> KASZUBY /26/, strona 3 | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


Wpisy archiwalne w kategorii

> KASZUBY /26/

Dystans całkowity:1155.40 km (w terenie 372.50 km; 32.24%)
Czas w ruchu:92:47
Średnia prędkość:12.45 km/h
Maksymalna prędkość:49.70 km/h
Suma podjazdów:9025 m
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:42.79 km i 3h 26m
Więcej statystyk
  • DST 26.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 15.60km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Podjazdy 404m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRETEKST II: Bąkowo - cmentarz ewangel.

Czwartek, 31 grudnia 2015 | Komentarze: 7


Wpisy w kategorii „Preteksty” z założenia dotyczą krótkich [kilkugodzinnych] przejażdżek po okolicy mojego miejsca zamieszkania. Za każdym razem wyznaczam jakiś jeden cel przejażdżki. Są to takie strzały w cele znajdujące się w promieniu 20-30 kilometrów od Gdańska.

Wstęp do cyklu oraz linki do poszczególnych relacji dostępne TUTAJ.



Kolejny pretekst do popedałowania i kolejny cmentarzyk. Przypadek? Nie sądzę!


Cmentarzyk w Bąkowie wypatrzyłem na starej mapie podczas pisania relacji wypadu do Żuławki. Zapamiętałem i, czego się nie spodziewałem, udało się ten plan zrealizować jeszcze w tym roku.


Migawka z wędrówki.





Niewątpliwą zaletą zimy jest fakt, że aby przyłapać dzień na zaczynaniu się, nie trzeba wstawać o jakiejś niechrześcijańskiej godzinie. Wstaję o 0700, czyli ciut ponad pół godziny przed słońcem. Po kawce z Agnieszką i założeniu na siebie wszystkich koniecznych warstw, równo ze słońcem zaszczycam świat swą obecnością. Mówcie mi Ra. Albo lepiej nie...


Ruszam z mojego Wonnebergu w stronę Otomina. Minąwszy jednak Szadółki, Obwodnicę i Zakład Utylizacji Odpadów [ten ostatni na bezdechu bo to SAMO ZUO], skręcam w gruntową drogę na południe, licząc, że doprowadzi mnie ona do Kowal.


W drodze do Kowal. Słoneczko leniwie się podnosi nad horyzont.


Przez Kowale, próbując uniknąć kontaktu z drogą, bądź co bądź, krajową, przejeżdżam ulicą o wdzięcznej nazwie Wieczornych Mgieł. Ulica, choć to może za duże słowo, w połowie długości zamknięta jest płotem i bramą z zakazami i groźbami. Mapa mówi: Jedź! Nawigacja krzyczy: Do przodu! Właściciel [gruntu, jak sądzę] jest jednak innego zdania: No pasarán!


Warto było jednak tędy się przejechać, gdyż zobaczyłem domek naszych z Agnieszką marzeń.


Kowale. Kiedyś, kochanie, na takiej werandzie pić będziemy poranną kawkę.


Zmuszony, wyjeżdżam więc na krajową 221, by po chwili w Bąkowie zjechać w lewo w boczną drogę. Po chwili jestem przy cmentarzu.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Cmentarz, jak już wspomniałem wypatrzyłem na starej mapie z pierwszej połowy ubiegłego wieku. Nie byłbym sobą, gdybym nie znalazł na jego temat jakichś informacji. Nie znalazłem! Dlatego czuję się jakiś nieswój.


Jedna skąpa wzmianka, że to cmentarz ewangelicki i, że zamknięty po II Wojnie Światowej. Tego to się domyślam, bez źródeł. Żadnych nawet fragmentarycznie zachowanych tablic, żadnych nazwisk, żadnych dat. Tylko ledwo zachowane aleje cmentarne, zniszczone ogrodzenie sporej kwatery, i fragment bezimiennego nagrobka. Przypomina mi się Dolina Milczących Kamieni.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Niemymi świadkami powolnego odchodzenia tego miejsca w niepamięć są majestatyczne dęby...


