WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ [KASZUBY] |
NA WERSALSKIM POGRANICZU [ZIEMIA KWIDZYŃSKA] |
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK [WARMIA] |
oBŁĘDNI WĘDROWCY [SUWALSZCZYZNA] |
NORDO TY MOJA! [KASZUBY] |
WALICHNOWSKI ZYGZAK [KOCIEWIE] |
Moje rowery:
KROSS EVADO 5.0 |
AUTHOR HORIZON |
UNIBIKE TRAWERS |
ROMET MISTRAL |
ROMET SPRINT |
ROMET BRATEK |
ROMET JAREK |
Moje archiwum:
- 2023, Maj2 - 0
- 2022, Listopad1 - 0
- 2021, Luty1 - 0
- 2020, Maj1 - 4
- 2019, Październik4 - 2
- 2019, Wrzesień1 - 3
- 2019, Kwiecień4 - 2
- 2019, Marzec1 - 2
- 2019, Luty3 - 0
- 2019, Styczeń3 - 0
- 2018, Grudzień2 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik1 - 0
- 2018, Wrzesień1 - 0
- 2018, Sierpień5 - 11
- 2018, Lipiec1 - 0
- 2018, Czerwiec7 - 10
- 2018, Maj7 - 3
- 2018, Kwiecień5 - 3
- 2018, Marzec1 - 0
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń2 - 2
- 2017, Grudzień4 - 0
- 2017, Listopad2 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Sierpień2 - 4
- 2017, Lipiec1 - 0
- 2017, Czerwiec3 - 4
- 2017, Maj3 - 4
- 2017, Kwiecień2 - 2
- 2017, Marzec3 - 0
- 2017, Luty3 - 2
- 2017, Styczeń6 - 0
- 2016, Grudzień15 - 0
- 2016, Listopad14 - 0
- 2016, Październik15 - 4
- 2016, Wrzesień17 - 2
- 2016, Sierpień18 - 16
- 2016, Lipiec12 - 5
- 2016, Czerwiec19 - 15
- 2016, Maj14 - 10
- 2016, Kwiecień19 - 20
- 2016, Marzec22 - 24
- 2016, Luty15 - 4
- 2016, Styczeń13 - 9
- 2015, Grudzień12 - 14
- 2015, Listopad12 - 0
- 2015, Październik11 - 7
- 2015, Wrzesień16 - 9
- 2015, Sierpień28 - 29
- 2015, Lipiec18 - 2
- 2015, Czerwiec17 - 2
- 2015, Maj17 - 2
- 2015, Kwiecień18 - 0
- 2015, Marzec14 - 1
- 2015, Luty15 - 0
- 2015, Styczeń16 - 0
- DST 13.90km
- Teren 0.50km
- Czas 00:47
- VAVG 17.74km/h
- VMAX 30.70km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 196m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
NW na NE [Suwalszczyzna - Dzień 0]
Sobota, 1 sierpnia 2015 | Komentarze: 0
Tytuł trochę tajemniczy: NW na NE. Objaśniam: Nieszczęśliwe Wypadki na Północnym Wschodzie, czyli cykl relacji [relacyjek] z rodzinnego, rowerowego liźnięcia Suwalszczyzny i Mazur.
Z tymi nieszczęśliwymi wypadkami to oczywiście olbrzymie przerysowanie, ale parę przygód było. A to zgubienie drogi w lesie, a to awaria roweru, a to gleba z dzieckiem w foteliku, a to złamanie bagażnika samochodowego i groźba zgubienia w trasie 4 rowerów. Nie uprzedzajmy jednak faktów. I dodam, że wszystko skończyło się na tyle dobrze, że nie zaćmiło przyjemności obcowanie z północnym wschodem.
Zapraszam.
Z Gdańska wyjeżdżamy o godzinie 3 nad ranem po to, by dać Marysi szansę na przespanie drogi, a nam na jej spokojne pokonanie [drogi, nie Marysi]. Przez pierwsze kilometry towarzyszy nam Księżyc w pełni. Nie jest to zwyczajna pełnia, choć z astronomicznego punktu widzenia całkiem normalna. To druga pełnia w tym miesiącu [mam na myśli lipiec, bo pełnia dokładnie była wczoraj po południu], a to nieczęsto się zdarza. Anglicy nazywają takie wydarzenie Blue Moon i jest to synonim czegoś zdarzającego się bardzo rzadko.
Postanawiamy złożyć krótką wizytę w Suwałkach, gdzie zaliczamy krótki spacer i szybkie zakupy.
