BUCZEK PROWADZI | strona 9 | Buczek.bikestats.pl BUCZEK PROWADZI

Moje powitanie:


avatar J  a  m
j  e  s  t
B  u  c  z  e  k
z  e   w s i
n  a  d
K ł o d  a  w  ą.


Od 2015 roku prowadzę tutaj statystykę swej wędrówkowej aktyw-ności.

W Archiwum można podejrzeć całą moją aktywność, ale kogo to inte-resuje.

Na blogu zamieszczam tylko to, co moim zdaniem warto zobaczyć, czyli fotorelacje z wędrówek krajoznaw-czych oraz krótkie zajawki relacji zamieszczonych na Kole.

Więcej [choć niewiele] o mnie.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje relacje:



CYKLE Z BICYKLEM
GDAŃSKIE POTOKI
/4 RELACJE/
POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA
/9 RELACJI/


WYBRANE WYCIECZKI
KAŻDE POKOLENIE ODEJDZIE W CIEŃ
[KASZUBY]
NA WERSALSKIM POGRANICZU
[ZIEMIA KWIDZYŃSKA]
WARMIŃSKI SALON ŁAZIENEK
[WARMIA]
oBŁĘDNI WĘDROWCY

[SUWALSZCZYZNA]
NORDO TY MOJA!

[KASZUBY]
WALICHNOWSKI ZYGZAK
[KOCIEWIE]

Moje rowery:


KROSS EVADO 5.0
AUTHOR HORIZON
UNIBIKE TRAWERS
ROMET MISTRAL
ROMET SPRINT
ROMET BRATEK
ROMET JAREK

Moje miejsca:


naKole
Żuławy.info
Astrofotografia
Z przymrużeniem oka

Moi znajomi:


Mój zasięg:


  • DST 16.60km
  • Teren 1.50km
  • Czas 01:09
  • VAVG 14.43km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 523m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PKM V: Niedźwiednik i okolice

Poniedziałek, 7 marca 2016 | Komentarze: 2


Organizuję krótkie wypady rowerowe w rejon gdańskich dzielnic: Jasień, Piecki-Migowo, Brętowo, VII Dwór, Strzyża i Wrzeszcz celem zarejestrowania zmian, jakie zaszły przez trzy lata na gdańskim odcinku linii kolejowej numer 234.

Wstęp do cyklu oraz linki do poszczególnych relacji dostępne TUTAJ.



Kolejne spotkanie z PKM-ką i kolejne obiekty do moich porównań. Dziś wypuszczam się w kierunku pogranicza Górnego Wrzeszcza z Brętowem.


Migawka z wędrówki.





Znów mam zaledwie trzy godziny. Wspominaną już wcześniej ścieżką rowerową docieram dość szybko w okolice ulicy Słowackiego. Po drodze mijam stację Brętowo i dwa wiadukty przy ulicy Ogrodowej. Nie to, żeby mnie nie interesowały, ale dobre światło zdarza się tu po południu, a do jednego z nich i tak dziś wrócę. Do samej Słowackiego nie dojeżdżam. Skręcam tuż przed zbiornikiem retencyjnym w prawo, w drogę prowadzącą do pochodzącego z II połowy XVIII wieku Dworu Srebrniki. Przejeżdżam pod małym wiaduktem, który też musi poczekać na jakąś popołudniową sesję i znajduję się we Wrzeszczu, a dokładniej w Srebrnikach. Nazwa Srebrniki [Silberhammer] pochodzi od topni srebra, która działała w XVII wieku w miejscu, gdzie później stanął wspomniany dwór. Właścicielem tych gruntów był wtedy m.in. znany gdański złotnik Piotr van der Rennen, który wsławił się wykonaniem srebrnych trumien, mieszczących relikwie św. Stanisława biskupa na Wawelu i św. Wojciecha w katedrze w Gnieźnie.


Srebrniki. Kolejno: Mój Rower, Strzyża, Zbiornik retencyjny, wiadukt nad ul.Słowackiego i stacja Niedźwiednik, kościół p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy.


Objeżdżam staw w celu wykonania pierwszego porównania.



Wrzeszcz. Wiadukt nad ul. Słowackiego i stacja Niedźwiednik. [marzec 2016 / kwiecień 2013]



Wrzeszcz. Wiadukt nad ul. Słowackiego. W tle osiedle Niedźwiednik. [marzec 2016 / kwiecień 2013]


Wykonawszy te dwa zdjęcia, objeżdżam dookoła stację Niedźwiednik. Oglądam z daleka, znajdujący się już właściwie w Strzyży, wiadukt, którego stuletni poprzednik nazywany był mostkiem Weisera,...


Strzyża. Następca Mostu Weisera. Zdjęcie jutro :-)


...oraz mały wiadukt nad ścieżką do działek.


Wrzeszcz. Wiadukt nad ścieżką do działek.


W tym momencie nadjeżdża kolejna pekaemka, więc korzystam z okazji.


Stacja Niedźwiednik. Widok od strony Strzyży.


Przejechawszy pod wiaduktem na teren działek, wracam drugą stroną torowiska ku ulicy Słowackiego, by po chwili wdrapać się na chyba najwyższy z nasypów PKM. Oczywiście nie bez celu, choć cel nie został w pełni osiągnięty [zła perpektywa] i trzeba będzie powtórzyć.



Wrzeszcz. Wiadukt nad ul. Słowackiego i stacja Niedźwiednik. [marzec 2016 / kwiecień 2013]. Jak widać, zdjęcie jest do powtórzenia. Nie miałem ze sobą wydruku starego zdjęcia, a pamięć ulotna jest.


Zdejmuję jeszcze staw z moim małym rowerkiem u stóp nasypu.


Srebrniki. Zbiornik retencyjny.


Wracam na drogę do Dworu Srebrniki, ale żeby nie było za łatwo, zamiast przejechać pod wiaduktem i wracać do domu ścieżką rowerową, wspinam się na Bycze Wzgórze górujące nad torowiskiem. Wspinam się pieszo, pchając przed sobą rower. Na tym krótkim odcinku przewyższenie wynosi 40m, ale są w rzeczywistości dwa wzgórza z wąwozem pomiędzy, więc wspinaczka jest konkretna.