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.




...i okalające cmentarz... no właśnie.. Słabo u mnie z dendrologią. Nie mogę dojść, co to za drzewa. Może ty wiesz?


No nie wiem. Tępy jestem w tej dziedzinie.


Nijak mi liść nie pasuje do kory. A tylko takie liście pod drzewem leżały.


Liść taki jakby klonokształtny.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki. Te drzewa kłaniały się słońcu. Fotograf był trzeźwy!


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki. Fragment żeliwnego krzyża.


Opuściwszy cmentarz wracam na krajową 221 i ruszam w kierunku Kolbud. Kilkaset metrów dalej, na wysokości parkingu przy Bursztynowej Górze, zjeżdżam jednak w boczną drogę.Tu trafiam na czerwony szlak rowerowy. Nie wiem skąd i dokąd prowadzi, ale jest pięknie oznakowany i prowadzi w sprzyjającym mi kierunku, więc póki co ruszamy razem ku jezioru Otomińskiemu.

Bąkowo. Szlak rowerowy.


Bąkowo. Zdążyłem jeszcze w 2015 poczuć wolność w naturze!


Bąkowo. A to właśnie ta natura. Widać, że zimno?


Na szlaku. W drodze nad jezioro Otomińskie.


Na szlaku. W drodze nad jezioro Otomińskie.




W lesie Otomińskim. Krzyżówka szlaków pieszych.


Szlak doprowadza mnie na zachodni brzeg prowadząc ścieżką wysoko nad taflą jeziora.


Na szlaku. Widok na jezioro Otomińskie.


Po chwili przecinam drogę prowadzącą z Otomina do Sulmina. Przy drodze jeden z trzech istniejących w okolicy kamieni granicznych. Podobne kamienie można zobaczyć w lapidarium w Żelisławkach [patrz: tutaj]

W lesie Otomińskim. Jeden z kamieni granicznych.


Po drodze znajduję jesienne barwy. Nie powinny dziwić. Jeszcze parę dni temu było jesiennie.

W lesie Otomińskim. Jesienny akcent.


Przez las, pomiędzy osiedlem w Otominie, a Kiełpinem Górnym dojeżdżam do Obwodnicy i dalej przez Szadółki wracam do mojego Ujeściska, Wonnebergiem, czyli Górą Rozkoszy niegdyś zwanego. Tym samym kończę ostatnią w tym roku aktywność rowerową i życzę Wam...



WSZYSTKIEGO ROWEROWEGO W 2016 ROKU!



Do wkrótce.





  • DST 7.80km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:33
  • VAVG 14.18km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

WSPINACZKA [Kaszuby - Dzień 3]

Niedziela, 24 maja 2015 | Komentarze: 0


Trzeciego dnia postanowiłem nie forsować najmłodszych uczestników, mimo, iż wierzyłem w ich możliwości. Nie chciałem nikogo zniechęcić do kolejnych wędrówek, których plany powoli rodzą się w mojej głowie. Zjechaliśmy jedynie z Koszowatki do centrum Ostrzyc na frytki i tak posileni wspięliśmy się, oczywiście rowerami, na Jastrzębią Górę.


Widok z naszej kwatery. Gdzie się nie ruszysz to w dół.


No jedziemy wreszcie?


W Ostrzycach. Żeby nie było, że tylko wożona w foteliku.


W Ostrzycach. Szaleństwa na placu zabaw.


Na Jastrzębiej Górze.


Na Jastrzębiej Górze.


Na Jastrzębiej Górze.



Na Jastrzębiej Górze. Podjazd był wyczerpujący.


A to już zabawa po powrocie.



Do wkrótce.