Suwałki. Przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Następnie kierujemy się przez Jeleniewo, Szurpiły i Hańczę do Mierkiń, gdzie przez najbliższe 6 dni będzie nasza baza. Mijane po drodze krajobrazy dają nam przedsmak widoków, jakie będziemy oglądać wkrótce z siodełek rowerowych. Około godziny 10 parkujemy w Dworczysku nad Hańczą. Następne godziny upływają nam na śniadaniu, oczekiwaniu na pokój [przyjechaliśmy wcześniej, niż mieliśmy] oraz na zakwaterowaniu. Marysia w tym czasie bawi na placu zabaw, o którym słucham już od Suwałk: Tato, buła! [to od bujania]. Jak widać po stroju, upały jeszcze tu nie dotarły.
Po rozpakowaniu się postanawiamy podjechać do najbliższego sklepu w odległej o 5 km Błaskowiźnie. To urok Suwalszczyzny: 5 km do sklepu, 14 km do bankomatu - ale 100 m do lasu i 300 m do jeziora. Już w drodze Agnieszka proponuje, żebyśmy podjechali do głazowiska w Bachanowie. Nie byłbym sobą, gdybym odmówił.
Do Głazowiska od małego parkingu przy szosie dojeżdżamy ścieżką wśród łąk. W wyniku kołysania fotelikiem Marysia zasypia. Na ochotnika ze śpiącą Marysią zostaje inicjatorka przejażdżki - Agnieszka.
Bachanowo.
Chłopaki zdobywają pierwszy głaz.
Bachanowo.
Schodzimy ścieżką w dół, by obejrzeć głazowisko. Spośród kilkunastu zdjęć wybieram:
Bachanowo.
Następnie zgodnie z planem jedziemy sprawdzić sklep. Aga sprawdza, czy jest pieczywo - ja sprawdzam jakie rodzaje napojów chmielowych proponuje ten sklep. Kończy się na bułkach i Łomży niepasteryzowanej. Wracamy do bazy.
CDN...
Kategoria 000-050, RODZINNE, > SUWALSZCZYZNA /10/
- DST 6.70km
- Teren 6.70km
- Czas 00:30
- VAVG 13.40km/h
- VMAX 12.60km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 106m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
NA KĄPIELISKO DO GODZISZEWA
Czwartek, 23 lipca 2015 | Komentarze: 0
Postanowiłem zamiast nudnego chodzenia na kąpielisko w Siwiałce przetrzeć z chłopakami na rowerach szlak do kąpieliska w sąsiednim Godziszewie. Oczywiście nie tknęliśmy asfaltu. Przy okazji odwiedziliśmy wczesnośredniowieczne grodzisko na półwyspie jeziora Godziszewskiego. Zdjęć nie robiłem. Znów tylko mapka.
Do wkrótce.
Kategoria 000-050, > KOCIEWIE /9/, RODZINNE
- DST 28.00km
- Teren 25.00km
- Czas 02:13
- VAVG 12.63km/h
- VMAX 40.30km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 447m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
RUNDKA PO LESIE SZPĘGAWSKIM
Niedziela, 19 lipca 2015 | Komentarze: 0
W to upalne przedpołudnie wybraliśmy się na krótką wycieczkę nad jezioro Zduńskie i Szpęgawskie. Oczywiście całą rodzinką z Marysieńką w foteliku. Niestety nie odwiedziliśmy grobów masowych w okolicy Szpęgawska. Dzięki temu mamy dodatkowy, poza niewątpliwą urodą wspomnianych jezior, powód by tu wrócić.
Zamieszczam mapkę, a kilka zdjęć pojawi się później.
Zgodnie z zapowiedzią - kilka obrazków.
Przystanek przy leśniczówce Boroszewo.
Marysia tamże.
Piknik nad jeziorem Zduńskim.
Piknik nad jeziorem Zduńskim.
Mini grzybobranie nad jeziorem Szpęgawskim.
Do wkrótce.
Kategoria 000-050, > KOCIEWIE /9/, RODZINNE
- DST 20.00km
- Czas 01:20
- VAVG 15.00km/h
- VMAX 31.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
MIEJSKA PRZEJAŻDŻKA
Wtorek, 14 lipca 2015 | Komentarze: 2
W ramach treningu przed zbliżającym się wyjazdem suwalsko-mazurskim wybraliśmy się na krótką przejażdżkę. Ja, Agnieszka i Marysia. Trening dotyczył w zasadzie przyzwyczajania Marysi do dłuższych dystansów w foteliku, ale przede wszystkim miało to być przyjemnie spędzone rodzinne popołudnie w siodle. Pojechaliśmy do Wrzeszcza załatwić sprawy, następnie na lody do Gdańska i z powrotem do domu. Ot nic wielkiego, a 20 kilo pękło. W drodze powrotnej zatrzymałem się na chwilę, by obejrzeć rozkopane Hucisko, gdzie robotnicy odkryli stare piwnice pod pasem jezdni.