Przede mną wspinaczka.


Widoki wynagradzają mi trud wspinaczki.


Widok z Byczego Wzgórza na osiedle Niedźwiednik.


Widok z Byczego Wzgórza na stadion.


Schodzę do wspomnianego wąwozu i tu chwilę zajmuje mi odnalezienie miejsca, z którego fotografowałem w 2013. Z wąwozu, który znajduje się kilkanaście metrów nad torowiskiem sprowadzone były wtedy schody, które dziś są w stanie szczątkowym.


Okolice Byczego Wzgórza.


Ustawiam się dokładnie w tym samym miejscu i...



Brętowo. Linia kolejowa na tle osiedla Niedźwiednik. [marzec 2016 / maj 2013].


Na tym zdjęciu widać, ile materiału nawieźli budowlańcy pod nowe torowisko.


Z wąwozu wspinam się na drugie wzgórze. Tu osiągam kulminację pieszego odcinka tej wędrówki - 98 m n.p.m. Schodząc ze wzgórza trafiam na opuszczone działki...


Okolice Byczego Wzgórza.


Okolice Byczego Wzgórza.


Okolice Byczego Wzgórza.


...oraz znajduję jeden ze słupków, wyznaczających granicę działki zajmowanej przez stare torowisko.


Okolice Byczego Wzgórza.


Ostatecznie wyjeżdżam przy wiadukcie nad drogą do cmentarza.



Brętowo. Wiadukt nad ulicą Ogrodową. [marzec 2016 / kwiecień 2013].


Tu przytoczę, związaną z tym obiektem, ciekawą historię. Był marzec 1945 roku. Rosjanie zbliżali się do Gdańska. Niemcy w tym czasie wysadzali większość wiaduktów kolei staropilskiej, wprowadziwszy na nie uprzednio lokomotywy. Miało to na celu zablokowanie przejazdu czołgom. Na technice wojennej się nie znam, ale zakładam, że ówczesne czołgi nie były w stanie pokonać nasypu górą. A może chodziło o stworzenie barykady, która stanowiła linię obrony. Wracając do wiaduktu nad ulicą Ogrodową. Podobno mieszkańcy okolicznych domów w obawie, że wybuch naruszy ich domostwa uprosili Niemców, żeby nie wysadzali wiaduktu. Ci uległszy prośbom zaminowali go jedynie. Mieszkańcy ostrzegli przez pułapką Rosjan, którzy rozbroili ładunki i dzięki temu wiadukt ten przetrwał wojnę w stanie nienaruszonym. Oczywiście XXI wiek skutecznie rozprawił się z ceglanym obiektem, zastępując go w sposób widoczny na powyższym zdjęciu.


Zanim wrócę do domu, rozglądam się jeszcze po okolicy i rejestruję budynek, o którym, w najbliższych dniach, również napiszę parę słów. Oczywiście rejestruję go podczas przejazdu pekaemki, żeby pozostać w konwencji dzisiejszej wędrówki.


Brętowo.


Na koniec zapraszam do obejrzenia małej galerii z suwaczkami, jako uzupełnienia powyższej relacji.
Metamorfozy na linii kolejowej 234
oraz mojego fotoreportażu z akcji wyburzania mostku Weisera w czerwcu 2013.
Akcja po Weiserem



Do wkrótce.





  • DST 11.26km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:36
  • VAVG 18.77km/h
  • VMAX 38.30km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 89m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PKM IV: Odcinek Matarnia - Kiełpinek

Niedziela, 6 marca 2016 | Komentarze: 0


Organizuję krótkie wypady rowerowe w rejon gdańskich dzielnic: Jasień, Piecki-Migowo, Brętowo, VII Dwór, Strzyża i Wrzeszcz celem zarejestrowania zmian, jakie zaszły przez trzy lata na gdańskim odcinku linii kolejowej numer 234.

Wstęp do cyklu oraz linki do poszczególnych relacji dostępne TUTAJ.



Jak wczoraj postanowiłem, tak zrobiłem. Z Karczmy ścieżką do Matarni, następnie wzdłuż trasy Pomorskiej Kolei Metropolitalnej do Kiełpinka i dalej do domu.



Migawka z wędrówki.





Do Matarni ścieżką przez wiadukt nad obwodnicą. Następnie dawną drogą przy pochodzącym z 2 połowy XVIII wieku zespole dworskim składającym się z dworu, parku z aleją dojazdową, obory i chlewni.


Matarnia. Dwór.


Mijam kościół pw. św Walentego, przy którym powoli zbierają się parafianie.


Matarnia. Kościół pw. św. Walentego.


Od tej chwili towarzyszy mi tor PKM-ki. Krajobraz zmienił się nie do poznania. Tym bardziej, że tu przedtem nie było torów, linia kolejowa 234 bowiem za Kiełpinkiem wiodła dalej na zachód przez Kokoszki i Leźno do Starej Piły, gdzie łączyła się z linią 229 z Pruszcza Gdańskiego. Po chwili dojeżdżam do zbiornika retencyjnego Kiełpinek zasilanego przez Strzyżę oraz jej pierwszy dopływ - Potok Matarnicki.


Kiełpino. Zbiornik retencyjny z PKM-ką w tle.


Przejeżdżam wzdłuż torów wiaduktem pod obwodnicą i zatrzymuję się na kolejnym wiadukcie, z którego ładnie widać stację Kiełpinek.


Kiełpinek. Stacja PKM.




Stąd wracam do domu.



Do wkrótce.





  • DST 12.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 48.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 306m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

NOCĄ DO KARCZMY

Sobota, 5 marca 2016 | Komentarze: 2


Po pracy, zamiast do domu, to do Karczmy :-). Pierwsza od lat okazja przejechania się nocą [w sensie, że po ciemku] przez las. Jest wrażenie. Ciemno, że oko wykol. Sowy pohukują. Sarny uciekają spod kół.