  • DST 30.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 11.61km/h
  • VMAX 34.90km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 625m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

GROBY GOTÓW [Kaszuby - Dzień 2]

Sobota, 23 maja 2015 | Komentarze: 0


Drugiego dnia na Kaszubach postanowiliśmy wybrać się do kamiennych kręgów w Trątkownicy. Prowadzi tam z Ostrzyc rowerowy, znakowany szlak kamiennych kręgów. W okolicy niewielkiej wsi - Trątkownica znajduje się cmentarzysko przybyłych na te tereny w I wieku naszej ery Gotów. Znam wiele miejsc pochówku Gotów na pomorzu, ale o tym w Trątkownicy do niedawna nie miałem pojęcia.


Gotowi do drogi.


Goręczyno.


Goręczyno. Kościół p.w. Trójcy Świętej i Wszystkich Świętych z 1639 roku.


W drodze za Somoninem.


Atrakcja dla mieszczuchów.


Dla małego mieszczucha też.


Wyczechowo. Dwór wzniesiony w II połowie XIX wieku.


Wyczechowo. Dwór wzniesiony w II połowie XIX wieku.


Droga do Trątkownicy.


U celu.


Tymczasem tuż przed celem Marysi skończył się prąd.


Dorośli rozsiedli się w wiacie.


Dzieci zaś rozpierzchły się wśród kurhanów.


Trątkownica. Kamienne kręgi i kurhany.






Trątkownica. Kamienne kręgi i kurhany.


Marysia długo nie pospała.


Robimy zbiorówkę.


Już w drodze powrotnej.


W drodze powrotnej trafiamy na przygotowania do jutrzejszego IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939 przy leśniczówce Sarni Dwór między Somoninem, a Hopowem. Korzystając z okazji oglądamy sprzęt, który posłuży do rekonstrukcji bitwy.


Sarni Dwór. Przygotowania do IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939.


Sarni Dwór. Przygotowania do IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939.


Sarni Dwór. Przygotowania do IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939.


Sarni Dwór. Przygotowania do IV Pikniku Historyczno - Wojskowego Pomorze 1939.



Po dłuższej przerwie przy leśniczówce Sarni Dwór ruszamy już raczej szybszym tempem przez Sławki i Rąty na Koszowatkę.



Do wkrótce.





  • DST 12.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 12.00km/h
  • VMAX 30.50km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 120m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

SENTYMENTALNIE [Kaszuby - Dzień 1]

Piątek, 22 maja 2015 | Komentarze: 0


Majowy długi weekend przypadł mi w tym roku pod koniec, a nie tradycyjnie na początku miesiąca. Wybraliśmy się z przyjaciółmi na rodzinne rowerowanie po okolicach Ostrzyc. Pierwszego dnia [w zasadzie późnego popołudnia] wybraliśmy się z Koszowatki, gdzie mieszkaliśmy, przez Ostrzyce do Brodnicy Dolnej. Dla mnie i Agnieszki była to przejażdżka sentymentalna. To tu się poznaliśmy 18 lat temu.


Moja rowerowa rodzinka w Brodnicy Dolnej.


Na „naszym miejscu” w Brodnicy Dolnej.


Ja i moje szczęście.


Nasza najmłodsza rowerzystka.



Do wkrótce.





  • DST 37.60km
  • Czas 02:30
  • VAVG 15.04km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 440m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

NORDO TY MOJA! [Swarzewo - Krokowa - Swarzewo]

Sobota, 25 kwietnia 2015 | Komentarze: 0


Po poprzedniej, przyjemnej i udanej wycieczce starotorzem z Pszczółek do Żelisławek i dalej do Sobowidza spodobało nam się jeżdżenie śladem nieistniejących kolei. Korzystając z coraz silniej wybuchającej kolorem i zapachem wiosny, wybraliśmy się na kolejną wycieczkę po torach. Kociewie zamieniliśmy na Kaszuby, północne Kaszuby zwane Nordą. Ostatnio byłem w tym rejonie w 2006 roku i pamiętam, że podobały mi się te tereny. Dzisiejsza trasa wiedzie ścieżką rowerową wybudowaną na starotorzu relacji Puck - Krokowa. Wyruszyliśmy z Gdańska o godzinie 0830 w tym samym składzie, co poprzednio, tym razem jednak samochodami. Wystarczy przygód z pakowaniem ośmiu rowerów do pociągu.