Gdańsk. Hucisko.
Mimo, że jeden z obecnych na terenie osobników własnym ciałem chronił obiekt przed gapiami, udało mi się co nieco zobaczyć.
Gdańsk. Hucisko.
Gdańsk. Hucisko.
Do wkrótce.
Kategoria 000-050, > GDAŃSK /29/
- DST 77.00km
- Teren 3.50km
- Czas 04:30
- VAVG 17.11km/h
- VMAX 35.10km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 447m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
WIATA PRZYJACIELEM TURYSTY [Tczew - Lasowice - Palczewo - Tczew]
Niedziela, 21 czerwca 2015 | Komentarze: 2
To był nie tylko najdłuższy dzień w roku, ale również drugi dzień weekendu otwartych dni zabytków żuławskich. Postanowiłem potraktować te fakty jako pretekst do przejechania się po Wielkich Żuławach Malborskich. Wprawdzie z repertuaru dni otwartych wybrałem jeden tylko obiekt, ale za to dwa inne sam sobie otworzyłem. Poza tym odwiedziłem kilka bardzo ciekawych miejsc, o których do niedawna nie miałem pojęcia. Wycieczka zaowocowała więc ciekawymi momentami. Były też momenty mniej ciekawe podczas których musieliśmy zabijać czas przeczekując deszcz w wiatach przystankowych lokalnej komunikacji.
Migawka z wędrówki.
Do Tczewa podrzuca nas eskaemka zapięćsiódma z Gdańska i od razu po dotarciu opuszczamy miasto, by zabytkowym mostem przeprawić się na prawy brzeg Wisły.
Krótką chwilę spędzamy z aparatami na moście,...
...po czym ruszamy do Starej Wisły
Stara Wisła. Cmentarz.
Odwiedzamy Kończewice z pięknym, najwyższym chyba na Żuławach chełmem na wieży kościelnej. Kościół pochodzi z połowy XIV wieku, ale w wiekach późniejszych był znacznie rozbudowywany. Wieża wraz z osadzonym na ośmiokątnej izbcy chełmem ma 21 metrów wysokości.
Przecinamy Berlinkę i po chwili widzimy już masywną bryłę gnojewskiego kościoła p.w. św. Szymona i Judy.
Gnojewo. Cmentarz.
Gnojewo. Wnętrze kościoła.
Gnojewo. Kościół. Polichromie z 1717.
Zanim opuścimy Gnojewo, rzucamy jeszcze okiem na jedną z ostatnich na Żuławach kapliczek gotyckich...
...i ruszamy Berlinką na wschód. Po jakichś trzech kilometrach, na odcinku których tniemy tak szybko, że doganiamy rowerzystę z napędem spalinowym, skręcamy w lewo i przez Kapustowo jedziemy ku Stogom Malborskim. Zanim jednak podjedziemy do cmentarza mennonitów, odwiedzamy jedną z zagród typowych dla tych holenderskich osadników.
Stogi Malborskie. Dom.
Po chwili jesteśmy na największej mennonickiej nekropolii na Żuławach, gdzie poza oczywistą, prowadzoną od lat dokumentacją nagrobków, trochę bawię się ostrością.
Dalej jedziemy przez Kościeleczki i Tragamin do Lasowic Wielkich. Droga wiedzie wśród rozćwierkanych pól i łąk.
Lasowice Wielkie. Kościół p.w. Wszystkich Świętych.
Nagle odzywa się dzwon wzywający parafian na mszę. Korzystając z okazji uwieczniamy Dzwonnika z Lasowic w akcji.
Detal mostku przy kościele.
W poszukiwaniu domu podcieniowego trafiamy na informację, że znajduje się on kilometr w kierunku Tragamina. Nie rozumiemy, jak mogliśmy go przeoczyć. Cofamy się do Tragamina, a w zasadzie południowo-zachodniej kolonii Lasowic Wielkich i odnajdujemy ukryty za drzewami dom podcieniowy wybudowany w 1837 roku dla niejakiego Zimmermanna.
Ponownie przez Lasowice Wielkie kierujemy się na północny wschód, by w nieodległych Lasowicach Małych obejrzeć kolejny dom podcieniowy.