Migawka z wędrówki. Więcej po ciemku z mojej komórki nie wyciągnę.


Plan jest taki, że przekimam w Karczmie i rano do domu wzdłuż PKM-ki od Matarni po Kiełpinek.



Do wkrótce.



Kategoria 000-050


  • DST 16.00km
  • Teren 1.50km
  • Czas 01:04
  • VAVG 15.00km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 271m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PKM III: Odcinek Brętowo - Jasień [wsch]

Czwartek, 25 lutego 2016 | Komentarze: 2


Organizuję krótkie wypady rowerowe w rejon gdańskich dzielnic: Jasień, Piecki-Migowo, Brętowo, VII Dwór, Strzyża i Wrzeszcz celem zarejestrowania zmian, jakie zaszły przez trzy lata na gdańskim odcinku linii kolejowej numer 234.

Wstęp do cyklu oraz linki do poszczególnych relacji dostępne TUTAJ.



Podczas trzeciego spotkania z Pomorską Koleją Metropolitalną oglądam i fotografuję wiadukty przy ulicy Dolne Migowo oraz przystanek Brętowo. Robię też krótki skok w bok nad Strzyżę w poszukiwaniu oznak wyraźnie wyczuwalnej w powietrzu wiosny.


Migawka z wędrówki.





Mam trzy godziny, ruszam więc niezwłocznie w kierunku Brętowa. Pokonawszy niespełna 5 kilometrów docieram do ulicy Bronisława Czecha w dzielnicy Piecki-Migowo. To wspaniałe, że właściwie spod domu dojechałem tu, nie odrywając kół od ścieżki rowerowej, a mogłem pojechać dużo dalej. Po kilku miesiącach krajobrazu księżycowego w Pieckach-Migowie teraz jest ciągłość ścieżek z jednej strony w Kartuskiej od Centrum, z drugiej w Łostowickiej i Havla i z trzeciej w Rakoczego, w Piecewskiej i dalej w Słowackiego. Pięknie.


Wracając do tematu. Dlaczego na Bronisława Czecha? Ano dlatego, że jest tu, na wzgórzu, pewne drzewo, z którego widać dwa wiadukty na raz. Wszedłem na nie w 2013 roku, wejdę i dziś. A co? Wprawdzie wtedy byłem jeszcze przed czterdziestką, ale jazda na rowerze i dziecięca wprost radość, jaka płynie z tych fotograficznych porównań, odejmuje dobrą dychę. Po chwili rozglądania się odnajduję „moje” drzewo.


Jest „moje” drzewo!


Wspiąwszy się na drzewo, szukam tamtych kadrów. Posiłkuję się oczywiście wydrukami zdjęć sprzed trzech lat.



Dolne Migowo. Wiadukt. Widok z drzewa na wzgórzu. [luty 2016 / kwiecień 2013].



Dolne Migowo. Wiadukt. Widok z drzewa na wzgórzu. [luty 2016 / kwiecień 2013].


Dokonawszy niełatwej sztuki zarejestrowania widoku w taki sam [no prawie] sposób, ruszam dalej garbem w kierunku stacji Brętowo. Pamiętam, że stąd też zrobiłem kilka zdjęć przed rozpoczęciem budowy. Tu jednak z braku wydruków, rejestruję obrazy na czuja. Trafiam nie najgorzej.



Brętowo. Stacja PKM. [luty 2016 / maj 2013]



Brętowo. Stacja PKM. [luty 2016 / maj 2013]


Oczywiście zaliczam również widok z przejeżdżającą pekaemką.


Pekaemka rusza z Brętowa.


Uparcie zjeżdżam stromym, trawiastym zboczem do ulicy Rakoczego i obejrzawszy z bliska estakadę i stację Brętowo kieruję się ulicą Dolne Młyny w stronę Strzyży. To takie odejście od tematu dzisiejszej wycieczki. Chcę poszukać oznak czającej się wiosny.


Wiosna, panie sierżancie.


Przy okazji dokonuję kilku odkryć, którymi podzielę się podczas jednej z następnych wędrówek, a na trop których może Cię, drogi Czytelniku, naprowadzić nazwa ulicy, którą tu przybyłem. Na zachętę pokażę tylko jedno zdjęcie.


Wkrótce więcej...


Po chwili wracam na szlak kolejowy. Wjeżdżam na ulicę Dolne Migowo i zatrzymuję się za pierwszym z fotografowanych ze wzgórza wiaduktów.



Dolne Migowo. Wiadukt. [luty 2016 / kwiecień 2013]



Dolne Migowo. Wiadukt. [luty 2016 / maj 2013]



Dolne Migowo. Wiadukt. [luty 2016 / sierpień 2013]


Kilkaset metrów dalej napotykam, znany z poprzedniego odcinka cyklu o pekaemce, pieszy wiadukt, przeprowadzający nad torami ścieżkę z Migowa do Nowca.



Dolne Migowo. Wiadukt pieszy. [luty 2016 / kwiecień 2013]


Ciekawe. Na zdjęciach kwietniowych jest sporo śniegu, a na lutowych, jak na lekarstwo.


Z wiaduktu, drobiąc, jak gejsza, zbiegam na poziom torowiska. Oczywiście z rowerem na ramieniu. Wzdłuż torów jadę do stacji Jasień i dalej, dobrze znaną, trasą do domu.



Do wkrótce.





  • DST 18.00km
  • Teren 4.50km
  • Czas 01:13
  • VAVG 14.79km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 314m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PKM II: Odcinek Brętowo - Jasień [zach]

Środa, 17 lutego 2016 | Komentarze: 2


Organizuję krótkie wypady rowerowe w rejon gdańskich dzielnic: Jasień, Piecki-Migowo, Brętowo, VII Dwór, Strzyża i Wrzeszcz celem zarejestrowania zmian, jakie zaszły przez trzy lata na gdańskim odcinku linii kolejowej numer 234.

Wstęp do cyklu oraz linki do poszczególnych relacji dostępne TUTAJ.