O godzinie 1000, po rozwiązaniu pewnego problemu przy pomocy szlifierki kątowej oraz wypakowaniu rowerów, wjeżdżamy na szlak przy stacji Swarzewo. Dawno już minęły czasy świetności budynku dworcowego, którego okna z wytłuczonymi szybami, pozabijane są płytą OSB. Szkoda, bo można by było wykorzystać go turystycznie.


Linia kolejowa Puck - Krokowa oddana została do użytku 26 września 1903 roku. Ta jednotorowa linia o rozstawie torów 1435 mm i długości ponad 22 kilometrów zbudowana została przez konsorcjum cukrowni, gorzelni i organizacji rolników z okolicznych terenów, ze znacznym dofinansowaniem rodziny von Krockow. Głównym wykonawcą było przedsiębiorstwo budowy kolei - Lenz & Co. założone w 1892 roku w Szczecinie. Na trasie było osiem stacji: Puck, Swarzewo, Łebcz, Starzyński Dwór, Radoszewo, Kłanino, Sławoszyno i Krokowa.

W 2011 roku oddano do użytku ścieżkę rowerową na starotorzu ze Swarzewa do Krokowej. Asfaltowa ścieżka o szerokości 2 metrów ma długość 17,5 kilometra. Na trasie jest pięć przystanków w miejscach dawnych stacji kolejowych. Na większości stacji zachowane są, choćby w szczątkowej formie perony oraz odtworzone tablice z nazwami stacji. Ponadto na każdej stacji są stoliki, ławki i tablice informujące turystę o trasie, atrakcjach w okolicy.



Mapa trasy.



Po około dwóch kilometrach zatrzymujemy się na wspólne, pamiątkowe, jak to określił Ryszard, selfie z wiatrakami.



Ekipa w Swarzewie.



Chwilę później ruszamy w luźnym szyku na zachód.



Na trasie.



Stację Łebcz mijamy, by po kilku minutach zatrzymać się w Starzyńskim Dworze.



W Starzyńskim Dworze.



Tu śniadamy,...



W Starzyńskim Dworze.



...relaksujemy się w promieniach wiosennego słońca...



W Starzyńskim Dworze.



...i zdobywamy wiedzę o atrakcjach na trasie.



W Starzyńskim Dworze.



Po czym ruszamy dalej.



Na trasie.



Mijamy Radoszewo...



Radoszewo.



...i zatrzymujemy się w Kłaninie, gdzie planista Ryszard wyznacza cele na jedną z następnych wędrówek.



W Kłaninie.



Po krótkim postoju, przewinięciu i napojeniu Marysi, postanawiamy zjechać ze ścieżki, by odwiedzić pałac wzniesiony w połowie XVII wieku i mocno przebudowany w końcu XIX wieku. Przedwojennymi właścicielami majątku była rodzina Grass [krewni Güntera].



Kłanino. Pałac.



Oglądamy też ruiny zabudowań folwarcznych.



Kłanino. Na terenie folwarku.



Ryszard [zdaje się, że główny bohater moich zdjęć] ponownie namierza cel.



Ogniomistrz Ryszard.



Kawałek za Kłaninem Marysi kończy się prąd. Pochylam więc fotelik, żeby główka nie leciała do przodu. Świetna funkcja fotelika Hamax.



Ty mnie wieziesz, a ja śpię.



Trzeci etap wędrówki doprowadza nas do Krokowej, gdzie na końcu ścieżki Ryszard robi nam rodzinne zdjęcie z wiosną w kadrze. Marysia wyczuła bliski postój i się ocknęła.