Jeszcze 4-5 lat temu można było obejrzeć go w całości z gniazdem bocianim na szczycie bocznego skrzydła. Dziś właściwie należałoby odzyskać z niego piękne rzeźbione drzwi oraz belkę z podcienia z napisem świadczącym kto, kiedy i dla kogo wzniósł ten dom i złożyć w muzeum jako epitafium kolejnego wspaniałego żuławskigo zabytku, który w majestacie prawa i opieki konserwatorskiej odszedł w niebyt.
Za drzwiami czarna kuchnia.
Od zachodu nadciąga ulewa. Na szczęście przy krzyżówce z drogą Świerki - Lipinka trafiamy na wiatę przystankową i w niej chronimy się przed deszczem.
W krótkiej przerwie między dwoma rzęsistymi opadami robimy wypad do Lipinki, żeby obejrzeć tamtejszy cmentarz. Niewiele jest do oglądania.
W szybko nasilającym się deszczu wracamy do naszej bazy, czyli wiaty przy krzyżówce i znów przeczekujemy deszcz. Wiata przyjacielem turysty. Niezaprzeczalnie. Kiedyś, podczas powrotu rowerem do Gdańska znad Biebrzy, zdarzyło mi się spać w takiej wiacie. Nie była to może najbardziej komfortowa miejscówka w moim życiu, bo o niebo lepiej byłoby nocować w wiacie typowo turystycznej, ale było sucho, gdy dookoła padało.
Dłuższą przerwę w opadzie wykorzystujemy na dotarcie do niedalekiej wsi Świerki. Tu na przemian przeczekujemy deszcz i zwiedzamy. A zwiedzamy:
Turpistyczny dom podcieniowy.
Cmentarz. Tu dopada mnie deszcz.
A także kościół i drugi dom podcieniowy w tej wsi. Dom ciekawy, właściciel mniej.
W związku z przeczekiwaniem deszczu w wiacie przystankowej straciliśmy w sumie jakąś godzinę. Chcąć zdążyć na godziny otwarte żuławskiego zabytku do Palczewa, musieliśmy przyspieszyć. W efekcie przyspieszenia odpuściliśmy sobie Nowy Staw. Zatrzymaliśmy się tylko na chwilę przy Ołówku...
Nowy Staw. Galeria Żuławska w dawnym kościele ewangelickim zwanym Ołówkiem. W tle to, co nad nami przed chwilą przeszło.
Gdzieś przed Pręgowem Żuławskim.
Wreszcie, pół godziny przez zamknięciem, docieramy do palczewskiego wiartraka.
Palczewo. W wiatraku.
Palczewo. W wiatraku.
Palczewo. Widok z czapy wiatraka w kierunku wsi.
W Palczewie oglądamy jeszcze jedyny chyba całkowicie drewniany kościół na Żuławach...
...i jedziemy do Boręt. Tu naszym celem, wbrew pozorom, nie są ruiny kościoła gotyckiego p.w. św. Katarzyny, czy XIX-wieczny kościół pod tym samym wezwaniem, ale dom podcieniowy. Co ciekawe podczas mojej pierwszej wizyty w Borętach, kilka lat temu, miałem informację o istnieniu domu podcieniowego. Przejechawszy wieś dwukrotnie nie znalazłem niczego, co mogłoby być choćby wspomnieniem domu podcieniowego. Mieszkaniec zapytany wówczas o dom z wystawką na słupach też nic nie wiedział. Kilka miesięcy temu jednak czytałem gdzieś relację z rowerowej wycieczki po Żuławach i tam było zdjęcie domu podcieniowego w Borętach Drugich. I o to „drugich” chodziło. Boręty Drugie dzieli od Boręt „właściwych” półtora kilometra pola.
Jak się okazało po dojechaniu na miejsce, ten wzniesiony w pierwszej połowie XIX wieku dom podcieniowy, który jeszcze miesiąc temu stał sobie w najlepsze [i niszczał] w Borętach Drugich, teraz jest już jedną nogą w Wielkopolsce. Podobno rozbiera go i będzie przenosił właściciel skansenu spod Poznania.
Boręty Drugie. Dom podcieniowy.
W ten sposób kończę wycieczkę po Wielkich Żuławach Malborskich na długo pozostając pod wrażeniem sześciokondygnacyjnego wnętrza wiatraka przemiałowego w Palczewie. Kończę tę wedrówkę, odkrywając w ostatniej chwili dom, który przez lata umykał mojej uwadze, a który wkrótce rozpocznie nowe życie kilkaset kilometrów stąd. Taki los czeka wiele zaniedbanych zabytków. I oby taki los właśnie je czekał, bo alternatywą w ogromnej większości wypadków jest obrócenie się w pył i zapomnienie.