Dziś druga wizyta na trasie dawnej kolei staropilskiej, dziś zwanej Pomorską Koleją Mertopolitalną. Tym razem krótkie oględziny zachodniego odcinka między Brętowem, a Jasieniem. Odwiedzam i fotografuję trzy obiekty: przepust, wiadukt i wspomnienie wiaduktu.


Migawka z wędrówki.





Śmiechu warte. Wsiadam na rower i ruszam... do pracy. Po kilometrze dociera do mnie, że to nie jest dobra droga. Dziś mam wolne, ale, jak koń w kieracie, kręcę w zakodowanym kierunku. :-) Skręcam na zachód i staram się przebić prosto w kierunku ulicy Wołkowyskiej, na której przedłużeniu znajduje się pierwszy z interesujących mnie dziś obiektów. Na drodze stają mi jednak Państwowe Ogródki Działkowe, które muszę objechać dookoła. Podczas tego objazdu zbieram sporą porcję błota na swoim rumaku.


Jasień. Niedorobiona ścieżka, którą skracam sobie drogę.


Wreszcie docieram do wiaduktu nad, przypominającą dziś ścieżkę, drogą z Migowa do Nowca. W zasadzie nie jest to wiadukt, lecz przepust. Wiadukt bowiem z definicji jest rodzajem mostu pozwalającego na pokonanie suchych przeszkód terenowych. Ten obiekt natomiast pozwala na pokonanie nasypem kolejowym drogi [właściwie ścieżki] oraz Migowskiej Strugi, czasem zwanej też trafniej Migowską Strużką. Tu dokonuję pierwszego porównania. Słońce z innej strony, ale i tak daje pojęcie o zmianie.



Wołkowyska. Przepust nad Migowską Strugą. Strona południowa. [2016 / 2013]


Duża częstotliwość kursowania pekaemki pozwala na swobodne fotografowanie wiaduktów podczas przejazdu pociągu.


Wołkowyska. Przepust nad Migowską Strugą. Strona południowa.


Przejeżdżam pod przepustem, by porównać jego stronę północną.



Wołkowyska. Przepust nad Migowską Strugą. Strona północna. [2016 / 2013]


Wzdłuż torów dojeżdżam do pieszego wiaduktu przeprowadzającego nad torami ścieżkę z Dolnego Migowa do Nowca.



Dolne Migowo. Wiadukt pieszy na tle osiedla Morena. Widok w kierunku Brętowa. [2016 / 2013]


Tu także, po niedługim oczekiwaniu, fotografuję przejazd pociągu.


Dolne Migowo. Wiadukt pieszy. Widok w kierunku Brętowa.


W celu dokonania pełnej fotograficznej dokumentacji porównawczej wchodzę na wiadukt...



Dolne Migowo. Wiadukt pieszy. Widok w kierunku Nowca. [2016 / 2013]


...oraz na wzgórze.



Dolne Migowo. Wiadukt pieszy na tle osiedla Morena. [2016 / 2013]



Dolne Migowo. Wiadukt pieszy. [2016 / 2013]


Chwila spędzona na wiadukcie owocuje zbliżeniem pociągu nadjeżdżającego ze strony, widocznej w głębi, stacji Jasień...


Dolne Migowo. Widok z wiaduktu pieszego.


...i oddalającego się w kierunku niewidocznej stacji Brętowo.


Dolne Migowo. Widok z wiaduktu pieszego.


Z wiaduktu kieruję się w stronę Nowca. Nie zamierzam jednak wjeżdżać na osiedle, lecz łukiem przez las dojechać do stacji Jasień.


Okolice Nowca. Ścieżka w lesie.


Po kilkuset metrach zjeżdżam stromo w dół na skraj osiedla Nowiec.


Okolice Nowca. Zjazd w kierunku osiedla.


Przecinam, spotkaną już wcześniej, Migowską Strugę.


Okolice Nowca. Migowska Struga.


Znajduję się teraz w okolicy dawnej cegielni brętowskiej, o czym informuje mnie oznaczenie „Brentauer Zgl.” na mapie z 1940 roku. Droga kończy się nagle w miejscu, które mogło być wyrobiskiem gliny. Dalej prowadzę rower mało uczęszczaną ścieżką, która doprowadza mnie do ziemianki, której rozmach sugeruje, że ktoś tu przemieszkuje.


Okolice Nowca. Ziemianka.


Dalej jedną z całego systemu ścieżek docieram do podstawy jakiegoś nieistniejącego obiektu. Stare mapy na ten temat milczą. Być może był to jakiś obiekt wojskowy należący do pobliskiego poligonu, choć nie wiem, czy poligon tu sięgał.



Okolice Nowca. Fundament tajemniczego obiektu.


Ostatecznie wyjeżdżam prosto na przepust przy Wołkowyskiej i wzdłuż torów docieram do stacji Jasień. Tu dokonuję ostatniego już dziś porównania, starając się ustawić dokładnie ten sam kadr.



Jasień. Miejsce po wiadukcie łączącym Jasień z Nowcem. Widok w kierunku Brętowa. [2016 / 2013]


Stąd wracam do domu drogą znaną z poprzedniej wizyty przy pekaemce.



Do wkrótce.





  • DST 14.00km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:50
  • VAVG 16.80km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 188m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PKM I: Jasień - przystanek

Czwartek, 28 stycznia 2016 | Komentarze: 0


Musiałem odreagować traumatyczne wydarzenia ostatnich dni. A co może lepiej się do tego nadawać, niż rower? Mając do dyspozycji jakieś dwie godziny, poszukałem sobie pretekstu do popedałowania w najbliższej okolicy miejsca zamieszkania. Padło na przystanek Pomorskiej Kolei Metropolitalnej w gdańskiej dzielnicy Jasień. Pierwotnie przystanek miał nazywać się Wróbla Staw, ale słusznie chyba przemianowano go na Jasień. Wróbla Staw jest bowiem jednym z osiedli wchodzących w skład całej dzielnicy Jasień.