Krokowa. Koniec trasy.



Oglądamy kościół p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej...



Krokowa. Kościół p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej.



Pierwsza świątynia w tym miejscu wzniesiona została na początku XIV wieku z polecenia biskupa włocławskiego - Bartłomieja Parniewskiego. W 1498 roku staraniem Wawrzyńca von Krockow wzniesiono kamienny kościół z wieżą krytą gontem . W latach 1572 - 1945 służyła ewangelikom oraz, jak głosi tablica na ścianie kościoła, menonitom. Obecna budowla zaprojektowana i zbudowana w latach 1833-1850 przez Karola Augusta von Krockow. Do kościoła od strony wschodniej dobudowano mauzoleum, w którego podziemiach chowano zmarłych z rodziny Krockow.


...i wjeżdżamy na teren pałacu.



Krokowa. Pałac.



Pałac z częściowo zachowaną fosą był budowany od XIV wieku, a obecny kształt uzyskał w XVIII wieku. Po II Wojnie Światowej pałac zaczął popadać w ruinę. W 1990 roku został ze smakiem odrestaurowany przez polsko-niemiecką fundację, w skład której wchodzą także dawni właściciele. Obecnie jest to luksusowy hotel i muzeum, w którym historyczna narracja skupia się na losach członków rodu.


Dziatwa szaleje w Krokolandii...



Krokolandia.



...a ja z Ryszardem, który jednym uchem tkwi w pracy,...



Praca w pięknych okolicznościach pałacowego parku.



...robimy rekonesans okolicy.



Krokowa.




Krokowa.




Krokowa.




Von Krockow?



Ostatecznie lądujemy wszyscy na kocu piknikowym.



Piknik w Krokowej.



Po ponad godzinnym popasie ruszamy w drogę powrotną.



Powrót długą i prostą ścieżką krokowską.




Po drodze postanawiamy jeszcze zjechać ze ścieżki w Starzyńskim Dworze, by obejrzeć wyjątkowy pomnik żołnierza radzieckiego. Jego wyjątkowość polega na tym, że wojak nie jest przedstawiony jako uzbrojony, dumny gieroj zdobywca lecz jako zmęczony wojną jeniec z rezygnacją wbijający wzrok w ziemię i zaciskający w niemym geście pięść za plecami.

Upamiętnia on żołnierzy radzieckich w niewoli niemieckiej, których wykorzystywano do niewolniczej pracy w majątku Grassów, a więziono w położonej nieopodal pomnika stodole.



Starzyński Dwór. Przy pomniku umęczonego gieroja.



Pół godziny później dojeżdżamy do Swarzewa. Pakujemy rowery na samochód i zadowoleni wracamy do Gdańska.



Do wkrótce.





  • DST 55.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:25
  • VAVG 16.10km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 723m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

TRZY MOSTY / TRZY MGNIENIA WIOSNY [Gdańsk - Żukowo - Gdańsk]

Niedziela, 8 marca 2015 | Komentarze: 1


Krótka pętla z Gdańska w kierunku Żukowa w celu obejrzenia z bliska trzech mostów kratownicowych nad Radunią i jej dopływem - Słupiną oraz poszukania pierwszych oznak wiosny. Pogoda dopisuje. Słonecznie i ciepło. Czuć wiosnę...







Ruszam z Ujeściska o godzinie 0600. Jeszcze szaro. Świecący na zachodzie Księżyc prowadzi mnie do Otomina. Wieś Otomin okrążam łukiem. Zatrzymuję się przy mijanym bagienku, będącym w rzeczywistości zarośniętą zatoką jeziora Otomińskiego. Podpatruję głośno nawołujące żurawie - pierwsze mgnienie wiosny.


Żurawie pod Otominem.

Jezioro Otomińskie.


Przez Las Otomiński kieruję się na zachód czarnym szlakiem pieszym.


Krzyżówka szlaków i, w głębi, zjazd nad Radunię.