Powyższy opis to tylko zajawka. Więcej zobaczysz i przeczytasz na:
Do wkrótce.
Kategoria 051-100, > ŻUŁAWY /4/
- DST 10.00km
- Teren 5.00km
- Czas 01:00
- VAVG 10.00km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 89m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
STAROTORZEM [Bolesławowo - jez. Wielkie Borówno]
Niedziela, 14 czerwca 2015 | Komentarze: 0
Plan był zupełnie inny, ale został zmieniony w związku z nagłym ograniczeniem czasowym. Po wczorajszym upalnym dniu, dziś odpuściło i po porannym deszczu zrobiła się całkiem fajna pogoda na przejażdżkę. Postanowiliśmy wybrać się na rekonesans, zarejestrowanej kiedyś podczas pieszego spaceru, ścieżki rowerowej na starotorzu relacji Skarszewy - Starogard Gdański. Ścieżka ma raptem 2,5 kilometra. Zaczyna się w Bolesławowie przy dawnej stacji kolejowej i kończy między jeziorami Wielkie i Małe Borówno. Doszliśmy wtedy prawie do wiaduktu, po czym zawróciliśmy. Jedzie się nią natomiast całkiem przyjemnie. Pierwszy kilometr z haczykiem między posesjami Bolesławowa, drugi w lesie.
Warto zwrócić uwagę na miejsce postojowe jakieś czterysta metrów za stacją Bolesławowo [na mapie to miejsce nazywa się Nygut]. Zgromadzono tam bowiem kilkanaście słupów dawnej granicy polsko-niemieckiej z okresu międzywojennego. Pierwsze skojarzenie: granica między Wolnym Miastem Gdańsk, a Polską, przebiegająca niespełna 6 kilometrów stąd na północ na linii Przerębska Huta - Mirowo Małe - Gołębiewo Średnie. Ale nie! Słupy mają oznaczenie z jednej strony P [Polska] z drugiej D [Deutschland], więc nie mogą pochodzić ze wspomnianej granicy. Najbliższa wschodnia granica polsko - niemiecka z okresu WMG była na Wiśle na południe od węzła Biała Góra [ok. 30 km w linii prostej], a na zachód prawie pod Bytowem [ok. 50 km w linii prostej]. Skąd je przywieziono? Nie wiadomo.
Pokazujemy młodzieży owe słupy graniczne, oczywiście ze stosownym komentarzem [nie jest to nasz pierwszy kontakt z tematem Wolnego Miasta], po czym ruszamy dalej. W lesie można odnaleźć ciekawy przepust jakiegoś cieku wodnego. Kawałek dalej, za wiaduktem, którym szosa Skarszewy - Starogard Gdański pokonuje dawną linię kolejową, ścieżka skręca na teren ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem Wielkie Borówno, gdzie się kończy.
W ośrodku idziemy na lody. Następnie mało używanymi drogami dojazdowymi do domków letniskowych oraz ścieżkami objeżdżamy jezioro, by ostatecznie trochę na czuja trafić z powrotem na koniec ścieżki na starotorzu, którym wracamy do Bolesławowa.
Nie zabrałem na tę wędrówkę aparatu, ani nawet komórki, więc pokażę kilka obrazków ze wspomnianego spaceru w sierpniu 2011 roku.
Słupy graniczne, daleko od granicy.
Słupy graniczne, daleko od granicy.
Słupy graniczne, daleko od granicy.
Przepust.
Janek. Jedyny, który podczas wspomnianego spaceru z 2011 roku dosiadł roweru.
Do wkrótce.
Kategoria 000-050, > KOCIEWIE /9/, STAROTORZE, RODZINNE
- DST 7.80km
- Teren 0.50km
- Czas 00:33
- VAVG 14.18km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 220m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
WSPINACZKA [Kaszuby - Dzień 3]
Niedziela, 24 maja 2015 | Komentarze: 0
Trzeciego dnia postanowiłem nie forsować najmłodszych uczestników, mimo, iż wierzyłem w ich możliwości. Nie chciałem nikogo zniechęcić do kolejnych wędrówek, których plany powoli rodzą się w mojej głowie. Zjechaliśmy jedynie z Koszowatki do centrum Ostrzyc na frytki i tak posileni wspięliśmy się, oczywiście rowerami, na Jastrzębią Górę.
Widok z naszej kwatery. Gdzie się nie ruszysz to w dół.
No jedziemy wreszcie?
W Ostrzycach. Żeby nie było, że tylko wożona w foteliku.