Dlaczego tu? Co mnie skłoniło? Otóż w maju 2013 szedłem z Agnieszką i Marysią [jeszcze nienarodzoną] szlakiem kolei staropilskiej. Stwierdziłem, że ciekawie byłoby zobaczyć odmienione miejsca i zrobić zdjęcia porównawcze. Dziś, może trochę z przypadku i o porze raczej niefotograficznej, ale zaczynam porównania.


Migawka z wędrówki.





Do ronda Kartuska / Nowa Myśliwska cisnę ile siły pozwalają. Przez chwilę nie myślę o niczym innym, jak tylko o „drodze”. Przy rondzie znajduję pierwszą informację o pekaemce.


Jasień. PKM.


Stąd jadę ostro w dół wydzielonym pasem dla rowerów, by kilometr i trzy ronda dalej ujrzeć charakterystyczną czerwoną wiatę.


Jasień. PKM.


Ścieżka rowerowa kończy się zadaszoną wiatą ze stojakami dla rowerów.


Jasień. PKM.


Zatrzymuję się na chwilę na wiadukcie. Spoglądam w kierunku przystanku Brętowo. Mniej więcej na wysokości końca peronu, po prawej stronie był przyczółek starego wiaduktu. Nadjeżdża kolejka.


Jasień. PKM.


To samo miejsce w maju 2013.


Przystanek PKM Jasień jest malowniczo położony między dwoma sztucznymi jeziorami: Wróbla Stawem oraz Zbiornikiem Jasień.


Jasień. Zbiornik Jasień.


To samo miejsce w maju 2013.


Na powyższym zdjęciu widać po lewej, za koparkami błoto, z którego powstanie Zbiornik Jasień, a po prawej wyrwę w nasypie kolejowym, która została uzupełniona mostem widocznym na zdjęciu poniżej. Pod mostem przepływa Potok Jasień [Jasieński Potok], zwany też Jasieńską Strzyżą. Uchodzi on niespełna dwa kilometry dalej do Strzyży - ostatniego dopływu Martwej Wisły.


Jasień. Most nad Jasieńskim Potokiem.


Wracam na wiadukt przy przystanku i mam okazję zobaczyć kolejny kurs w kierunku Gdyni.


Jasień. PKM.


Zmierzcha. Chowam aparat i znowu co sił cisnę do domu. I znowu droga przepędza inne myśli.


Muszę zacząć na poważnie fotograficzną analizę porównawczą odwiedzonych w 2013 roku miejsc. Oczywiście wrócę na blogu do tego tematu.


Patrząc na zdjęcia, trudno uwierzyć, że ostatnie dwie wycieczki dzieli zaledwie 5 dni!



Do wkrótce.





  • DST 32.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Temperatura -13.0°C
  • Podjazdy 372m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

ZIMOWA JAZDA PRÓBNA

Sobota, 23 stycznia 2016 | Komentarze: 4


Właściwie nigdy nie byłem na wycieczce rowerowej w głębokim śniegu [no może raz na Żuławach, ale to raczej szron był niż śnieg]. Owszem dojazdy do pracy w mrozie, czy śniegu to owszem, ale regularna wycieczka, choćby krótka, NIE! Czas więc spróbować. Wybór padł na Las Otomiński. Miałem wprawdzie w planach eksplorację grodziska wczesnośredniowiecznego w Pręgowie, ale plan narodził się kilka dni temu, kiedy śniegu było co kot napłakał. Jazda po bezdrożu w głębokim śniegu to nie na mój rower. Muszę wybierać odśnieżone, lub co najmniej rozjeżdżone drogi. Ostatecznie postanowiłem pokręcić się bez celu w trójkącie Otomin - Sulmin - Łapino. Cel w postaci małego co nieco oraz herbatki z duchem u Witka narodził się w trakcie przejażdżki.


Migawka z wędrówki.





Wyjeżdżam nie, jak zwykle, spod domu, ale z pracy, po nocnej zmianie. Licznik włączam jednak dopiero w okolicy domu, bo statystyka to jednak nauka ścisła i precyzyjna, a te 7 ka-emów wlicza się do kategorii "DO PRACY".


Gdy opuszczam Gdańsk, na zimny, błękitny nieboskłon nieśmiało wkracza słońce.


W okolicy Szadółek.


Pierwszy przystanek - nielegalne [bo zakaz] kąpielisko nad Jeziorem Otomińskim. Miejsce, które dziś tylko nielicznym kojarzy się z kąpielą. Nie raz przeszło mi przez myśl, aby dołączyć do tych nielicznych. Jeszcze trochę! Cierpliwości! Zbieram się w sobie :-)


Jezioro Otomińskie.


Zmarznięte, bo nie zaopatrzone, jak to zwykłem robić, w podwójne czubki skarpet, nogi rozgrzewam krótkim spacerem po lodzie. Jednak przy brzegu, bo od zawsze czuję strach przed włażeniem na zamarznięte zbiorniki.


Jezioro Otomińskie.


Rozgrzawszy palce u nóg, ruszam do Sulmina. Zatrzymuję się na chwilę przy dawnym kościele ewangelickim, dziś pełniącym funkcję galerii.


Sulmin. Galeria Sulmin.


Zawiłe są dzieje tej wzniesionej w XIX wieku świątyni. Funkcję sakralną przestała ona pełnić w chwili wybuchu II Wojny Światowej. Już po wojnie w latach 1949-1950 znajdowało się tam Małe Seminarium Duchowne Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego, będące prywatną kościelną szkołą średnią. W kolejnych latach świątynia pełniła różnorodne role magazynowe, co nie było aż tak rzadką praktyką w latach PRL.


Światełko nadziei zapaliło się dla sulmińskiego kościoła w roku 1979, kiedy to został kupiony przez rzeźbiarza Włodzimierza Wieczorkiewicza, który wraz z żoną Jolantą Cerebież-Tarabicką odrestaurowali go w latach 1980-1985 adaptując na cele mieszkalne oraz urządzając w nim prywatną Galerię Sulmin. Nadzieja zgasła wraz z życiem Włodzimierza Wieczorkiewicza pewnego ulewnego lipcowego dnia w 2001 roku.