Wąwozem, stromą ścieżką zjeżdżam w dolinę Raduni. Rzekę przekraczam drewnianą kładką.


Kładka nad Radunią.


Dalej przez Łapino Kartuskie i Przyjaźń...


Przyjaźń. Kościół pw. św. Jana Ewangelisty.


...dojeżdzam do Rutek. Tu oglądam pierwszy most kratownicowy.


Rutki. Most kratownicowy na linii 229.


Budowa linii kolejowej numer 229 z Pruszcza Gdańskiego, przez Żukowo, do Kartuz została ukończona w połowie roku 1886. Na przełomie XIX i XX wieku uruchomiono kolejne jej odcinki przez Lębork do Łeby. Most kratownicowy którym linia 229 pokonuje Radunię, a właściwie sztuczny zbiornik stworzony przez spiętrzenie wód rzeki przez elektrownię Rutki, został oddany do użytku jesienią 1886 roku. Składa się z trzech kratownicowych przęseł [w tym środkowego łukowego] posadowionych na dwóch filarach. Od początku lat 90-tych XX wieku filary mostu służyły trójmiejskim wspinaczom.


Rutki. Most kratownicowy na linii 229.


Przekroczywszy most schodzę stromym zboczem z drugiej strony na biegnący brzegiem Raduni niebieski szlak pieszy i nim, trochę jedąc, trochę prowadząc, docieram do Żukowa.


Rutki. Szlak u stóp mostu.


W Żukowie zamierzam zobaczyć drugi most kratownicowy. Podobny do tego w Rutkach, lecz większy i młodszy.


Żukowo. Most kolejowy.


Most na magistrali węglowej Śląsk - Gdynia został wzniesiony w latach 1929-1930. Składa się on z trzech 30-metrowych kratownicowych przęseł posadowionych na dwóch kilkunastometrowych filarach. Pod mostem przepływa rzeczka Słupina będąca dopływem Raduni.


Żukowo. Most kolejowy nad Słupiną.


W Żukowie oglądam jeszcze kościoły:...



...Świętego Jana...


...oraz...


...Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.


...a także dawną papiernię klasztoru sióstr norbertanek istniejącą tu prawdopodobnie już w 1600 roku, a w latach 20-tych XX wieku przekształconą w młyn zbożowy i piekarnię. Słońce zaczyna mocno przygrzewać. Dalej postanawiam jechać bez czapki pod kaskiem. To  drugie mgnienie wiosny.


Żukowo. Młyn - dawna papiernia.


Opuszczam Żukowo drogą gruntową biegnącą wzdłuż Raduni w kierunku wsi Otomino. Po drodze na nadrzecznych łączkach masa przebiśniegów, które bidulki nie mają czego przebijać. Trzecie mgnienie wiosny. Kawałek za Otominem dojeżdżam do Starej Piły. Tu spotykają się dwie interesujące mnie od jakiegoś czasu linie kolejowe: wspomniana linia 229 z 1886 roku - Pruszcz - Kartuzy oraz linia 234 z 1914 roku - Wrzeszcz - Stara Piła. O tej drugiej linii więcej w relacji z wędrówki Po torze, po torze, po torze, przez most.


Stara Piła. Wiadukt nad zbiegającymi się nieczynnymi liniami kolejowymi.
Foto z maja 2013.


Od Starej Piły trasa pokrywa się w wędrówką Kolej na Starą Piłę . Przede mną Niestępowo i trzeci most kratownicowy.


Niestępowo. Widok na nasyp kolejowy lini 234 i most.

Niestępowo. Wiadukt.


I dla porównania:


Niestępowo. Wiadukt. Foto z maja 2013.

Niestępowo. Most nad Radunią.