W Ostrzycach. Szaleństwa na placu zabaw.
Na Jastrzębiej Górze.
Na Jastrzębiej Górze.
Na Jastrzębiej Górze.
Na Jastrzębiej Górze. Podjazd był wyczerpujący.
A to już zabawa po powrocie.
Do wkrótce.
Kategoria 000-050, > KASZUBY /26/, RODZINNE
- DST 30.00km
- Teren 7.00km
- Czas 02:35
- VAVG 11.61km/h
- VMAX 34.90km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 625m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
GROBY GOTÓW [Kaszuby - Dzień 2]
Sobota, 23 maja 2015 | Komentarze: 0
Drugiego dnia na Kaszubach postanowiliśmy wybrać się do kamiennych kręgów w Trątkownicy. Prowadzi tam z Ostrzyc rowerowy, znakowany szlak kamiennych kręgów. W okolicy niewielkiej wsi - Trątkownica znajduje się cmentarzysko przybyłych na te tereny w I wieku naszej ery Gotów. Znam wiele miejsc pochówku Gotów na pomorzu, ale o tym w Trątkownicy do niedawna nie miałem pojęcia.
Gotowi do drogi.
Goręczyno.
Goręczyno. Kościół p.w. Trójcy Świętej i Wszystkich Świętych z 1639 roku.
W drodze za Somoninem.
Atrakcja dla mieszczuchów.
Dla małego mieszczucha też.
Wyczechowo. Dwór wzniesiony w II połowie XIX wieku.
Wyczechowo. Dwór wzniesiony w II połowie XIX wieku.
Droga do Trątkownicy.
U celu.
Tymczasem tuż przed celem Marysi skończył się prąd.
Dorośli rozsiedli się w wiacie.
Dzieci zaś rozpierzchły się wśród kurhanów.
Trątkownica. Kamienne kręgi i kurhany.
Trątkownica. Kamienne kręgi i kurhany.
Marysia długo nie pospała.
Robimy zbiorówkę.
Już w drodze powrotnej.
W drodze powrotnej trafiamy na przygotowania do jutrzejszego IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939 przy leśniczówce Sarni Dwór między Somoninem, a Hopowem. Korzystając z okazji oglądamy sprzęt, który posłuży do rekonstrukcji bitwy.
Sarni Dwór. Przygotowania do IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939.
Sarni Dwór. Przygotowania do IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939.
Sarni Dwór. Przygotowania do IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939.
Sarni Dwór. Przygotowania do IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939.
Po dłuższej przerwie przy leśniczówce Sarni Dwór ruszamy już raczej szybszym tempem przez Sławki i Rąty na Koszowatkę.
Do wkrótce.
Kategoria 000-050, > KASZUBY /26/, RODZINNE
- DST 12.00km
- Teren 1.00km
- Czas 01:00
- VAVG 12.00km/h
- VMAX 30.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 120m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
SENTYMENTALNIE [Kaszuby - Dzień 1]
Piątek, 22 maja 2015 | Komentarze: 0
Majowy długi weekend przypadł mi w tym roku pod koniec, a nie tradycyjnie na początku miesiąca. Wybraliśmy się z przyjaciółmi na rodzinne rowerowanie po okolicach Ostrzyc. Pierwszego dnia [w zasadzie późnego popołudnia] wybraliśmy się z Koszowatki, gdzie mieszkaliśmy, przez Ostrzyce do Brodnicy Dolnej. Dla mnie i Agnieszki była to przejażdżka sentymentalna. To tu się poznaliśmy 18 lat temu.
Moja rowerowa rodzinka w Brodnicy Dolnej.
Na „naszym miejscu” w Brodnicy Dolnej.
Ja i moje szczęście.
Nasza najmłodsza rowerzystka.
Do wkrótce.
Kategoria 000-050, > KASZUBY /26/, RODZINNE
- DST 80.00km
- Teren 10.00km
- Czas 05:15
- VAVG 15.24km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 820m
- Sprzęt Kross Evado 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
KRAINA ZAROŚLI [Małdyty - Elbląg]
Poniedziałek, 18 maja 2015 | Komentarze: 2
Pogezania (prus: Paugudian - kraj porośnięty zaroślami). Dla większości osób to niewiele mówiąca nazwa, mimo, iż Warmia, czy Mazury już owszem. Pruska kraina plemienna - Pogezania to wąski pas pagórkowatej ziemi, graniczący na zachodzie, na Zalewie Drużnieńskim [późniejszym jeziorze Drużno] i rzece Dzierzgoń z Pomezanią, a na wschodzie, na rzece Pasłęka z Warmią, przez długie stulecia znajdujący się we władaniu pruskiego plemienia Pogezan.