Następnym wydarzeniem w historii tego obiektu był pożar z 2005 roku, który strawił dachy i wnętrze galerii. Ruiny wystawiono na sprzedaż. Bodajże w 2006 roku kupili go Alicja Solarewicz-Zawierucha i Mariusz Zawierucha. Nowi właściciele  odrestaurowali kościół i we wrześniu 2012 ponownie otworzyli tu prywatną galerię.


Z Sulmina kieruję się na południe. Po chwili dojeżdżam do jednej z moich astrofotograficznych miejscówek przy starym cmentarzu ewangelickim, na którym znajduje się grobowiec Gralathów.


Sulmin. Grobowiec Gralathów.


Rodzina Gralathów pochodząca z Ratyzbony osiedliła się w Gdańsku w końcu XVII wieku. W kolejnych wiekach członkowie tej rodziny zapisali się w historii miasta. Największą sławą okrył się Daniel Gralath [starszy], pionier badań nad elektrycznostatyką, założyciel Towarzystwa Przyrodniczego i późniejszy burmistrz miasta [1763-1767]. To jego hojności zawdzięczamy Wielką Aleję łączącą Wrzeszcz z Gdańskiem.


Pierwszy syn Daniela Gralatha - Daniel Gralath [młodszy] wsławił się jako autor znakomitej trzytomowej "Historii Gdańska".


Drugi syn Daniela Starszego - Karol Fryderyk osiadł w 1808 roku w Sulminie, natomiast syn Karola Fryderyka Gralatha - Stanisław Karol wybudował tu dwór i doprowadził do założenia szkoły.


Sulmin. Grobowiec Gralathów.


Kaplica grobowa została wzniesiona w początku XIX wieku przez Karola Fryderyka Gralatha i on jako pierwszy w niej spoczął w 1818 roku.


W następnych latach w grobowcu spoczął jego syn - Stanisław Karol Gralath, a także żona, szwagier i bratanek tego ostatniego. Ostatni pochówek odbył się 1907 roku. Złożono tam wtedy ciało Marii Maquet, wdowy po Jerzym Fryderyku - bratanku Stanisława Karola Gralatha.


W okresie międzywojennym przy kaplicy powstał cmentarz dla mieszkańców wsi.


Sulmin. Cmentarz.


Dalej jadę na południowy zachód drogą gruntową, początkowo po śladach samochodu, później już tylko śladami biegówek.


W Lesie Otomińskim.


Stromym wąwozem zjeżdżam do kładki na Raduni i nią przeprawiam się na drugi brzeg.


Kładka na Raduni.


Uroki zamrożonej rzeki zatrzymują mnie na kilka kadrów.


Radunia.



Radunia.


Radunia.


Na drugi brzeg nawet biegówki nie dotarły. Nie dam rady jechać na swoich wąskich oponach. Prowadzę po kostki w śniegu. Ale i tak jest cudownie.


Był „Helikopter w ogniu”, jest i „Rower w śniegu”.


Jeszcze tylko spojrzenie za siebie, w kierunku prześwitującej przez gołe drzewa Raduni.



Radunia.


Kilkadziesiąt metrów dalej przecinam znany mi dobrze, nieczynny od 1994 roku tor z Pruszcza Gdańskiego do Starej Piły.


Na linii kolejowej numer 229.


Dalej również prowadzę...


Rower w śniegu.


Kilkaset metrów dalej docieram do pięknie odśnieżonej drogi z Widlina do Łapina. Znów mogę dosiąść stalowego rumaka.


Na drodze do Łapina.


Po drodze jeszcze rzucam okiem na starą papiernię w Łapinie...


Łapino. Papiernia.


I w zasadzie kończę krajoznawczą część wędrówki wizytą u Witka. Śniadanko, kawka, herbatka i lampka jednej z kolekcji witkowych nalewek. Poza tym rozmowy o nieznanej mi bliżej, choć nieodległej okolicy oraz plany wspólnej eksploracji grodziska w Pręgowie [oczywiście na wiosnę].


Po tym wszystkim przyodziewam się z powrotem w moje warstwy i ruszam przez Kolbudy, Lublewo, Bąkowo, Otomin i Szadółki do mojego Ujeściska.



Do wkrótce.





  • DST 1.00km
  • Czas 00:05
  • VAVG 5:00km/h

SEPARATOR ZANIECZYSZCZEŃ

Czwartek, 21 stycznia 2016 | Komentarze: 5


Dłuższa przerwa w rowerowaniu nigdy nie oznacza przerwy od myślenia o rowerze i okolicach. Wtedy na ogół wspominam wcześniejsze jeżdżenie, planuję późniejsze lub obmyślam, co by tu przerobić, zmodernizować, wynaleźć w rowerze i jego najbliższym otoczeniu. I tak było i tym razem. Tydzień bez roweru sprowokował mnie do zejścia do piwnicy, gruntownego wyczyszczenia i nasmarowania maszyny, mimo, że może z technicznej strony tego nie wymagał [to tak, jak z dzieckiem - niby nie śmierdzi, ale kąpię co wieczór :-)]. Przy okazji czyszczenia łańcucha postanowiłem usprawnić proces odzyskiwania nafty. Myślę, że warto ją odzyskiwać, bo szczególnie w okresie zimowym czyszczenie łańcucha ma miejsce kilka razy w miesiącu, a pół litra nafty kosztuje ponad dychę. Poza tym nie wylewając jej gdzie bądź, mam poczucie, że dokładam swoją cegiełkę do dbałości o środowisko.


Od lat czyszczę napęd naftą i odzyskuję czysty płyn bez osadu zanieczyszczeń metodą przelewania z puszki do puszki. Nie jest to metoda najwygodniejsza i najwydajniejsza. Mój sposób na zmodernizowanie tego procesu może nie jest jakiś odkrywczy, ale może komuś przyda się pomysł na separator zanieczyszczeń.


Separator zanieczyszczeń.