Most w Niestępowie, będący zapewne rówieśnikiem całej linii 234, został wysadzony prawdopodobnie 18 marca 1945 roku przez wojska niemieckie i odbudowany pięć lat po wojnie. Most mniejszy od poprzednio odwiedzonych. Jedno łukowe przęsło kratownicowe osadzone na przyczółkach łączy dochodzące do samej rzeki nasypy. I nasypy poprzez swoją wysokość właśnie są tu tym, co robi największe wrażenie.


Z Niestępowa przez Sulmino, Otomin i Szadółki wracam do domu.


Do wkrótce.





  • DST 32.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 407m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

TEST TERENOWY [Gdańsk - Leźno - Gdańsk]

Sobota, 28 lutego 2015 | Komentarze: 0


Sebastian zaproponował popołudniową przejażdżkę w okolice Sulmina. Postanowiłem zafundować nowemu rowerowi pierwszy test terenowy, bo od kiedy go mam, jedyna moja aktywność polega na dojazdach asfaltem do pracy. Test ma za zadanie dowieźć [bo byłem tego pewien], że decyzja o zmianie systemu hamowania z vałek na, niepodatne na warunki drogowe i atmosferyczne, tarcze, była decyzją słuszną i sprawdzić [bo było niewielkie wahanie], czy właściwą była decyzja o wyborze ramy 19- calowej, mimo, że sięga ona klejnotów rodowych stojącego nad nią autora relacji. Krótko pisząc liczyłem na błoto i nierówności i dostałem błotem po nierównościach.

Zdecydowałem się na zamieszczenie na blogu tej mikrorelacji, ot tak na dobry początek. Zdjęć nie robiłem, więc będę posiłkował się obrazami z 2013 roku. Bo relacja bez obrazu to...




Ruszamy z Ujeściska przez Szadółki, Otomin do wspomnianego Sulmina. Tam krótki postój i rozmowa o Gralathach i ich grobowcu, który odwiedzałem w 2013 roku i jedziemy dalej do Leźna.


W Leźnie oglądamy z dystansu ładny budynek dawnego dworca na trasie kolei staropilskiej, o której możesz poczytać w moich relacjach z wędrówek: Po torze, po torze, po torze, przez most oraz Kolej na Starą Piłę.


Leźno. Budynek dawnego dworca kolejowego. Foto z 2013.

W Leźnie chcę Sebastianowi pokazać fragmenty starych szyn z 190X roku [ostatnia cyfra nie zachowała się].


Leźno. Szyny z początku ubiegłego wieku. Foto z 2013.

Leźno. Drugie życie zabytkowych szyn. Foto z 2013.

Niestety, widocznej na zdjęciach sprzed półtora roku, konstrukcji, zbudowanej z szyn już nie ma. Chyba ktoś dokonał cudownego przemienienia w wino!


Z Leźna jedziemy przez Bysewo do Kokoszek, gdzie zgodnie stwierdzamy, że nie będziemy pakować się w ruchliwą Kartuską, lecz wybieramy przejazd ścieżką [czarnym szlakiem pieszym] w kierunku jeziora Otomińskiego. Kilometr dalej odbijamy na wschód i przez Kiełpino, wiadukt nad Obwodnicą i Szadółki wracamy na Ujeścisko w półmroku wieczornym. Pakuję kanapki i ruszam do pracy na nocną zmianę.


Wynik testu. Zgodnie z przypuszczeniami, jazda w dziesięciocentymetrowym błocie na buksującym kole, co często zdarzało mi się na Autorze i skutecznie dezaktywowało jego hamulce, tu nie ma na nie najmniejszego wpływu. Mimo błota gromadzącego się na obręczy, oponie i tylnym widelcu, tarcze i zaciski wraz z klockami pozostają czyste i sprawne. Jest zacnie.
Wybór większej ramy też okazuje się trafionym. Jeździ się bardzo wygodnie. Pozycja jest bardziej ergonomiczna niż na poprzedniku. A brak przestrzeni między "mną" a ramą nie przeszkadza przy takim jeżdżeniu, jak moje.


Do wkrótce.