Prusowie [wśród nich Pogezanie] oraz Jaćwingowie [których odwiedzę na przełomie lipca i sierpnia], co najmniej od połowy XI wieku najeżdżali i pustoszyli jedną z najbogatszych dzielnic Polski, jaką było Mazowsze. Na początku XIII wieku w celu obrony północnej granicy Mazowsza książe Konrad I Mazowiecki stworzył sieć grodów obronnych oraz powołał Zakon Braci Dobrzyńskich, będący jedynym zakonem rycerskim, który ukształtował się na ziemiach polskich.
Działania podjęte przez księcia okazały się niewystarczające do zapewnienia bezpieczeństwa granicy z plemionami pogańskimi. W początkach XIII wieku na zaproszenie Konrada Mazowieckiego przybyli na te tereny Rycerze Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, popularnie zwani Krzyżakami i zrobili Pogezanom, że użyję kultowych już słów Ferdynanda Kiepskiego, jesień z dupy średniowiecza. Krzyżacy przybyli tu krzewić chrześcijaństwo przy pomocy ognia i miecza, a takim argumentom, zaiste, trudno było się oprzeć. Jednak dzielni, ale, na swoje nieszczęście, innowierni Pogezanie, opierali się.
Opierali się dzielnie aż do 1239 roku, kiedy to książę Otto z Brunszwiku na czele licznych wojsk zdobył Pogezanię i wysłał większą część jej mieszkańców przed oblicze swego Pana. Reszty spustoszenia w społeczności Pogezan dokonały powstania mające miejsce w drugiej połowie XIII wieku.
Po zdławieniu wielkiego powstania Prusów [1260-1274] wyludniona ziemia już pod panowaniem krzyżackim uległa szybkiemu procesowi kolonizacyjnemu, który wchłonął niedobitki Pogezan. Większość terenów dawnej pruskiej Pogezanii znalazło się na obszarze komturii elbląskiej. Pogezania nazywana była wtedy [przypuszczam, że nieoficjalnie z uwagi na panowanie krzyżackie] Hoggerlandią [łać. Hockerlandia] na cześć legendarnego księcia pruskiego - Hoggo, by z czasem stać się oficjalnie Oberlandem, czyli Pogórzem. Dziś Pogezania i Pomezania połączone są w sztuczny [ahistoryczny] twór zwany Powiślem.
Tyle tytułem wstępu. Oto czwarty już raz odwiedzam dawne ziemie Pogezan, by odkryć dla siebie kolejny fragment przestrzeni i czasu. Zgodnie z naszymi domysłami jest to wędrówka pachnąca rzepakiem.
Migawka z wędrówki.
Wędrówkę naszą rozpoczynamy w Małdytach, gdzie oglądamy wieżę ciśnień,...
...oficynę XVII-wiecznego pałacu,...
...oraz stary cmentarz ewangelicki.
W Jarnołtowie odwiedzamy Immanuela Kanta...
...a także gotycki kościół p.w. Chrystusa Króla.
W Budwitach, które odwiedzaliśmy już w styczniu ubiegłego roku nadrabiamy zaległość, zajeżdżając do ukrytego w sporej kępie drzew pałacu.
Kolejny etap naszej wędrówki stanowi pewnego rodzaju niewiadomą. Zamierzamy bowiem na własne oczy zobaczyć Wymarłą Wieś. Jest to wieś,o której pierwsza wzmianka pochodzi prawdopodobnie z 1315 roku. Wtedy nazywała się Gloken, później pisane przez „ck”, by po II Wojnie Światowej stać się swojsko brzmiącą Niedźwiadą. Do Niedźwiady prowadzą dwie drogi: jedna z Sasin, druga z Budyt. Obie nieużywane od dziesiątek lat i prawie nieprzejezdne. My wybieramy tę z Budyt.
Radzimy sobie jadąc śladami ciągnika przez pole, najpierw rzepaku, później pszenicy.
Wreszcie dojeżdżamy do wsi, o obecności której świadczą niszczejące fundamenty domostw, ziejące pustką, na wpół zasypane wejścia do piwnic, porośnięte zielskiem sterty cegieł i zdziczałe sady owocowe. Niemi świadkowie kwitnącej tu niegdyś cywilizacji.