Materiały:
  • butla 5-litrowa po płynie do spryskiwaczy AURA NANO z Biedry,
  • kranik plastikowy z reduktorem osadów,
  • płyta meblowa, sklejka, lub deski,
  • 10 wkrętów do drewna,
  • 2 kołki rozporowe z wkrętami.


Separator zanieczyszczeń. Materiały.


Jeśli chodzi o stelaż z płyt meblowych, to nie jest on w zasadzie niezbędny. Butlę można równie dobrze powiesić na gwoździu. Ja jednak postanowiłem go zrobić z dwóch względów. Dzięki temu całość jest stabilna, a na dodatkowej półce, pod kranikiem mogę postawić butlę na czystą naftę.
Wymiary płyt [tylko pod butlę po spryskiwaczu AURA NANO z Biedry]:
  • 12x12 cm,
  • 12x19 cm,
  • 12x19 cm,
  • 12x40 cm,
  • 12x15 cm - 2 szt [tu sklejka, ale może być płyta, czy deska].


Separator zanieczyszczeń. Skręcony stelaż.


Pora na przygotowanie samego separatora. Butla po płynie otrzymuje dwa otwory. Jeden w denku, które będzie górą separatora. Średnica tego otworu jest o centymetr mniejsza od średnicy litrowej butelki, w której czyszczę łańcuch, a która również zawierała kiedyś płyn do spryskiwaczy. Chodzi o to, by można było małą butelkę postawić na separatorze do ocieknięcia. Drugi otwór u dołu, jak najniżej nad korkiem. W nim zamontowany będzie kranik do spuszczania czystej nafty. Otwory w grubym plastiku wycinam nożem do tapet. Powoli i ostrożnie z troski o butlę i o palce.


Separator zanieczyszczeń. Górny otwór.


Separator zanieczyszczeń. Otwór na kranik.


Separator zanieczyszczeń. Kranik z widocznym, czerwonym reduktorem osadów.


Stelaż jest tak skonstruowany, żeby postawiony na zakrętce separator wchodził weń na wcisk. Dzięki temu nie wysuwa się pod ciężarem nalanej nafty, ale też łatwo go wyciągnąć do ewentualnego umycia. Właśnie - zakrętka. Trzeba ją wyposażyć w dodatkową uszczelkę i naprawdę solidnie dokręcić. Nafta ma bowiem świetne właściwości penetrujące, co przy łańcuchu jest zaletą, a przy separatorze już wadą, bo może wyciekać po zwojach gwintu.


Separator zanieczyszczeń. Gotowa konstrukcja na tle bałaganu.


Separator zanieczyszczeń. Separator na ścianie.


Działanie jest jeszcze prostsze niż budowa. Po wytrzęsieniu łańcucha w nafcie w litrowej butli, stawiam ją do góry dnem na separatorze. Nafta spływa do dużej butli. Gdy ścieknie cała, zalewam łańcuch w małej butelce świeżą naftą i płuczę dalej. Czynność powtarzam do skutku [tzn. do momentu gdy łańcuch przestaje brudzić nową porcję nafty, czyli zwykle 3-4 razy]. Ostatecznie cała brudna nafta ląduje w separatorze. A łańcuch wieszam na gwoździu do odparowania i później smaruję.


Po kilku godzinach zanieczyszczenia osiadają na dnie separatora, czyli w korku i kolanie uchwytu, a czysta nafta po delikatnym uchyleniu kranika i ścieka do małej butli.


Separator zanieczyszczeń. Brudna nafta.


Separator zanieczyszczeń. Oczyszczona nafta gotowa do spuszczenia. Na dnie widoczny osad z zanieczyszczeń.


Prosta rzecz, a cieszy, bo wykonana samodzielnie, a działa. I życie stało się prostsze.


Aha. Jeszcze jedno. Ten kilometr aktywności, to kursowanie piwnica - trzecie piętro - piwnica :-). Najmniej przyjemny element mojego majsterkowania.



Do wkrótce.



Kategoria ZRÓB TO SAM


POMORSKA KOLEJ METROPOLITALNA

Piątek, 1 stycznia 2016 | Komentarze: 0


We wrześniu 2015 roku zostały zakończone prace związane z jedyną od wielu lat w naszym kraju budową nowej linii kolejowej. Linia poprowadzona jest przez pierwsze 13 kilometrów po starotorzu wybudowanej w latach 1911-1914 linii kolejowej numer 234, czyli tzw. kolei staropilskiej, zwanej też kokoszkowską. W maju 2013 odbyłem z Agnieszką, Marysią [jeszcze nienarodzoną] i przyjaciółmi, pamiętną, pieszą wędrówkę szlakiem kolei staropilskiej. Tamta wędrówka poprzedzona była serią wizyt na trasie, skutkujących zgromadzeniem materiału zdjęciowego, który wplotłem w relację. Cały czas też w planie było przejechanie się pociągiem po trasie tamtej wędrówki. Myślę, że plan ten urzeczywistni się w maju tego roku. Teraz nadszedł czas, by zacząć odwiedzać odmienione miejsca i zrobić zdjęcia porównawcze, które wplotę w relację z majowego przejazdu.


Niniejszym zapraszam do zobaczenia w odcinkach, jak zmienił się przez trzy lata gdański odcinek linii kolejowej numer 234.



PKM I: Jasień - przystanek.

PKM II: Odcinek Brętowo - Jasień [cz. zachodnia].

PKM III: Odcinek Brętowo - Jasień [cz.wschodnia].

PKM IV: Odcinek Matarnia - Kiełpinek.

PKM V: Niedźwiednik i okolice.

PKM VI: Odcinek Niedźwiednik / Strzyża.

PKM VII: Strzyża / Brętowo / Migowo.

PKM VIII: Odcinek Brętowo - Niedźwiednik.

PKM IX: Odcinek Jasień - Kiełpinek.



Kategoria PKM


  • DST 26.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 15.60km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Podjazdy 404m
  • Sprzęt Kross Evado 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRETEKST II: Bąkowo - cmentarz ewangel.