Dalej przez Sasiny jedziemy do Mostu Moniera na Kanale Elbląskim. Następny przystanek planujemy w Drulitach. W tym celu za mostem nie skręcamy w lewo ku pochylni Buczyniec, lecz wspinamy się drogą na wschód, zbaczając nieco z głównej trasy. Dojechawszy na miejsce zastajemy kompletnie ogrodzoną posesję z dwiema zamkniętymi bramami. Zmora turysty, który nie po to zjechał kilka kilometrów z głównej trasy, by oglądać z daleka przez płot. To jak lizać lizaka przez folię. Wnikliwsza analiza jednak wykazuje, że jedna z bram zamknięta jest jedynie na zasuwkę, a napis „PCHAĆ” umieszczony na tabliczce na jednym ze skrzydeł bramnych zdaje się zapraszać do wejścia na teren pałacu. Nie zwykłem się opierać w takich sytuacjach. Parafrazując Juliusza Cezara: Pchnąłem. Wszedłem. Zwiedziłem.
Drulity i zwiedzanie zespołu pałacowo - folwarcznego z XIX wieku.
Drulity i zwiedzanie zespołu pałacowo - folwarcznego z XIX wieku.
Wracamy nad kanał i kierujemy się wzdłuż niego na północ. Pierwszą odwiedzoną przez nas pochylnią jest Pochylnia Kąty.
Następnie przez Pochylnię Oleśnica...
...dojeżdżamy do Pochylni Jelenie tonącej w morzu rzepaku. [fot. Piotr Zwierzyński]
Wjeżdżamy na umiarkowanie ruchliwą drogę 527 i wytyczoną wzdłuż niej ścieżką rowerową dojeżdżamy do Jelonków [tudzież Jelonek]. Tu chcemy zobaczyć domy podcieniowe, z których Jelonki słyną... no w niektórych kręgach.
Z Jelonek jedziemy dalej na zachód drogą 527. Mijamy Marwicę i kawałek dalej skręcamy do Topolna Wielkiego, gdzie ja oglądam ruiny pałacu, a Piotr patrzy na zegarek. To jest ten moment wędrówki, kiedy zaczynamy szacować czas, by zdążyć na pociąg.
Po krótkich oględzinach ruszamy dalej w stronę Żuław. Mijamy wieś Wysoka. Zatrzymujemy się przy dawnym folwarku, po wojnie Państwowym Gospodarstwie Rolnym, a dziś prywatnym przedsiębiorstwie. Piotr ucina sobie krótką pogawędkę z pracującym na terenie człowiekiem, a ja... wiadomo, kilka zdjęć.
Z Wysokiej zjeżdżamy w dolinę, by tuż za Grądowym Młynem [warto zobaczyć ruiny zespołu młyńskiego z przełomu XIX i XX wieku] odbić płytówką w prawo do Stankowa, dalej Nowe Dolno z domem podcieniowym i obrotowym mostem na Dzierzgoniu. Mostem tym opuszczamy dawne ziemie Pogezan i wjeżdżamy na Żuławy. Jedziemy asfaltem ku Markusom. Jednak do nich nie dojeżdżamy, ponieważ w Wiśniewie skręcamy w lewo i najpierw brukiem, później dziurawym asfaltem kierujemy się do ostatniej zachowanej, a jeszcze przez nas nieodwiedzanej parowej przepompowni wody na Żuławach. Po drodze dwukrotnie przecinamy znany z wędrówki „Tu, gdzie teraz jest ściernisko...” tor kolei Elbląg - Myślice. Zauważam ruinę mostu kolejowego.
Markusy. Przepompownia w budowie i komin przepompowni parowej.
Markusy. Komin przepompowni parowej.
Po drodze jeszcze zatrzymuję się przy cmentarzu w Zwierznie, z którego w zasadzie zachowały się zaledwie słupy bramy wejściowej. Cmentarz bardzo zarośnięty. Nie szukam śladów po nagrobkach, bo po pierwsze wiem, że niewiele znajdę, po drugie pociąg czekać nie będzie, a do Elbląga jeszcze kilka kilometrów.
Była to kolejna wędrówka przez dawne ziemie pruskiego plemienia Pogezan. Oczywiście, zgodnie z oczekiwaniami, nie znalazłem żadnych śladów ich tutaj bytności, jedynym bowiem śladem jest ich pogańska krew, którą przesycona jest ta ziemia. Mimo to wędrówka pozostawiła na długo ślad w pamięci oraz dobrze już znane uczucie graniczące z pewnością, że JESZCZE TU WRÓCĘ!
Powyższy opis to tylko zajawka. Zapraszam do obejrzenia całej relacji na:
Do wkrótce.
Kategoria 051-100, > POGEZANIA /2/, > ŻUŁAWY /4/, > POWIŚLE /6/