Czwartek, 31 grudnia 2015 | Komentarze: 7


Wpisy w kategorii „Preteksty” z założenia dotyczą krótkich [kilkugodzinnych] przejażdżek po okolicy mojego miejsca zamieszkania. Za każdym razem wyznaczam jakiś jeden cel przejażdżki. Są to takie strzały w cele znajdujące się w promieniu 20-30 kilometrów od Gdańska.

Wstęp do cyklu oraz linki do poszczególnych relacji dostępne TUTAJ.



Kolejny pretekst do popedałowania i kolejny cmentarzyk. Przypadek? Nie sądzę!


Cmentarzyk w Bąkowie wypatrzyłem na starej mapie podczas pisania relacji wypadu do Żuławki. Zapamiętałem i, czego się nie spodziewałem, udało się ten plan zrealizować jeszcze w tym roku.


Migawka z wędrówki.





Niewątpliwą zaletą zimy jest fakt, że aby przyłapać dzień na zaczynaniu się, nie trzeba wstawać o jakiejś niechrześcijańskiej godzinie. Wstaję o 0700, czyli ciut ponad pół godziny przed słońcem. Po kawce z Agnieszką i założeniu na siebie wszystkich koniecznych warstw, równo ze słońcem zaszczycam świat swą obecnością. Mówcie mi Ra. Albo lepiej nie...


Ruszam z mojego Wonnebergu w stronę Otomina. Minąwszy jednak Szadółki, Obwodnicę i Zakład Utylizacji Odpadów [ten ostatni na bezdechu bo to SAMO ZUO], skręcam w gruntową drogę na południe, licząc, że doprowadzi mnie ona do Kowal.


W drodze do Kowal. Słoneczko leniwie się podnosi nad horyzont.


Przez Kowale, próbując uniknąć kontaktu z drogą, bądź co bądź, krajową, przejeżdżam ulicą o wdzięcznej nazwie Wieczornych Mgieł. Ulica, choć to może za duże słowo, w połowie długości zamknięta jest płotem i bramą z zakazami i groźbami. Mapa mówi: Jedź! Nawigacja krzyczy: Do przodu! Właściciel [gruntu, jak sądzę] jest jednak innego zdania: No pasarán!


Warto było jednak tędy się przejechać, gdyż zobaczyłem domek naszych z Agnieszką marzeń.


Kowale. Kiedyś, kochanie, na takiej werandzie pić będziemy poranną kawkę.


Zmuszony, wyjeżdżam więc na krajową 221, by po chwili w Bąkowie zjechać w lewo w boczną drogę. Po chwili jestem przy cmentarzu.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Cmentarz, jak już wspomniałem wypatrzyłem na starej mapie z pierwszej połowy ubiegłego wieku. Nie byłbym sobą, gdybym nie znalazł na jego temat jakichś informacji. Nie znalazłem! Dlatego czuję się jakiś nieswój.


Jedna skąpa wzmianka, że to cmentarz ewangelicki i, że zamknięty po II Wojnie Światowej. Tego to się domyślam, bez źródeł. Żadnych nawet fragmentarycznie zachowanych tablic, żadnych nazwisk, żadnych dat. Tylko ledwo zachowane aleje cmentarne, zniszczone ogrodzenie sporej kwatery, i fragment bezimiennego nagrobka. Przypomina mi się Dolina Milczących Kamieni.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Niemymi świadkami powolnego odchodzenia tego miejsca w niepamięć są majestatyczne dęby...


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.




...i okalające cmentarz... no właśnie.. Słabo u mnie z dendrologią. Nie mogę dojść, co to za drzewa. Może ty wiesz?


No nie wiem. Tępy jestem w tej dziedzinie.


Nijak mi liść nie pasuje do kory. A tylko takie liście pod drzewem leżały.


Liść taki jakby klonokształtny.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki. Te drzewa kłaniały się słońcu. Fotograf był trzeźwy!


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki.


Bąkowo. Cmentarz ewangelicki. Fragment żeliwnego krzyża.


Opuściwszy cmentarz wracam na krajową 221 i ruszam w kierunku Kolbud. Kilkaset metrów dalej, na wysokości parkingu przy Bursztynowej Górze, zjeżdżam jednak w boczną drogę.Tu trafiam na czerwony szlak rowerowy. Nie wiem skąd i dokąd prowadzi, ale jest pięknie oznakowany i prowadzi w sprzyjającym mi kierunku, więc póki co ruszamy razem ku jezioru Otomińskiemu.

Bąkowo. Szlak rowerowy.


Bąkowo. Zdążyłem jeszcze w 2015 poczuć wolność w naturze!


Bąkowo. A to właśnie ta natura. Widać, że zimno?


Na szlaku. W drodze nad jezioro Otomińskie.


Na szlaku. W drodze nad jezioro Otomińskie.




W lesie Otomińskim. Krzyżówka szlaków pieszych.


Szlak doprowadza mnie na zachodni brzeg prowadząc ścieżką wysoko nad taflą jeziora.


Na szlaku. Widok na jezioro Otomińskie.


Po chwili przecinam drogę prowadzącą z Otomina do Sulmina. Przy drodze jeden z trzech istniejących w okolicy kamieni granicznych. Podobne kamienie można zobaczyć w lapidarium w Żelisławkach [patrz: tutaj]

W lesie Otomińskim. Jeden z kamieni granicznych.


Po drodze znajduję jesienne barwy. Nie powinny dziwić. Jeszcze parę dni temu było jesiennie.

W lesie Otomińskim. Jesienny akcent.


Przez las, pomiędzy osiedlem w Otominie, a Kiełpinem Górnym dojeżdżam do Obwodnicy i dalej przez Szadółki wracam do mojego Ujeściska, Wonnebergiem, czyli Górą Rozkoszy niegdyś zwanego. Tym samym kończę ostatnią w tym roku aktywność rowerową i życzę Wam...



WSZYSTKIEGO ROWEROWEGO W 2016 ROKU!



Do wkrótce.